Reklama

Był rok 1982, czas pustych półek, kolejek po wszystko i ludzi, którzy w desperacji potrafili kłócić się nawet o żyletki. Właśnie wtedy narodziła się piosenka, która miała być komentarzem do rzeczywistości stanu wojennego. „Przyszli o zmroku” nie od razu znalazło swojego wykonawcę, ale gdy w 1985 roku zaśpiewał je młody Mietek Szcześniak, publiczność w Opolu przeżyła prawdziwy wstrząs. Tak zaczęła się historia jednego z najbardziej symbolicznych utworów lat 80.

Reklama

Stan wojenny – codzienność między octem a upokorzeniem

Rok 1982. Na ulicach szarość i milicyjne kontrole, w sklepach – obraz nędzy. Półki uginały się tylko pod ciężarem butelek octu, a w skrzynkach z mlekiem pływały rozcięte plastikowe torebki. Nawet kolejka po żyletki stawała się polem walki – zdesperowany inwalida wojenny nie miał szans przebić się przez tłum.

Właśnie w takich okolicznościach Jacek Cygan poczuł, że coś pękło w relacjach między ludźmi. Rozpad więzi, narastająca agresja i brak nadziei – to stało się tłem do tekstu „Przyszli o zmroku”.

Czytaj także: To hymn PRL-u, mało kto wie, jaką tajemnicę skrywa. W latach 80. nie miał sobie równych

Od instrumentalnego utworu do mocnego przesłania

Do tej ponurej, ale niezwykle prawdziwej inspiracji doszła jeszcze muzyka. Krzesimir Dębski stworzył poruszającą kompozycję Cantabile in h-moll, wykonywaną przez zespół String Connection. Cygan postanowił nadać jej słowa – pełne ostrzeżenia przed tymi, którzy w czystych koszulach obiecują zbawienie, a przynoszą jedynie chaos.

Pierwsza wersja, nagrana przez Grażynę Łobaszewską i Piotra Schulza, była piękna, ale jakby zbyt gładka. Brakowało w niej tej iskry, która sprawia, że piosenka wbija się w serce. Utwór – choć gotowy – czekał cierpliwie na swojego prawdziwego interpretatora.

Spotkanie z młodym głosem – Szcześniak przychodzi na Elektoralną

Trzy lata później los upomniał się o ten utwór. Do drzwi mieszkania Jacka Cygana zapukał młody chłopak, świeżo po zwycięstwie w Zielonej Górze. Zmęczony, prosto z pociągu, ale pełen energii. To był Mietek Szcześniak. Zanim zaczęli rozmawiać o muzyce, wziął kąpiel, a potem – przy herbacie – opowiadał o swoich marzeniach.

Gdy usłyszał pierwsze dźwięki „Przyszli o zmroku”, od razu zaczął śpiewać. I stało się jasne, że właśnie on jest tym głosem, którego brakowało.

Zobacz też: Hit lat 80. powstał w pociągu i nikt nie wierzył, że przetrwa. Polacy nucą go od dekad

Opole 1985 – debiut, który zatrząsł sceną

Na festiwalu w Opolu Szcześniak wystąpił w kostiumie wypożyczonym z teatralnej garderoby. Strój – coś pomiędzy dziurawym swetrem a rycerską kolczugą – nie miał znaczenia. Najważniejszy był głos.

Na scenie w Teatrze im. Kochanowskiego zaśpiewał piosenkę tak, jakby opowiadał swoją własną historię. Publiczność usłyszała coś więcej niż melodię – usłyszała prawdę. Nagroda im. Anny Jantar w konkursie „Debiuty” była tylko formalnością.

Czytaj też: Hit lat 70. narodził się w zadymionym korytarzu, a trafił na salony. Tak powstał legendarny utwór, który oczarował pokolenie

Dlaczego ta piosenka przetrwała?

„Przyszli o zmroku” nie jest łatwym przebojem. To utwór pełen bólu i gorzkich obserwacji, ale jednocześnie – zapis tamtych czasów. Jego siłą była autentyczność. Mietek Szcześniak nie tylko zaśpiewał tekst Cygana – on go przeżył i przekazał dalej.

Dlatego ta piosenka do dziś brzmi świeżo i prawdziwie. To nie tylko fragment historii muzyki, ale i dokument emocjonalny epoki, w której nadzieja rodziła się na przekór rzeczywistości.

Mieczysław Szcześniak
Mieczysław Szcześniak Fot. PAP-Remigiusz Sikora
Reklama

Źródło: Jacek Cygan, Życie jest piosenką, rozdział „Przyszli o zmroku”.

Reklama
Reklama
Reklama