Dziś ten hit lat 70. Osieckiej łapie za serca miliony. A nie miał kto go zaśpiewać
„Zielono mi”, z tekstem Agnieszki Osieckiej i muzyką Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego, zadebiutowało w 1970 r. jako zupełnie niechciany występ Andrzeja Dąbrowskiego. Pomimo początkowych oporów wokalisty, szybko stało się Radiową Piosenką Miesiąca i zdobyło główną nagrodę na festiwalu w Opolu — dziś nadal wzrusza Polaków.

Po tym, jak zdobyło tytuł Radiowej Piosenki Miesiąca i wygrało główną nagrodę w Opolu, „Zielono mi” na zawsze zapisało się w kanonie polskiej muzyki. To historia nie tylko o utworze, ale i o lęku artysty przed spotlightem oraz o sile słów Osieckiej, która potrafiła oddać to, co niewypowiedziane. Dziś, ponad 50 lat później, melodia wciąż brzmi świeżo, a wersy o spokoju i ukojeniach trafiają w czuły punkt.
„Zielono mi” – niespodziewany debiut Andrzeja Dąbrowskiego
Nieczęsto się zdarza, że przebój powstaje… wbrew woli wykonawcy. Tak było właśnie w przypadku Andrzeja Dąbrowskiego, który w latach 60. i 70. znany był głównie jako utalentowany perkusista jazzowy. Gdy otrzymał od Andrzeja Jaroszewskiego propozycję zaśpiewania ballady do słów Agnieszki Osieckiej i muzyki Jana Ptaszyna Wróblewskiego, jego pierwszą reakcją była odmowa. Uważał, że tekst jest zbyt sentymentalny, a forma – za mało jazzowa.

"Andrzej Jaroszewski, szef Redakcji Muzycznej Polskiego Radia zaproponował mi, żebym nagrał jakąś polską piosenkę. Odpowiedziałem mu: nie, nie chcę śpiewać po polsku, dajcie mi spokój. Namawiał mnie przez trzy tygodnie. Miałem zaśpiewać "Zielono mi". Ale ja nie chciałem tego nagrywać. Tekst wydawał mi się trochę... No niby Agnieszka Osiecka, ale te frazy, dłonie masz jak konwalie, zielono mi, zupełnie mi nie pasowały — cytował muzyka "Dziennik Teatralny".
Co więcej, Dąbrowski nie czuł się jeszcze gotowy do śpiewania po polsku. W jego repertuarze dominowały wówczas anglojęzyczne standardy jazzowe. Dopiero pod naciskiem zgodził się nagrać piosenkę „na próbę” – bez większych oczekiwań. I właśnie ta niepozorna próba okazała się przełomem.
"W końcu powiedziałem: dobrze już, dobrze. I nagrałem. Po miesiącu ten utwór był Piosenką Miesiąca" — wspominał.
„Zielono mi” w ekspresowym tempie zdobyło uznanie słuchaczy – została Radiową Piosenką Miesiąca, co zapewniło jej miejsce na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu w 1970 roku. Tam zdobyła Grand Prix i natychmiast weszła do panteonu klasyków polskiej muzyki.

Piosenka, która miała nie powstać – a jednak stała się wieczna
Nie ma wielu utworów, które po tylu dekadach są nadal obecne w świadomości słuchaczy. „Zielono mi” doczekało się licznych interpretacji – śpiewali je m.in. Andrzej Zaucha, Anna Maria Jopek, a nawet Katarzyna Nosowska i Krzysztof Krawczyk. Każda z tych wersji wydobywała inne emocje, ale żadna nie zastąpiła pierwotnego, niemal zawstydzonego wykonania Dąbrowskiego.
Współcześnie, w epoce cyfrowej nostalgii, „Zielono mi” powraca w radiu, na playlistach i w social mediach jako symbol delikatnej, niedosłownej miłości. To piosenka, która nie krzyczy, ale zostaje – z pokolenia na pokolenie.