Ikona PRL-u musiała przeprosić ulubienicę estrady za wykonanie tego hitu. Wywołała niemałą burzę. Dziś to jej największy przebój
Irena Santor, ikona polskiej muzyki, zdobyła serca milionów dzięki niezliczonym hitom, a jednym z jej najważniejszych utworów jest bez wątpienia „Walc Embarras”. Jednak mało kto wie, że ta piosenka nie została napisana specjalnie dla niej. Co więcej, wokół tego utworu powstała prawdziwa historia pełna zaskakujących zwrotów akcji, a sama artystka musiała przeprosić za to, że wykonała go bez zgody twórców.

To jeden z największych przebojów w karierze Ireny Santor, ale nie była to piosenka stworzona z myślą o niej. Utwór powstał w 1959 roku, a jego autorami byli Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski. Początkowo, to Barbara Krafftówna miała być jego wykonawczynią. I tak też się stało. „Walc Embarras” usłyszeliśmy w trzecim odcinku „Kabaretu Starszych Panów”. Co ciekawe, piosenka nie zyskała jeszcze wtedy statusu kultowego hitu, który później przypisano Santor.
Zaskakująca historia piosenki „Walc Embarras”
Choć piosenka pierwotnie była przeznaczona dla Krafftówny, to Irena Santor wykonała ją w 1961 roku na Festiwalu Piosenki Polskiej w Sopocie i od razu stała się jej twarzą. „Siedziałam przed telewizorem i oglądałam pierwszy, może drugi "Kabaret Starszych Panów". I nagle usłyszałam śpiewającą Basię Krafftównę. Boże – pomyślałam – jeden jedyny raz w życiu zaśpiewać taką albo podobną piosenkę. Tylko jeden, jedyny! Następnego dnia rano w radiu Szpilman, wymachując mi energicznie przed nosem nutami, powiedział: "Mam dla pani piosenkę, może ją pani zrobić tylko bardzo dobrze albo w ogóle". Wzięłam nuty i nogi się pode mną ugięły. To była ta piosenka i walc Embarras", wspominała.
Choć Santor wykonała piosenkę w Sopocie, nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jak kontrowersyjna jest jej decyzja. Okazało się, że Władysław Szpilman nie poinformował jej o tym, że Krafftówna nie została zapytana o zgodę na wykonanie utworu przez inną artystkę. Po jej występie wybuchł prawdziwy „środowiskowy szum”. Krafftówna, która była zupełnie nieświadoma sytuacji, była zaskoczona faktem, że nie poproszono jej o zgodę. Ostatecznie Santor przeprosiła zarówno artystkę, jak i twórców.
CZYTAJ TEŻ: Ta piosenka niosła nadzieję w czasach niepewności. Hit lat 80. zjednoczył ludzi

Konflikt interesów. Irena Santor przeprosiła Barbarę Krafftównę
Choć Irena Santor opowiadała, że to „Walc Embarras” odkryła przez przypadek, słuchając „Kabaretu Starszych Panów”, okazało się, że sytuacja była nieco bardziej skomplikowana. Programy telewizyjne z tego okresu były emitowane na żywo, a dopiero później nagrywano powtórki. Być może Santor rzeczywiście usłyszała utwór w Polskim Radiu. „Poza tym Santor nie mogła oglądać powtórki, bo do piątego odcinka "Kabaretu" Telewizja Polska, ze względów technicznych, nie nagrywała emitowanych programów. Pierwsze spektakle Przybory i Wasowskiego nagrano ponownie dopiero pod koniec lat siedemdziesiątych, w ramach serii "Kabaret Jeszcze Starszych Panów", mówił Jan Osiecki. „Interpretacja Krafftówny też jest ciekawa, ale lżejsza. Santor uznała, że tekst zasługuje na to, aby wybrzmieć pełniej, poważniej. I to jej interpretacja żyje do dziś. Z otrzymaniem tego utworu przez Santor wiąże się jeszcze jedna historia", dodał.
Remigiusz Grzela dodał: „Gdy Barbara Krafftówna usłyszała śpiewany przez Santor w Sopocie utwór, była tym faktem mocno zdziwiona. Nikt jej o tym nie informował, nie mówiąc już o zapytaniu o zgodę [...] Wiem od Krafftówny, że zrobił się wówczas środowiskowy szum, bo Santor zaśpiewała zjawiskowo, przebój zresztą stał się jej sztandarem, a przecież śpiewała piosenkę Krafftówny, którą dał jej do wykonania Władysław Szpilman", wyjaśniał.
Historia ta, choć pełna kontrowersji, zakończyła się szczęśliwie. Piosenka, która początkowo nie była przeznaczona dla Santor, na zawsze stała się jej znakiem rozpoznawczym i jednym z najważniejszych utworów w jej repertuarze. Dziś trudno wyobrazić sobie polską muzykę bez tego walca – emocjonalnego, nostalgicznego i pełnego pasji, który na stałe zagościł w sercach fanów Ireny Santor. „Dzisiaj trudno jest już dojść prawdy. Bo jednak pani Irena Santor nagrała tę piosenkę, jeszcze zanim zaprezentowała ją w Sopocie, jako singiel w 1960 roku, w wydawnictwie muzycznym Synkopa. Trudno mi uwierzyć, że ta płyta przeszła wówczas bez echa, że wiadomość o niej nie dotarła do twórców piosenki. Przypuszczam raczej, że w 1960 roku twórcy tej piosenki i jej pierwsza wykonawczyni nie zakładali, że stanie się wielkim przebojem i znakiem rozpoznawczym dopiero zaczynającej solową karierę pieśniarki "Mazowsza", podsumował Remigiusz Grzela.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ten hit lat 80. pogrążył parę kochanków. Był na ustach milionów ludzi
