Największy hit z lat 90. mógł nigdy nie powstać. Zaskakujące, co się działo za kulisami współpracy
To jeden z najbardziej poruszających utworów w historii rocka. „Show Must Go On" ukazało się 14 października 1991 roku jako ostatni singiel z albumu „Innuendo", wydanego tuż przed śmiercią Freddiego Mercury’ego. Choć minęły lata, fani wciąż zadają sobie pytanie: jak powstała ta niezwykła, pełna emocji piosenka?

Był schorowany, coraz słabszy, ale... nie przestał śpiewać. Freddie Mercury, legenda sceny i charyzmatyczny frontman zespołu Queen, do samego końca nie pozwolił, by choroba odebrała mu to, co kochał najbardziej – muzykę. „Show Must Go On” to nie tylko jeden z największych hitów zespołu. To również ostatnie, poruszające pożegnanie artysty z fanami.
Piosenka, która powstała z bólu. Inspiracja przyszła nagle
Kiedy w 1987 roku Mercury usłyszał diagnozę, nie chciał litości. Nie było oficjalnych oświadczeń, łez na scenie, rezygnacji. Była za to muzyka. Brian May, jego wieloletni przyjaciel i gitarzysta zespołu Queen, opowiedział kiedyś, że melodia „Show Must Go On” dosłownie „wpadła mu do głowy”, jakby była już gdzieś wcześniej zapisana, czekając na swój moment.
I ten moment nadszedł. Razem z pozostałymi członkami zespołu stworzyli jeden z najbardziej emocjonalnych utworów w historii rocka. Freddie wiedział, że to jego ostatnia szansa, by powiedzieć światu coś ważnego.
CZYTAJ TEŻ: Napisał go na serwetce. W latach 90. ten hit podbił serca wszystkich Polaków

Emocjonalne przesłanie i muzyczne dziedzictwo Queen. Tak powstał utwór „Show Must Go On"
Gdy Brian May zobaczył Freddiego przed nagraniem wokalu, miał wątpliwości. Artysta był wycieńczony, fizycznie niemal nie do poznania. Ale Mercury tylko się uśmiechnął. „Zrobię to, skarbie!”, powiedział z typową dla siebie nonszalancją. I zrobił. Weszło za pierwszym razem.
Dziś, słuchając wersów takich jak „My make-up may be flaking but my smile still stays on”, trudno nie poczuć dreszczy. To nie jest zwykła piosenka. To list od człowieka, który wiedział, że odchodzi, ale nie zamierzał się żegnać ze łzami. Muzyk był już zbyt słaby, by stanąć przed kamerą i nagrać teledysk. Dlatego zespół stworzył teledysk z archiwalnych materiałów, koncertów, występów, wspomnień. Powstał kolaż obrazów, które dziś mają wartość bezcenną. Nie widać na nich cierpienia, tylko pasję i życie.
Po premierze singla fani zaczęli się domyślać prawdy. Potwierdzenie przyszło 24 listopada 1991 roku – dzień po oficjalnym oświadczeniu o chorobie Freddiego. Świat stracił ikonę, ale zyskał coś, co przetrwało dekady: utwór, który stał się symbolem siły, odwagi i... pięknego pożegnania.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ten hit z lat 70. kocha cały świat, ale nieliczni znają jego historię. Nie uwierzysz, co było inspiracją dla kultowego zespołu
