Nim stał się legendą, był tylko młodym chłopakiem z Memphis. Wystarczyła jedna piosenka, by zmienić wszystko.
Zaczęło się niewinnie. Od przypadkowej improwizacji w małym studio w Memphis. Kilka dźwięków, niespodziewana decyzja producenta i... historia muzyki zmieniła bieg. Nikt wtedy nie przypuszczał, że to właśnie ten utwór rozpocznie drogę do legendy. Ale czy wszystko przebiegło uczciwie?

Elvis Presley nie od razu był "Królem". Jednak już jego pierwszy singiel jasno pokazał, że ma w sobie coś wyjątkowego. W lipcu 1954 roku nagrał cover utworu „That's All Right” Arthura Crudupa. Z pozoru niepozorne nagranie stało się lokalnym fenomenem, a dziesiątki telefonów do radiostacji tylko to potwierdzały. Publiczność błagała o więcej. Tak narodziła się legenda.
Narodziny Króla. Jak Elvis Presley nagrał swój pierwszy singiel
Wszystko zaczęło się w Sun Studio w Memphis. Presley, w towarzystwie gitarzysty Scotty'ego Moore'a i kontrabasisty Billa Blacka, podczas luźnej przerwy zaczął grać dla zabawy fragment bluesowego kawałka „That's All Right”. Zamiast klasycznego, wolnego tempa – wybrał dynamiczną, pełną energii wersję. Producent Sam Phillips nie miał wątpliwości: to trzeba nagrać.
Nagranie trafiło do lokalnych rozgłośni i... wywołało prawdziwą burzę. DJ Dewey Phillips z WHBQ przyznał, że odbierał dziesiątki telefonów od słuchaczy proszących o powtórkę. Oficjalna premiera singla miała miejsce zaledwie dwa tygodnie po sesji nagraniowej. Choć nie trafił na ogólnokrajowe listy przebojów, jego sukces był bezdyskusyjny. Presley błyskawicznie zyskał rozpoznawalność i zaczął koncertować.

„That's All Right”. Przypadek, który zapisał się w historii
Na etykiecie singla widniało nazwisko Arthura Crudupa jako kompozytora. Jednak według relacji przytaczanych m.in. przez Dave'a Szatmary'ego w książce „Rockin' In Time”, bluesman nigdy nie otrzymał tantiem za tę wersję. Do dziś temat powraca w branżowych dyskusjach jako przykład muzycznej niesprawiedliwości.
Choć „That's All Right” był tylko początkiem, pokazał, jak wielki potencjał drzemie w młodym Elvisie. Zmienił brzmienie, przyspieszył tempo, a przy tym nie zatracił ducha bluesowego oryginału. Tym jednym utworem rozpoczął nową erę w historii muzyki. Jak się później okazało – był to dopiero pierwszy krok na drodze do tytułu "Króla Rock'n'Rolla".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dzięki jednemu hitowi kultowy artysta odbudował swoje życie. W latach 80. znał go każdy
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
