Zdobył dwa Oscary, ale większość Polaków go nie widziała. Czas to nadrobić
„Sound of Metal” to film, który zdobył dwa Oscary, a mimo to w Polsce wciąż pozostaje niedoceniony. Historia Rubena, perkusisty nagle tracącego słuch, to emocjonalny rollercoaster, który zmusza do refleksji nad tym, czego tak naprawdę boimy się najbardziej – ciszy i samotności.

„Sound of Metal” to jeden z tych filmów, które zdobywają prestiżowe nagrody, a mimo to pozostają poza radarem masowej widowni. Choć zdobył dwa Oscary, w Polsce przeszedł niemal bez echa. Historia perkusisty, który nagle traci słuch, może wydawać się kolejnym dramatem o walce z niepełnosprawnością. Ale ten film idzie dużo dalej – to intymna, pełna emocji opowieść o ciszy, uzależnieniu, buncie i akceptacji. W świecie, który nie potrafi przestać mówić, „Sound of Metal” uczy, jak słuchać – także samego siebie.
Film, który przełamuje stereotypy o niepełnosprawności
„Sound of Metal” to debiut reżyserski Dariusa Mardera, który w niezwykle autentyczny sposób portretuje głuchotę nie jako niepełnosprawność, lecz jako alternatywny sposób istnienia. Film nie epatuje patosem, nie oferuje taniej empatii. Wręcz przeciwnie – wprowadza widza w świat ciszy z chirurgiczną precyzją i emocjonalną intensywnością.
Joe, grany przez Paula Raciego, mówi jasno: „Wierzymy, że głuchota nie jest czymś, co trzeba naprawić”. To niepisana zasada wspólnoty, do której dołącza Ruben. Głusi nie są ofiarami – to społeczność z własnym językiem, tożsamością i zasadami.
Ruben – perkusista, który musiał nauczyć się żyć od nowa
Ruben, w wykonaniu Riza Ahmeda, to muzyk grający minimalistyczne koncerty ze swoją partnerką Lou. Ich związek to nie tylko miłość, ale również wspólne uzależnienie – od siebie nawzajem i od dźwięku. Gdy Ruben nagle traci słuch, jego świat się rozpada. Jego ciało z tatuażami woła „please, kill me”, a dusza buntuje się przeciwko temu, co nieuniknione.
W ośrodku terapeutycznym Ruben uczy się nowego języka, ale wewnętrznie nadal czeka na „naprawę”. Jego rozdarcie między światem dźwięku a nową rzeczywistością ciszy jest osią całej opowieści. To, co początkowo wydaje się stratą, staje się w istocie transformacją – momentem, w którym Ruben przestaje nadawać, a zaczyna odbierać.

Dźwięk, którego nie słychać – filmowe innowacje
„Sound of Metal” zachwyca nie tylko historią, ale także unikalnymi rozwiązaniami technicznymi. Filmowe kadry często pokazują Rubena z profilu lub tyłu, eksponując uszy i aparat słuchowy. Dźwięk imituje doświadczenie osoby tracącej słuch – słyszymy zniekształcenia, przytłumione odgłosy, a czasem totalną ciszę.
To nie jest zwykłe kino – to doświadczenie. Dzięki zastosowaniu subiektywnej perspektywy dźwiękowej widz niemal fizycznie odczuwa, przez co przechodzi bohater. Kamera wchodzi w jego intymny świat, a oczy Riza Ahmeda stają się ekranem emocji – rozpaczy, buntu, rezygnacji, aż po akceptację.
CZYTAJ TEŻ: Kolumbijski hit wskoczył do Top 3 na Netflixie. Ten thriller nie daje Polakom spokoju
Paul Raci i Riz Ahmed – duet, który porusza do głębi
W roli Rubena Riz Ahmed pokazuje mistrzostwo aktorskie. Jego twarz i gesty mówią więcej niż tysiąc słów. Gra oszczędnie, ale z ogromną intensywnością. Partneruje mu Paul Raci, który jako terapeuta Joe staje się duchowym przewodnikiem bohatera. Jego spokój i mądrość stanowią kontrast dla wewnętrznej burzy Rubena.
Paul Raci za tę rolę był nominowany do Oscara i całkowicie zasłużenie. Jego postać nie próbuje zbawiać świata – zamiast tego oferuje obecność, zrozumienie i brutalną szczerość. To dzięki niemu Ruben zaczyna rozumieć, że nie wszystko trzeba naprawiać.

Dlaczego warto obejrzeć „Sound of Metal” właśnie teraz?
W czasach, gdy świat nieustannie pędzi, a cisza wydaje się być czymś niepokojącym, „Sound of Metal” stawia fundamentalne pytania: Czy potrafisz usiedzieć w ciszy? Czy umiesz słuchać, a nie tylko nadawać? Film nie proponuje gotowych odpowiedzi, ale zmusza do refleksji. To kino terapeutyczne, ale bez banałów. Film, który wycisza, ale nie nuży.
W Polsce „Sound of Metal” przeszedł niemal niezauważony. A przecież to jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat – szczery, głęboki i artystycznie dopracowany. Zdobył dwa Oscary, a mimo to wciąż wielu Polaków go nie widziało.
Czas to zmienić. Czas dać sobie szansę na spotkanie z ciszą, która mówi więcej niż tysiąc decybeli.
ZOBACZ TEŻ: Netflix wrzuca kulisy historii pełnej śladów i hipotez. Rodzina wciąż wierzy, że Amy Bradley żyje
Źródła: filmweb.pl, krytykapolityczna.pl