Reklama

Lata 70. w Polsce były czasem wielkich przemian – również w muzyce. Wtedy narodziła się piosenka, która nie pasowała do żadnych obowiązujących schematów. Nie miała refrenu, jej słowa brzmiały zaskakująco dojrzale jak na studencką scenę, a jednak publiczność pokochała ją od pierwszego wykonania. Z małego skwerku w Poznaniu przeniosła się na największe estrady, by wkrótce zdobyć status kultowego utworu. Dziś wspomina ją całe pokolenie, które nuciło jej słowa przy trzeciej kawie, nie wiedząc jeszcze, że mają do czynienia z przebojem „nowego typu”.

Reklama

Pierwsze spotkanie z jazz-rockową pasją

Styczeń 1979 roku. W Cieplicach, w wynajętym domu wczasowym, zamiast ciszy i kuracjuszy rozbrzmiewała muzyka. Zespół Crash – głośny, energetyczny, laureat festiwalu jazzowego w San Sebastian – przygotowywał nowe utwory. Wśród muzyków: perkusista Zbigniew Lewandowski, pianista Julek Mazur, basista Andrzej Pluszcz, saksofonista Władysław Kwaśnicki, trębacz Zbigniew Czwojda, a obok nich – Grażyna Łobaszewska.

To właśnie tam Jacek Cygan po raz pierwszy spotkał się z profesjonalistami, którzy traktowali muzykę jak powietrze. Głośne próby, które dosłownie trzęsły uzdrowiskiem, zmuszały Cygana i Łobaszewską do ucieczki na górę, by nie ogłuchnąć. Ale nocą – wtedy zaczynało się coś najważniejszego. Długie rozmowy o muzyce, o życiu, o sensie tworzenia. To właśnie wtedy Cygan zrozumiał, że teksty muszą mówić o czymś więcej niż tylko o miłości.

Czytaj też: Hit lat 70. narodził się w zadymionym korytarzu, a trafił na salony. Tak powstał legendarny utwór, który oczarował pokolenie

Jak powstał „Rysopis na wszelki wypadek”

Próby zespołu były szalone, ale w chaosie dźwięków rodziły się melodie. Łobaszewska zaczęła improwizować – ryczeć fragmenty melodii, które nagrał na magnetofon Cygan. To z tych szkiców powstał „Rysopis na wszelki wypadek”. Tekst nie był klasyczną opowieścią o uczuciach, ale próbą uchwycenia tożsamości, portretu samego siebie „na wszelki wypadek”.

Cygan po latach wspominał, że to właśnie ta piosenka symbolizowała jego przejście od scen studenckich do zawodowego świata muzyki. Crash traktował jej słowa jak część wielkiej całości – głos Łobaszewskiej miał być jednym z instrumentów.

Nocne historie i tajemnicza teczka pełna smakołyków

Współpraca z Crashem to nie tylko muzyka, ale i historie jak z filmu. Podczas jednego z zimowych spotkań w kawalerce Cygana na warszawskiej Ochocie, w środku nocy rozległ się dzwonek. Autor spodziewał się rozzłoszczonych sąsiadów, a w drzwiach stał niepozorny człowiek, który wręczył mu wypchaną teczkę i zniknął. W środku znajdowała się wałówka – szynka, kiełbasa, kabanosy.

Muzycy, którzy do tej pory mieli tylko suchy chleb i kawałek sera, patrzyli na jedzenie jak na skarb. Próbowali się powstrzymać, czekając, aż właściciel wróci po pomyłce. Ale o czwartej nad ranem głód zwyciężył. Ta scena pokazuje, w jakiej atmosferze powstawały ich piosenki – pełnej pasji, niedostatku, ale też niezwykłej bliskości i wspólnoty.

Czytaj także: Zakazali jej w Opolu, ale słuchacze znali ją na pamięć. Dziś to jeden z najbardziej rozpoznawalnych hitów PRL-u

Pierwsza płyta i absurd PRL-u

Owocem tej współpracy był longplay Senna opowieść Jana B. z 1979 roku – pierwsza duża płyta, na której znalazły się wyłącznie teksty Cygana. Album sygnowany nazwiskiem Grażyny Łobaszewskiej i zespołu Crash ukazał się w Polskich Nagraniach.

Droga do sklepu była jednak równie absurdalna, co cały PRL. Cygan przez miesiące odwiedzał sklep na Nowym Świecie, pytając nieustannie o premierę płyty. Kiedy wreszcie się ukazała, chciał kupić kilkadziesiąt egzemplarzy dla znajomych i rodziny. Usłyszał wtedy zarzut, że jest… spekulantem! Sprzedawca odmówił sprzedaży większej liczby płyt, powołując się na przepisy „antyspekulacyjne”.

Nazajutrz po płyty musiała pójść jego żona. Tak właśnie, ironicznie, Jacek Cygan został „spekulantem”.

„Rysopis na wszelki wypadek” – symbol przełomu

„Rysopis na wszelki wypadek” nie stał się hitem komercyjnym, ale był punktem granicznym w twórczości Cygana. To właśnie wtedy jego nazwisko zaczęło się pojawiać obok profesjonalnych muzyków, a jego teksty nabrały nowej głębi.

Był to pierwszy krok do tego, by z poety studenckich scen stać się jednym z najważniejszych tekściarzy polskiej muzyki rozrywkowej. A wszystko zaczęło się od głośnych prób w Cieplicach, nocnych rozmów przy winie i pewnej tajemniczej teczki pełnej wędlin.

Czytaj także: To hymn PRL-u, mało kto wie, jaką tajemnicę skrywa. W latach 80. nie miał sobie równych

Opole , 01.06.1980. Grażyna Łobaszewska na XVIII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej
Opole , 01.06.1980. Grażyna Łobaszewska na XVIII Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej Fot. PAP/Krzysztof Świderski
Reklama

Źródło: Jacek Cygan, Życie jest piosenką, rozdział „Rysopis na wszelki wypadek”.

Reklama
Reklama
Reklama