Reklama

Gdy ogłosił trasę koncertową, fani zadrżeli z zachwytu. Po długiej przerwie w końcu postanowił wrócić na dużą scenę. Nic więc dziwnego, że stęsknieni fani z wypiekami na twarzy czekali na sprzedaż biletów, które w Polsce rozeszły się w zaledwie kilka minut. Piątego sierpnia Tauron Arena w Krakowie wypełniona była radością, miłością i łzami wzruszenia. Wszystko za sprawą Shawna Mendesa.

Reklama

Shawn Mendes zaczarował publiczność. Tak wyglądał koncert w Krakowie

Za nami koncert, na który fani czekali bardzo długo. Shawn Mendes powrócił na scenę w wielkim stylu. Przypomnijmy, że artysta zrobił kilkuletnią przerwę od występowania ze względu na problemy zdrowotne. „Po rozmowach z moim zespołem i współpracy z niesamowitą grupą specjalistów ds. zdrowia, stało się dla mnie jasne, że muszę poświęcić czas, którego nigdy wcześniej sobie nie dałem — by odnaleźć równowagę i wrócić silniejszy. [...] Muszę potraktować moje zdrowie priorytetowo. Poświęcam dużo czasu na terapię, wrócenie do równowagi", wyjaśniał w oficjalnym oświadczeniu.

Wczorajszy koncert w ramach trasy koncertowej On The Road Again nie był obfity w fajerwerki, nadmierne wizualizacje, czy zbędne dodatki. Najważniejsza była atmosfera, którą zbudował wokalista, bez żadnych kontrowersji. Shawn nie musiał przygotowywać specjalnej choreografii, nie używał playbacku, co niedawno zarzucono między innymi Jennifer Lopez. 26-latek jest inny. Daleko mu do perfekcyjnych i odliczonych co do sekundy występów w stylu Beyoncé.

Muzyk od lat przecież buduje swoją karierę na autentyczności i skromności. Mimo minimalizmu potrafi zaczarować publiczność i wprowadzić w odpowiedni klimat. Tak też było piątego sierpnia. Tylko on, gitara i jego zespół akompaniujący. I to wystarczyło, by zachwycić krakowską publiczność, która momentami tak głośno śpiewała, że zagłuszała samego artystę. „Wczorajszy koncert był absolutnie wyjątkowy i nie da się ukryć, że po kilkuletniej przerwie od dużych tras, Shawn wrócił na scenę z nową energią. To było nie tylko słychać, ale też widać w jego zachowaniu, kontakcie z publicznością i scenicznej swobodzie. Szczególnie poruszyła mnie jego szczera interakcja z fanami. Naprawdę było czuć, że darzy polskich fanów ogromną sympatią, co wielokrotnie podkreślał na scenie", mówi nam Dawid Rakowski, influencer i TikToker, który już siódmego sierpnia będzie na szóstym już koncercie Mendesa.

Shawn Mendes
Shawn Mendes Matt Jelonek/Getty Images

Kanadyjczyk jest jednym z tych wokalistów, którego uśmiech słychać w każdej piosence. Widać, że powrót na scenę daje mu ogromną radość, a spotkanie z fanami działa na niego kojąco. Nie zamyka się w czterech ścianach i nie stawia przed sobą muru, którego nie da się przeskoczyć. Dzień przed koncertem wyszedł do fanów, by dać im autograf i zrobić sobie z nimi pamiątkowe zdjęcie. Oczywiście, jak każdy człowiek potrzebuje przestrzeni, a intensywna praca może go przytłoczyć. Być może z tego powodu postanowił ułożyć tak setlistę, by w napiętym grafiku znaleźć chwilę wytchnienia, zwłaszcza że to dopiero początek nowej ery wokalisty i kolejnych zobowiązań zawodowych. „Wydaje mi się, że Shawn zacznie coraz śmielej eksperymentować. Może sięgnie po mniej oczywiste inspiracje, może więcej będzie w tym alternatywy. I szczerze mówiąc, cokolwiek stworzy, i tak będzie hitem — nie tylko dlatego, że ma ogromny talent, ale też dlatego, że przez lata zbudował sobie lojalną, zaangażowaną grupę fanów, która pójdzie za nim w każdą muzyczną stronę", wyznał Dawid Rakowski w rozmowie z Karolem Sową. Twórca internetowy zaznaczył, że dzień po koncercie w Krakowie wyleciał do Budapesztu na Sziget Festival, gdzie również wystąpi Shawn.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ten HIT z 2002 roku zalewa TikToka. Polacy oszaleli na punkcie tego virala

Shawn Mendes porwał tłumy w Krakowie. Na ten koncert wierni fani czekali kilka lat

Od pierwszych sekund wiadomo było, że będzie to niezapomniany wieczór. Kiedy ze sceny wybrzmiało „There's Nothing Holdin' Me Back", cała hala zamieniła się w jeden wielki chór. Kolejne przeboje – „Wonder", „Treat You Better", „Youth”, „Stitches", czy niezwykle poruszające „Heart of Gold" – tylko podkręcały atmosferę.

Dla fanów był to wieczór pełen emocji. Łzy szczęścia, śpiewy, przytulasy – wszystko było na swoim miejscu. Artysta nie zapomniał też o symbolicznym geście – przyjął od jednej z fanek polską flagę. Choć początkowo zawisła odwrotnie, jego team szybko naprawił ten drobny błąd. Najważniejsze było przesłanie – szacunek i miłość do miejsca, w którym występuje.

Niektórzy zauważyli, że koncert był krótki. Faktem jest, że ponad 90 minut szybko przeleciało, lecz całe show składało się z największych hitów wokalisty oraz kilku utworów z najnowszego albumu, dzięki czemu wszyscy zatracili się w beztroskiej atmosferze. Warto dodać, że fani zachowali się fenomenalnie. Udało się bezbłędnie wykonać wcześniej zaplanowane akcje, co zachwyciło Shawna. Artysta rzadko, lecz się uzewnętrzniał. Podkreślił również, że uwielbia odwiedzać nasz kraj i kocha polski akcent. Zanim dołączył się do akcji polskich fanów i założył od nich wianek na głowę, wyznał, że uwielbia obserwować młodych ludzi, którzy są otwarci, wolni, kochający i uprzejmi.

Wieczór zakończył się mocnym uderzeniem – „In My Blood", konfetti, światła i... łzy wzruszenia. Bo chociaż Shawn Mendes nie potrzebuje scenicznego blichtru, jego obecność robi piorunujące wrażenie. Fani długo jeszcze nie mogli ochłonąć – śpiewali pod TAURON Areną do późnych godzin, celebrując wspólne chwile z ukochanym artystą.

Czyż to nie właśnie o to chodzi w muzyce? O emocje, ogromną miłość, szacunek, szczerość i ten magiczny kontakt z fanami, który zostaje na zawsze i buduje niesamowitą więź.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: Ten hit lat 90. dostał drugie życie. Ikona polskiej muzyki i Dawid Podsiadło niespodziewanie to zrobili. Fani oniemieli z zachwytu

Shawn Mendes
Shawn Mendes Matt Jelonek/Getty Images
Reklama
Reklama
Reklama