Reklama

„Biały krzyż” to ballada zespołu Czerwone Gitary z 1968 roku, która stała się kultowym przebojem PRL‑u. Niewielu wie, że to też bardzo osobista piosenka Krzysztofa Klenczona. I że ukrywa wzruszającą historię – wokalista napisał ją dla swojego ojca, który był żołnierzem wyklętym.

Reklama

W tej piosence wszystko do siebie pasuje – melodia, piękne słowa, charyzmatyczny głos Krzysztofa Klenczona. Do tej pory cieszy się powodzeniem na Youtubie. „Ciarki idą i łzy płyną”, komentują słuchacze. Podkreślają, że w trzech minutach piosenki Klenczon powiedział tak wiele. „Biały krzyż” brzmi jak uniwersalna pieśń o poległych. Ale został stworzony w bardzo konkretnych okolicznościach – jako hołd dla Czesława Klenczona, ojca Krzysztofa. Ukrywana symbolika i wybieg przed ówczesną cenzurą uczyniły z tej ballady jeden z kultowych utworów PRLu.

Skąd się wzięła kultowa piosenka i dla kogo była napisana?

W 1945 roku ojciec Krzysztofa Klenczona, Czesław, został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Był żołnierzem Armii Krajowej – władze komunistyczne uznawały takich ludzi za wrogów państwa. Żołnierzy wyklętych. Ojciec Krzysztofa Klenczona uciekł z aresztu. Nie czekał na proces, spakował się i jako Antoni Ambroziak zaszył się w okolicach Czaplinka. Jego żona Helena przestrzegła dzieci, aby na pytania o ojca odpowiadały, że nie żyje. Przez ponad dekadę żył w ukryciu, wracając do rodziny dopiero po październiku 1956 roku. Mały Krzysztof dorastał bez ojca, który wrócił, gdy syn był już nastolatkiem. Gadali godzinami, nadrabiali stracony czas. Ten powrót stał się jednym z najmocniejszych wspomnień wokalisty.

Czytaj także: Seweryn Krajewski i Krzysztof Klenczon: o konflikcie muzyków mówiła cała Polska

Biały krzyż powstał na wycieczce w Zakopanem

„Biały krzyż” powstał podczas górskiej, zakopiańskiej wędrówki Klenczona i tekściarza Janusza Kondratowicza. Widok osamotnionego, brzozowego krzyża zainspirował tekst o żołnierzu, który nie wrócił z walki. Janusz Kondratowicz, sławny tekściarz Trubadurów, tak wspominał narodziny piosenki: „Któregoś ranka w Zakopanem, po pracowitej nocy, wybraliśmy się na spacer na nartach, już nie pamiętam, pod Cyrlę czy pod regle, i zabłądziliśmy. Szukaliśmy drogi powrotnej i nagle Krzysztof zobaczył samotny krzyż”. Zaczęli się zastanawiać, „kto pod nim śpi”. Ktoś bezimienny, zapomniany, a może… „jak mój nieżyjący już ojciec – powiedział Klenczon – były żołnierz AK”.

Jego ojciec tak naprawdę zmarł dopiero w 1975 roku, ale może Klenczon miał już w głowie legendę o ojcu. Janusz Kondratowicz chciał zatytułować piosenkę „Gdy zapłonął świat", Klenczon obstawał jednak przy swoim tytule.„Czy myśmy tam pod reglami zobaczyli, jak zapłonął świat, czy biały krzyż? Nie ma mowy, musi być „Biały Krzyż”, tłumaczył. Pierwsza zwrotka piosenki od razu przykuwała uwag: „Gdy zapłonął nagle świat / Bezdrożami szli przez śpiący las / Równym rytmem młodych serc / Niespokojne dni odmierzał czas / Gdzieś pozostał ognisk dym / Dróg przebytych kurz, cień siwej mgły / Tylko w polu biały krzyż / Nie pamięta już, kto pod nim śpi..."

