Reklama

Jesienią wracam do historii, które nie tylko wciągają, ale zostają w głowie na długo po napisach końcowych. W rytmie nowego miniserialu „Heweliusz” pojawiają się cztery produkcje — wszystkie pokazują ludzi w obliczu katastrofy, bezsilności systemu i własnych słabości. To kino, które boli, zachwyca i zmusza do refleksji.

„Heweliusz” – mocny start i polski dramat katastroficzny

Miniserial „Heweliusz” to najnowsza produkcja Netflixa, która zyskała ogromne uznanie wśród polskich widzów tej jesieni. Opowiada o jednej z największych katastrof morskich w historii Polski – zatonięciu promu „Jan Heweliusz” w 1993 roku. Reżyser Jan Holoubek stworzył pięcioodcinkową opowieść, w której dramat katastroficzny łączy się z emocjonalnym portretem ofiar i ich rodzin.

Zdjęcia realizowano m.in. na Bałtyku i w specjalnie przygotowanym basenie w Belgii. W produkcji brały udział tysiące statystów, setki pojazdów i wykorzystano zaawansowane efekty specjalne. W obsadzie znaleźli się m.in. Magdalena Różczka, Borys Szyc i Tomasz Schuchardt. Serial już teraz typowany jest jako jeden z najczęściej oglądanych tytułów 2025 roku.

Szwecja, Ystad, 1982. Prom Jan Heweliusz przechylił się w porcie w Ystad. Uniknął zatonięcia, bo oparł się o nabrzeże.
Szwecja, Ystad, 1982. Prom Jan Heweliusz przechylił się w porcie w Ystad. Uniknął zatonięcia, bo oparł się o nabrzeże. fot. PAP/archiwum

ZOBACZ TEŻ: O zatonięciu promu Heweliusz mówiła cała Europa. Niepublikowane fakty w dokumencie już dziś na TVP1

„Wielka Woda” – kiedy żywioł zderza się z człowiekiem

Serial „Wielka Woda”, również dostępny na Netflix, porusza temat powodzi tysiąclecia, która nawiedziła Wrocław. To nie tylko dramat historyczny, ale także głęboko ludzka opowieść o bezsilności wobec natury i zawodzącym systemie. Bohaterowie – naukowcy, urzędnicy, mieszkańcy – ukazani zostali z empatią i realizmem.

Jan Holoubek ponownie pokazuje, że z faktów potrafi wydobyć emocje bez patosu. Serial stawia pytania o człowieczeństwo w sytuacji granicznej, a symbolika wody obnaża wszystko, co ukryte. Każda scena oddycha prawdą, tworząc kino, które boli i inspiruje.

„Rojst” – kryminał i moralny pejzaż epoki

„Rojst” to podróż do Polski, której już nie ma – mrocznej, pełnej deszczu i niepokoju. Serial nie jest tylko klasycznym kryminałem, lecz także opowieścią o cienkiej granicy między prawdą a milczeniem, winą a sprawiedliwością. Reżyseria Jana Holoubka sprawia, że kamera śledzi bohaterów z niemal dokumentalną precyzją.

Serial ukazuje wewnętrzną katastrofę – dramat jednostki pogrążonej w systemowych mechanizmach. „Rojst” przypomina, że czasem największe dramaty rozgrywają się nie na oczach tłumu, lecz w ciszy naszych decyzji i sumień.

„Czarnobyl” i „Bogowie” – prawda systemu kontra indywidualna walka

Serial „Czarnobyl” redefiniuje gatunek dramatu katastroficznego. Opowieść o wydarzeniach z 1986 roku ukazuje, że prawdziwe zagrożenie może pochodzić nie tylko od promieniowania, ale od pychy i strachu instytucji. Każda decyzja, każdy zignorowany sygnał składa się na tragedię, która mogła być uniknięta.

Z kolei „Bogowie” to historia, która inspiruje bardziej niż fikcja. Film o profesorze Zbigniewie Relidze, jego walce o przeszczepy serca i konfrontacji z systemem, to kolejny przykład kina, które nie boi się mówić prawdy. Pokazuje siłę jednostki i wartość determinacji, nawet w obliczu ogromnych przeszkód.

Źródło: Elle

Reklama
Reklama
Reklama