Ten hit lat 80. cieszył się popularnością na weselach. Niewielu wie, że gigantyczny przebój ikony rocka skrywa mroczną tajemnicę
Miał być intymnym wyznaniem po rozstaniu, stał się hymnem miłości... choć niósł mroczne ostrzeżenie. „Every Breath You Take” od 40 lat święci triumfy na listach przebojów i weselnych parkietach, a tak naprawdę opowiada o zazdrości i utracie kontroli. Jak to możliwe, że najciemniejszy utwór The Police rozkochał w sobie miliony?

To miał być prosty utwór o bólu po rozstaniu, a stał się nieśmiertelnym przebojem z mrocznym przesłaniem. "Every Breath You Take" od ponad 40 lat triumfuje w sercach słuchaczy. Oto historia hitu The Police!
"Paskudna piosenka" według Stinga, czyli jak powstało "Every Breath You Take"
Rok 1983. Sting, frontman The Police, wypowiada słowa, które do dziś zaskakują: „Myślę, że to paskudna piosenka, naprawdę zła. Chodzi w niej o uczucie zazdrości, inwigilację i chorobliwą potrzebę posiadania”. Właśnie tak opisał utwór, który miesiącami królował na szczycie Billboardu i uczynił z jego zespołu legendę.
Piosenka powstała rok wcześniej, kiedy muzyk przeżywał głębokie załamanie po rozpadzie pierwszego małżeństwa. Czuł się zdradzony, opuszczony, a w tekstach kipiał zazdrością. Z bólu zrodził się hit – z ironicznym, wręcz złowieszczym przekazem.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tę balladę z lat 80. kochają Polacy. Aż trudno uwierzyć, że historia tego hitu zaczęła się w sądzie

Mroczne przesłanie ukryte w aksamitnym brzmieniu
Bas kołysze, gitara brzmi ciepło, perkusja rytmiczna i spokojna – "Every Breath You Take" hipnotyzuje melodią. Ale tekst? Przerażający.
„Czy nie widzisz, że należysz do mnie?” – śpiewa Sting. Z perspektywy lat muzyk przyznaje, że piosenka miała zupełnie inny wydźwięk, niż wszyscy myśleli. Tylko że większość słuchaczy nigdy się nad tym nie zastanowiła. Ulegli urokowi melodii, nie słowom. „Myślę, że "Every Breath You Take" to moja piosenka, która odniosła największy sukces i prawdopodobnie jest znana bardziej niż wszystkie inne […] Na początku wydaje się bardzo romantyczna, w jakiś sposób uwodzicielska, co jest tym, czym chciałem, żeby pierwotnie była, ale jeśli się w nią wsłuchasz, zdasz sobie sprawę, że jest w niej rodzaj kompulsywności, która przechodzi wręcz do obsesji, gdzie zaczyna być całkiem złowroga”, opowiadał w rozmowie z BBC [cytat za pgenarodowy.pl]. Mimo upływu lat Sting wciąż dostaje wiadomości od ludzi, którzy z dumą wspominają, że to właśnie ten utwór towarzyszył im w najpiękniejszym dniu życia. Piszą, że „Every Breath You Take” rozbrzmiewało podczas ich pierwszego tańca, że to ta piosenka zapisała się w ich miłosnej historii. A on? Nigdy nie odbiera im tej narracji.
Nie mówi wprost, że to pieśń o obsesji, bólu i zatraceniu kontroli. Bo według niego – to, co słyszymy i czujemy, jest równie ważne, jak to, co zostało napisane. Każdy słuchacz ma prawo do własnej interpretacji, nawet jeśli odbiega ona od zamysłu autora. Dla niego samego ten utwór ma drugie dno – niejednoznaczne, pełne emocji, które nie przestają rezonować z publicznością.
CZYTAJ TEŻ: To miał być świąteczny hit, powstał przebój wszech czasów. Rozsławił go uwielbiany film

Prawda jest taka, że mimo kontrowersji i mroku ukrytego między wersami, piosenka nieustannie przyciąga. Wciąż budzi emocje. I wciąż – po czterech dekadach – ludzie nie mogą się jej nasłuchać.
„Cały czas otrzymuję od ludzi listy, w których piszą: "To nasza ulubiona piosenka. Była grana na naszym weselu", a ja nigdy nie przekonuję ich, mówiąc o tym, jakie jest znaczenie piosenki. Uważam, że sens słów tekstów jest taki, jak Ty go odczytasz, ale dla nie ma to podwójne znaczenie. Myślę, że jest całkiem mocna. Ludzie cały czas chcą jej słuchać”, dodawał.
Sprawdź też: Skreśleni przez wytwórnię, pokochani przez świat. Ten album zmienił ich życie raz na zawsze
Konflikty, które zakończyły karierę The Police
To, co miało być największym sukcesem zespołu, okazało się też początkiem końca. Napięcia narastały. Stewart Copeland i Andy Summers nie ukrywali frustracji wobec dominacji Stinga. Praca nad piosenką przebiegała osobno – jeden nagrywał rano, drugi wieczorem, byle się nie spotkać.
Copeland po latach nie gryzł się w język: uznał, że to „najlepsza piosenka Stinga z najgorszą aranżacją”. Narzekał na brak rytmu i zmarnowaną szansę. Mimo to piosenka przyniosła zespołowi miliardy i tytuł najlepszego hitu ich kariery.
„Tak naprawdę nikomu z nas nie podobała się ta piosenka. Nikt nie uważał, że to wspaniały utwór. To po prostu nie działało. Było wiele dyskusji na temat tego, gdzie powinna znajdować się stopa, bas i tak dalej. Dotarliśmy do takiego momentu, w którym... Był on pełen napięcia, ponieważ czuliśmy, że Sting i tak opuści zespół. Ale próbowaliśmy skończyć, choć nie umieliśmy uporządkować tego utworu. Później znaleźliśmy się w reżyserce i Sting powiedział: do mnie: "No cóż, zrób to po swojemu", opowiadał Andy Summers w podcaście "On the Record".
Od premiery minęło ponad 40 lat, a "Every Breath You Take" wciąż pozostaje jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów świata. Jest też jednym z najbardziej niezrozumianych. Łatwo zapomnieć, że za aksamitnym brzmieniem kryje się historia obsesji, bólu i kontroli.
źródło: muzyka interia, ekska rock