Ten hit lat 80. narodził się dzięki zakazanemu filmowi. Polacy słuchali w zachwycie
Była połowa lat 80., kiedy do polskich domów docierała nowa moda – kasety wideo oglądane spod lady i melodie, które przenosiły w zupełnie inny świat. Właśnie wtedy powstał utwór, który zamiast tłumaczenia francuskiego tekstu otrzymał nowe życie – lekki, zalotny i pełen wdzięku. „Mały elf” szybko oczarował słuchaczy, a jego wykonanie stało się jednym z najbardziej zmysłowych momentów polskiej estrady.

Był rok 1984, a w Polsce czas kolejek po bułgarskie wina, skromnych sylwestrowych programów i kaset wideo oglądanych ukradkiem. Właśnie wtedy Halina Frąckowiak zadzwoniła do Jacka Cygana z niecodzienną prośbą: chciała polskiego tekstu do słynnej melodii Pierre’a Bacheleta z filmu Emmanuelle. Nie chodziło o tłumaczenie, ale o lekką, zabawną i zmysłową piosenkę, która odda wdzięk francuskiego oryginału.
Jak Jacek Cygan „legalnie” obejrzał film Emmanuelle
Autor tekstów nie ukrywa, że zanim usiadł do pracy, musiał zobaczyć film. W tamtych czasach nie było to łatwe – porn*grafia była zakazana, a kasety można było dostać jedynie „spod lady”. Cygan z rozbawieniem wspominał, że to był jedyny raz w życiu, kiedy oglądał nagie sceny… całkiem legalnie, bo „służbowo”. Szukając odpowiedniego polskiego brzmienia dla „Emmanuelle”, znalazł własny trop – „Mały elf”. Tak powstała opowieść o ulotnym kochanku, który pojawia się i znika, zostawiając po sobie tęsknotę i żal.
- ZOBACZ TEŻ: To był hymn wolności w PRL. Refren tego hit wszyscy śpiewali zupełnie inaczej. Na przekór władzy
„Mały elf” na scenie
Premiera piosenki miała miejsce w sylwestrowym programie Telewizji Polskiej, kończącym rok 1984. Frąckowiak pojawiła się na tle gipsowych greckich bogiń, w białej, niemal tiulowej sukni. Jej włosy rozświetlone od tyłu wyglądały jak aureola. Reżyser pozwolił sobie nawet na odrobinę dosłowności – w roli tytułowego elfa obsadził… kompozytora Aleksandra Nowackiego, lidera zespołu Homo Homini.
Piosenka, która została w pamięci
„Mały elf” szybko zdobył serca publiczności. Delikatny, zalotny, zmysłowy – był zupełnie inny niż większość polskich przebojów tamtych czasów. Do dziś wielu fanów Haliny Frąckowiak wspomina ten utwór jako jedną z jej najbardziej niezwykłych interpretacji. A dla Jacka Cygana była to kolejna okazja, by udowodnić, że potrafi zamienić nawet filmowy przebój w coś zupełnie nowego i magicznego.

Źródło: Jacek Cygan, Życie jest piosenką, Wydawnictwo Znak.