Wszyscy pamiętają ten hit PRL. Aż trudno uwierzyć, co działo się na planie
Podczas pracy nad filmem „Kronika wypadków miłosnych” Paulina Młynarska miała zaledwie 14 lat. Po latach opowiedziała o wydarzeniach z planu, które na trwałe zapisały się w jej pamięci. To historia o sztuce, dorastaniu i granicach, które nigdy nie powinny być przekraczane.

„Kronika wypadków miłosnych” w reżyserii Andrzeja Wajdy to film, który w latach 80. wzruszał i zachwycał widzów. Za tą ekranizacją prozy Tadeusza Konwickiego kryje się jednak opowieść, której nie było w scenariuszu. Paulina Młynarska, wówczas nastoletnia debiutantka, po latach zdecydowała się podzielić swoimi wspomnieniami z planu, mówiąc o braku ochrony i zrozumienia, jakiego wtedy potrzebowała.
„Kronika wypadków miłosnych” – film, który poruszał pokolenia
Ekranizacja prozy Tadeusza Konwickiego, zrealizowana w 1986 roku, opowiada historię Aliny i Witka – dwojga młodych ludzi stojących u progu dorosłości. Ich beztroskie plany na przyszłość zostają przerwane przez wybuch II wojny światowej. Andrzej Wajda uchwycił na ekranie zarówno urok przedwojennego Wilna, jak i dramat chwili, w której całe pokolenie musiało w przyspieszonym tempie dorosnąć. Film, choć zakorzeniony w realiach historycznych, dotykał uniwersalnych emocji: pierwszej miłości, tęsknoty i utraty.

Paulina Młynarska na planie – debiut pełen trudnych chwil
Rola Aliny była pierwszym dużym doświadczeniem aktorskim Pauliny Młynarskiej. Miała zaledwie czternaście lat, gdy stanęła przed kamerą u boku osiemnastoletniego Piotra Wawrzyńczaka. Scenariusz wymagał zagrania scen, które dla tak młodej osoby były szczególnie obciążające.
"Miałam 14 lat, kiedy Andrzej Wajda, na planie swojego filmu Kronika wypadków miłosnych zmusił mnie do zagrania bardzo odważnej sceny [...] z udziałem 18-letniego wówczas śp. Piotra Wawrzyńczaka. Byłam pod wpływem środków uspokajających i alkoholu podanych mi przez inne osoby dorosłe pracujące na planie. […] Dlaczego nie zatrudniono dublerki do zagrania tej sceny, tylko wykorzystano dziecko? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że była to jakaś popaprana wizja artystyczna gościa, który był zapewne przekonany, że skoro jest ważny, sławny i wszyscy się do niego modlą, to mu po prostu wolno" — wyznała Paulina Młynarska w felietonie, opublikowanym na łamach Onetu.

Aktorka po latach opowiedziała, że czuła się do nich przymuszona i pozbawiona wsparcia ze strony ekipy. Jej relacje z tamtego czasu pokazują, jak mało wówczas mówiło się w branży filmowej o granicach bezpieczeństwa młodych wykonawców.
W wywiadach Młynarska podkreślała, że nikt z osób zaangażowanych w produkcję nie przyznał się do błędu ani nie wyraził żalu za to, co się wydarzyło. "Coś się we mnie wtedy złamało, coś zostało uszkodzone" – wspominała w rozmowie z Twoim Stylem.
Z Andrzejem Wajdą nigdy o tym nie rozmawiała. Dopiero wiele lat później, dzięki terapii, znalazła w sobie siłę, by mówić o tym publicznie. Jej świadectwo stało się głosem w ważnej dyskusji o ochronie dzieci w branży filmowej i o potrzebie uważności na ich granice.

