Ten hit z lat 70. kocha cały świat, ale nieliczni znają jego historię. Nie uwierzysz, co było inspiracją dla kultowego zespołu
Wśród wszystkich hitów Queen ten jeden niezmiennie budzi emocje. To prawdziwy manifest siły, pewności siebie i triumfu. „We Are The Champions” od dekad rozbrzmiewa na stadionach, w filmach i podczas najważniejszych momentów życia, bo przecież niemal każdy z nas chce choć raz poczuć się jak mistrz. Ale czy wiesz, że ten utwór został napisany z bardzo konkretnego powodu?

Członkowie zespołu szukali piosenki, która mogłaby zamykać koncerty z hukiem. Miał to być wspólny hymn dla publiczności i artystów. Podniosły, emocjonalny i pamiętny. W czasach, gdy „Bohemian Rhapsody” święciła triumfy, trudno było wyobrazić sobie, że cokolwiek może ją przebić. A jednak... „We Are The Champions” szybko stało się klasykiem.
Kulisy powstania „We Are The Champions” – jak Queen stworzyło hymn zwycięzców?
Freddie Mercury, tworząc tekst, miał przed oczami... kibiców piłki nożnej. W wywiadach przyznawał, że inspirowała go właśnie atmosfera stadionowa. Wokalista nie bał się kontrowersji. Kiedy Brian May usłyszał tekst po raz pierwszy, był w szoku. „Fred, nie możesz tego zrobić. Zabiją cię”, powiedział. Ale Mercury był nieugięty: „Ależ mogę”.
„Miał rację. To przeświadczenie napędza „We Are The Champions” od delikatnego początku aż po niedorzecznie napompowane zwieńczenie. Wokalista ani przez moment nie brzmi jak ktoś, komu brakowałoby choćby odrobiny pewności siebie. Grupa nagrała teledysk do nowego singla w New London Theatre w obecności niemal tysiąca zaproszonych fanów, którymi dyrygował Freddie w kostiumie Niżyńskiego. Po zaledwie jednym odsłuchu publiczność zareagowała tak, jakby słyszała nowy utwór tyle razy, co „Keep Yourself Alive” czy „Seven Seas of Rhye”, napisał Mark Blake w biografii „Queen. Królewska historia”.
CZYTAJ TEŻ: Ten wers tekstu zdradza wszystko. To dlatego fani wiedzą, że „Mr Perfectly Fine” to utwór o Joe Jonasie

Stadionowa magia – jak „We Are The Champions” podbiło sportowy świat
W 2011 roku amerykańscy naukowcy uznali „We Are The Champions” za... najbardziej wpadający w ucho kawałek w historii muzyki popularnej. Wysokie dźwięki, męski wokal, zmiany tonacji i długie frazy – ten miks działa jak muzyczne zaklęcie.
Nie bez powodu utwór stał się nieoficjalnym hymnem sportowych wydarzeń. Mundial 1994, finały Ligi Mistrzów, NHL, NBA, Premier League. Gdziekolwiek pojawia się zwycięzca, tam rozbrzmiewa właśnie ten kawałek. Ale to nie koniec. „We Are The Champions” od lat pojawia się również w kinie. „Obłędny rycerz” z Robbie'em Williamsem, „Zemsta frajerów”, „Simpsonowie”, a nawet kultowe „Potężne Kaczory 2”, gdzie młodzi hokeiści śpiewają go w finałowej scenie.
Queen stworzyło coś więcej niż tylko piosenkę – dali światu hymn zwycięzców, który nie traci mocy mimo upływu lat. A Freddie? Jak zwykle miał rację.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zaskakujące kulisy hitu wszech czasów zespołu Queen. Freddie Mercury był gotów na wszystko, by stworzyć arcydzieło
