Miał być hit, skończyło się na tłumaczeniach. Internauci twierdzą, że ten duet nie przejdzie do historii
Duet Karpieal‑Bułecki i Justyny Steczkowskiej – miał być muzycznym wydarzeniem, a skończył jako temat rozmów pełnych zawodu. W singlu „Pójdę tam” fani zarzucają Staszkowi próbę wykorzystania sławy partnerującej mu artystki...

Singiel „Pójdę tam” miał być artystycznym spotkaniem – połączył góralską wrażliwość Staszka Karpiela‑Bułecki z pełnym emocji głosem Justyny Steczkowskiej. Ale premiera pociągnęła za sobą fale krytyki i zarzuty o marketingowy zabieg.
Przyjaźń przed duetem – 30 lat wspólnych opowieści Staszka z Gór i Justyny Steczkowskiej
Stanisław Karpiel‑Bułecka i Justyna Steczkowska znają się od prawie trzech dekad. Ich znajomość rozpoczęła się podczas wspólnych tras koncertowych, a zacieśniła dzięki podróżom artystycznym za ocean. W USA, na trasie dla Polonii, zrodził się pomysł, by połączyć siły w jednym utworze. Jak mówił Staszek, od zawsze cenił Justynę za klasę, profesjonalizm i otwartość. Ona z kolei podkreślała ich wspólne wartości i miłość do muzyki opartej na emocjach.
"Zawsze jak gdzieś spotkamy się na trasie, to staramy się znaleźć ten czas dla siebie. Zawsze jest ta bliskość, to, żeby porozmawiać najnormalniej w świecie, nie tylko o stronie artystycznej. Ostatnio mieliśmy przyjemność koncertować razem w Egipcie. Trzeba umieć znaleźć takie miejsce, żeby ten czas poświęcić na rozmowę" — przyznał muzyk w rozmowie z prowadzącymi "Dzień Dobry TVN".
Internauci oskarżają Stanisława Karpiela-Bułeckę o chęć wypromowania się
Choć intencje twórców były czyste, odbiór w sieci okazał się daleki od oczekiwań. Wielu internautów skrytykowało Staszka, zarzucając mu próbę „przylepienia się” do wielkiej marki Steczkowskiej. Wielu słuchaczy jednak miało poczucie, że duet był tylko z nazwy, a utwór bardziej przypominał solowy występ z dodatkiem wokalu. Oburzyła ich także nieobecność Justyny w teledysku, do czego muzyk odniósł się podczas wizyty w Radiu Złote Przeboje.
"Dlaczego nie ma Justyny w teledysku? Dlaczego nie ma tamtego?'. Ja oczywiście się z tego tłumaczę. [...] Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało teraz, ale więcej czasami nie znaczy lepiej. (....) Oczywiście nie podchodziłem do tego, że ja muszę mieć Justynę, bo przez to marketingowo będzie super. To jest zawsze pewne i jasne, ale ja podszedłem do tego tak, że po prostu Justyna mi do tego numeru pasowała" — tłumaczył Staszek Karpiel-Bułecka.
- ZOBACZ TEŻ: Netflix szykuje film o rockowej legendzie czasów PRL. Tę historię chciano wymazać z pamięci

Justyna Steczkowska staje w obronie przyjaciela
Utwór „Pójdę tam” miał być metaforyczną podróżą – zarówno duchową, jak i dosłowną – do miejsc, które koimy wspomnieniami. Karpiel‑Bułecka napisał tekst osobiście, a produkcją zajął się Jerzy Runowski. W nagraniach udział wziął także Arek Dziedzic. Klip kręcony w tatrzańskich dolinach i na szczytach Tatr idealnie podkreślał pierwiastek góralskiej duszy. Stylistycznie to ballada ambientowa z elementami muzyki etnicznej, w której wokale Justyny miały być – jak sama powiedziała – delikatnym tłem.
"Piękna ballada z bardzo pięknym tekstem też, więc pomyślałam: 'Akurat do tego to mój głos się nadaje'. I wymyśliłam te wokalizy, tak żeby mój głos nie przeszkadzał, ale był jak gdyby 'kolorem' w tej piosence. Bo to jest piosenka Staszka z Gór, a ja jestem tam gościem, mam nadzieję, na tyle miłym, że państwu się podoba" – mówiła Steczkowska w Radiu Złote Przeboje w odpowiedzi na zarzuty, że w utworze praktycznie jej nie słychać.
Wokalistka podkreślała, że propozycja była szczera, a ona zaakceptowała ją w pełni świadomie. Dla niej kluczowe było, że utwór jest subtelny, intymny i niesie prawdę emocjonalną – dlatego nie miała potrzeby, by nadawać mu bardziej widowiskowej formy.
Co dalej? Czy duet ma szansę zostać w pamięci?
Pomimo mieszanych opinii i licznych kontrowersji, singiel zdobył ponad 550 tys. odsłon (stan na 6 sierpnia 2025). To pokazuje, że duet, choć niepozbawiony wad, przyciąga uwagę. Czy zapisze się w historii polskiej muzyki? To pokaże czas – choć część fanów i krytyków już teraz twierdzi, że był to projekt efemeryczny. Jedno jest pewne – oboje artyści pokazali, że nadal potrafią wzbudzać emocje. A to w show-biznesie wciąż znaczy bardzo wiele.
