To już postanowione – tylko jeden film zobaczę w kinie tej jesieni. Poprzednie dzieło tego reżysera było objawieniem
Nowy film Yorgosa Lanthimosa – „Bugonia” – zaprezentowany premierowo w Wenecji, trafi do polskich kin w listopadzie 2025. Choć wywołuje skrajne emocje, nie ma wątpliwości: to jedno z najbardziej oczekiwanych wydarzeń filmowych tej jesieni. Emma Stone jako korporacyjna bogini i Jesse Plemons w roli pszczelarza szukającego prawdy w świecie teorii spiskowych – czego chcieć więcej?

Jesień 2025 zapowiada się wyjątkowo intensywnie dla miłośników kina – na ekranach zadebiutują głośne tytuły, od kontrowersyjnych horrorów po oscarowe dramaty. Jednak w tym gąszczu premier tylko jeden film budzi we mnie prawdziwe emocje i niecierpliwość. To „Bugonia” – najnowsze dzieło Yorgosa Lanthimosa, reżysera „Biednych istot”, które stały się objawieniem minionego roku. Choć „Bugonia” już teraz dzieli widzów i krytyków, nie mam wątpliwości – to właśnie ten film muszę zobaczyć w kinie tej jesieni.
Bugonia – najbardziej wyczekiwany film jesieni 2025
„Bugonia” Yorgosa Lanthimosa miała swoją światową premierę 28 sierpnia 2025 podczas 82. Festiwalu Filmowego w Wenecji, a do polskich kin trafi 14 listopada 2025. Dzieło już teraz wzbudza kontrowersje i ekscytację – fani reżysera mówią o nim jako o najbardziej przewrotnym i aktualnym filmie ostatnich lat.
Film opowiada historię dwóch mężczyzn owładniętych teoriami spiskowymi. Przekonani, że szefowa międzynarodowego koncernu to kosmitka z planety Andromeda, postanawiają ją porwać. Główne role grają Jesse Plemons jako Teddy oraz Emma Stone jako Michelle, bezwzględna liderka korporacji. Produkcja to czarna komedia z elementami thrillera i science fiction, będąca remakiem koreańskiego filmu z 2003 roku „Ratujmy Zieloną Planetę!”.
Lanthimos, Stone i Plemons: trio, które znowu szokuje
Yorgos Lanthimos, Emma Stone i Jesse Plemons to zgrany zespół – ich współpraca po raz kolejny zaowocowała produkcją, o której trudno zapomnieć. Dla Stone to czwarty film u tego reżysera, a dla Plemonsa kolejny odważny krok w karierze.
W „Bugonii” Michelle (Stone) to postać silna, zdyscyplinowana, uosobienie korporacyjnego sukcesu – regularnie ćwiczy o 4:30 rano, a jej twarz zdobi okładki „Forbes’a” i „Time’a”. Teddy (Plemons), hodowca pszczół, traci wiarę w rzeczywistość, gdy jego matka trafia do szpitala z powodu powikłań po lekach. Odpowiedzi szuka w internecie – i znajduje spisek.
Szalona fabuła z nutą czarnej komedii i dystopii
Plan bohaterów jest prosty – porwać Michelle, ujawnić prawdę i uratować świat. To, co zaczyna się jak satyra na nowoczesne społeczeństwo i big tech, przeradza się w groteskową opowieść pełną przemocy, krwi i psychologicznej głębi.
Wątki retrospektywne ujawniają traumatyczne dzieciństwo Teddy’ego oraz los jego matki (Alicia Silverstone), leżącej w śpiączce. Z czasem komediowa konwencja zaczyna pękać – film staje się dramatem o alienacji, bezsilności i złudnym poczuciu sprawczości. Finał i epilog wytrącają widza z równowagi – nawet najwięksi fani Lanthimosa mają mieszane uczucia.

Co poszło nie tak? Kontrowersje wokół Bugonii
Choć „Bugonia” ma wiele atutów – od brawurowej gry aktorskiej po wyrazisty styl – nie wszyscy są zachwyceni. Krytycy zarzucają Lanthimosowi, że forma przyćmiła treść. Zamiast spójnej opowieści o współczesnych lękach, otrzymaliśmy groteskowy patchwork, który rozjeżdża się tonacyjnie i gatunkowo.
Sam reżyser tłumaczy, że film miał być odbiciem realnych problemów: technologii, zmian klimatu, dezinformacji i wypierania zagrożeń. Jak mówi: „To raczej wierne odzwierciedlenie naszych czasów niż dystopijna fikcja”.
Zobacz też: Krytycy zachwyceni. Ten film o czwórce przyjaciół to komedia, jakiej dawno nie było. Premiera już w piątek
Bugonia – dlaczego warto ją zobaczyć mimo wszystko?
Pomimo podziału opinii, jedno jest pewne – „Bugonia” to kino odważne, ekscentryczne i niepodrabialne. Nie każdemu przypadnie do gustu, ale trudno przejść obok niego obojętnie. Lanthimos znowu zmusza widza do myślenia, stawia niewygodne pytania i łamie schematy.
To jedyny film tej jesieni, który wzbudza aż takie emocje. A skoro poprzednie dzieło reżysera – „Biedne istoty” – było objawieniem, „Bugonii” nie można zignorować. Bez względu na to, czy ją pokochasz, czy znienawidzisz – będzie o niej głośno.
Źródła: Vogue.pl, Gazeta.pl, Filmweb.pl