Czytaj także: W Polsce był idolem, a w Chicago taksówkarzem. Krzysztof Klenczon zawsze żył na własnych warunkach

Zespół Czerwone Gitary, Polska, 1968. Jerzy Skrzypczyk (L), Seweryn Krajewski (P), Krzysztof Klenczon (C), Bernard Dornowski (dół).
Zespół Czerwone Gitary, Polska, 1968. Jerzy Skrzypczyk (L), Seweryn Krajewski (P), Krzysztof Klenczon (C), Bernard Dornowski (dół). Fot. PAP/Ryszard Okoñski

Klenczon składa kwiaty pod mikrofonem. Rodzi się legenda

Wydana w 1968 roku piosenka szybko zdobyła ogromną popularność. Choć niejednokrotnie jej emisja była ograniczana, a wykonania cenzurowane. Publiczność zawsze jednak reagowała na nią z entuzjazmem i wzruszeniem.

W 1969 roku zespół Czerwone Gitary wykonał „Biały krzyż” podczas Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Byli ubrani zgodnie z ówczesną moda w żaboty, wąskie marynarki i wąskie spodnie. Ale kiedy zaśpiewali, w amfiteatrze zrobiło się cicho. Kiedy po wykonaniu piosenki Krzysztof Klenczon położył koło mikrofonu wiązankę kwiatów, ludzie wiwatowali. On zszedł ze sceny bez bisu, tłum długo bił brawo. W odpowiedzi powiedział tylko: „tej piosenki nigdy nie bisowałem... jeśli macie bijące serca, zrozumiecie dlaczego”. Widzowie zrozumieli. Szczególnie poruszająca była ostatnia zwrotka: „Bo nie wszystkim pomógł los wrócić z leśnych dróg / Gdy kwitły bzy / Tylko w polu biały krzyż nie zapomni już / kto pod nim śpi” – śpiewał Krzysztof Klenczon.

Lata 60. i 70. to nie były czasy na śpiewanie o AK, nie mówiąc już o żołnierzach wyklętych. Dlatego Klenczon i Kondratowicz napisali piosenkę bez tych konkretnych odniesień. Ale władze PRL i tak niechętnie zgadzały się na jej publiczne wykonania – często dopiero pod warunkiem pominięcia ostatniej, cytowanej przed chwilą zwrotki. Do piosenki został wpleciony motyw z pieśni partyzanckiej (opartej na rosyjskiej melodii) „Rozszumiały się wierzby płaczące” – co pozwalało odbierać „Biały krzyż” jako rzecz o partyzantach. Jedni mówią, że Klenczon zanucił fragment partyzanckiej piosenki, żeby rozbroić cenzurę. Inni, że kawałek tej melodii był narzucony z góry. Dzisiaj już trudno dojść, jak to rzeczywiście było.

„Biały krzyż” śpiewali Piotr Cugowski i Justyna Steczkowska

Z biegiem lat „Biały krzyż” stał się pieśnią pokoleniową. W czasach „Solidarności” jego symbolika nabrała nowego znaczenia. Wykonywano go podczas rocznic, manifestacji i protestów. Zyskał też drugie życie w interpretacjach młodszych artystów. Piosenka nie zestarzała się ani trochę. To wielki sukces Klenczona i Kondratowicza. W XXI wieku sięgają po nią nie tylko muzycy, ale też nauczyciele, harcerze i filmowcy. W utworze odnaleźć można echo wartości, które zawsze są cenne – odwagi, pamięci, cichego heroizmu.

To piosenka, która łączy pokolenia. Przypomina o ludziach, którzy odeszli bez fanfar, zostawiając za sobą tylko „biały krzyż”. Zdani teraz jedynie na naszą pamięć. „Biały krzyż” śpiewali między innymi Stan Borys, Piotr Cugowski, Justyna Steczkowska, Skubas czy Anna Maria Jopek.

Reklama

Czytaj także: Ten wielki hit to hołd złożony córce. Nie zgadniesz, co dziś robi dziecko legendy Czerwonych Gitar

Krzysztof Klenczon, koncert pożegnalny w Sali Kongresowej, Warszawa, 18.04.1972 rok
Krzysztof Klenczon, koncert pożegnalny w Sali Kongresowej, Warszawa, 18.04.1972 rok PAP/Ireneusz Radkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama