Ten wielki hit lat 80. powstał w klubie w Chicago. Do dzisiaj śpiewa go cała Polska
Piosenka Andrzeja Rosiewicza, która podbiła serca Polaków i do dziś wywołuje uśmiech na twarzy. Żartobliwa, rytmiczna, nieco kontrowersyjna — idealnie oddała klimat swoich czasów. To nie tylko przebój, ale i popkulturowy fenomen.

To był hit! „Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny” — śpiewał Andrzej Rosiewicz, a wraz z nim cała Polska. Chwytliwy refren wywołuje uśmiech i wzbudza nostalgię. W 1980 roku Rosiewicz napisał o uroku polskiej kobiecości, żartobliwie zestawiając ją z zagranicznymi stereotypami. Efekt? Utwór zdobył główną nagrodę na Festiwalu Piosenki w Opolu i do dziś cieszy się popularnością.
Jak dziewczyny zrymowały się Rosiewiczowi z witaminami
Andrzej Rosiewicz skomponował piosenkę pod koniec 1979 lub na początku 1980 roku, podczas tournée po USA, gdzie występował z zespołem Perfect. Inspiracją do stworzenia utworu była atmosfera rewii — artysta występował w polonijnym klubie w Chicago, Milord Lounge. Widząc szesnaście młodych kelnerek w jednakowych strojach, spontanicznie wymyślił refren. Sam wspominał to tak:
„Występowałem z zespołem Perfect w Chicago, w klubie Milord Lounge. Dancingowy lokal polonijny, coś chyba na siedemset osób. Perfect, jeszcze wtedy bez Grześka Markowskiego, grał do tańca muzykę disco, ja z gitarką rozśmieszałem, robiłem jakieś przerywniki. Ponieważ byłem w Stanach, kraju rewii, a moim marzeniem było robić rewiowe widowiska, to kiedy zobaczyłem szesnaście kelnerek, młodych dziewczyn, tak samo ubranych w te stroje z napisem ‘Milord Lounge’ — no to już jest balet. W pewnym momencie odkładają tace i wychodzą na parkiet, a parkiet jest ogromny. Słowem: można startować. I wtedy, a to były urodziwe Polki, przyszło mi do głowy, że ‘najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny’, a potem jakoś poszło. Szwedki, Niemka, Czeszka... Miałem rewiowy numer, ale nie było czasu ani możliwości, żeby w tym Chicago to zrealizować. No bo potrzebny jest czas na opracowanie choreografii, duża orkiestra, a ja miałem ewentualnie Perfect”.

Piosenka była numerem jeden w Opolu
Po powrocie do Polski Andrzej Rosiewicz zaprezentował piosenkę w samochodzie dziennikarce Ewie Stramskiej, która od razu powiedziała: „To jest pierwsze miejsce w Opolu”. Wcześniej Rosiewicz przygotował występ w warszawskim klubie Stodoła z chórkiem rewelersów — tak nazywano męskie zespoły, zwykle kwartety, występujące w kabaretach lub rewiach. Wraz z nim na scenie pojawili się starsi panowie w szlafrokach, wywołując euforię na widowni. Piosenka zdobyła Grand Prix w konkursie „Premiery” podczas XVIII KFPP w Opolu, co otworzyło jej drogę do serc Polaków. Rosiewicz, wtedy jeszcze trzydziestokilkuletni, miał znakomity kontakt z publicznością. Zawsze był urodzonym showmanem — nie tylko śpiewał, ale też doskonale tańczył i potrafił zrobić show. Piosenka „Najwięcej witaminy…” stała się przebojem dancingów i potańcówek — każdy ją nucił: od pokolenia naszych dziadków i rodziców po młodszych odbiorców.
- ZOBACZ TEŻ: Ten ponadczasowy hit lat 80. mógł dziś brzmieć zupełnie inaczej. Cenzura była bezlitosna
Czy dzisiaj powstałaby taka piosenka? A może hamulcem byłaby poprawność polityczna?
Czy dzisiaj taka piosenka mogłaby powstać? W tekście pojawiają się żartobliwe porównania do innych nacji: Szwedki są chłodne, „polodowcowe”; Francuzki tylko pachną, i to firmą Coty; Niemki „dobre są żonę”, ale: „Jakbyś się czuł w domu czystym, oczywistym, gdyby w kuchni ktoś przy dziecku mówił po niemiecku?” Japonki są grzeczne, Czeszki śmieszne, bo śmieszy nas ich język — „Gdybym wydał się za Czeszkę, umarłbym ze śmiechu”. Wtedy było to akceptowalne, dzisiaj zapewne powstrzymałaby nas poprawność polityczna i obawa przed wyśmiewaniem innych. I, co tu dużo mówić — także seksizm.
Choć i w tamtych czasach pojawiały się kontrowersje. Krążyły plotki o nocie dyplomatycznej od rządu Czechosłowacji. Podobno zgłoszono zastrzeżenia, że wyśmiewa się piękny język Hrabala i Wojaka Szwejka (choć ponoć nie była to prawda). Wątpliwości budziła też zwrotka o Niemkach.
Różne narodowości są tu w przejaskrawiony sposób — choć z reguły ciepło — obśmiane, by na końcu, z autoironicznym zachwytem, dojść do wniosku, że polskie dziewczyny są najlepsze. Na YouTubie ktoś żartobliwie napisał, że to powinien być nasz hymn narodowy.
Polskie dziewczyny to jest to!
Chwytliwe słowa i melodia z rytmicznym układem wersów musiały podbić serca publiczności. Słowo „witamina” pełni tu funkcję metaforyczną — to nie tylko zdrowie, ale też uroda, wdzięk, wigor. Kobiecy urok staje się czymś, bez czego mężczyzna „nie może żyć”. W czasach PRL-u, kiedy dostęp do świata był ograniczony, taka piosenka miała również funkcję kompensacyjną — nie jesteśmy Zachodem, ale mamy nasze dziewczyny i one są najlepsze. „I chyba w całym świecie piękniejszych nie znajdziecie, za jeden uśmiech oddałbym Chicago, Paryż, Krym”.
Tekst „Najwięcej witaminy…” sprawnie wykorzystuje stereotypy. Choć dziś niektóre jego elementy mogą być postrzegane jako kontrowersyjne lub przestarzałe, nie trzeba do nich podchodzić zbyt serio. To piosenka, która wpada w ucho. Dziś żyje własnym życiem — pojawia się na koncertach, weselach, festynach. Często jest cytowana w mediach i podczas nostalgicznych wspomnień o PRL-u. W audycjach radiowych Rosiewicz wspomina, że utwór przyniósł mu sympatię polskich kobiet i wiele radości.
