Ania Rusowicz tylko w VIVIE! ujawnia rodzinne tajemnice. Mało kto o tym wiedział
W cieniu wielkiej sceny i muzycznej legendy kryje się opowieść o dziecku, które musiało dorosnąć szybciej niż inni. Anna Rusowicz wraca wspomnieniami do trudnych relacji z ojcem – nie tylko artystą, ale i chłopcem, który sam potrzebował matki…

- Krystyna Pytlakowska
Anna Rusowicz w szczerym wywiadzie dla magazynu „VIVA!” opowiada o skomplikowanej relacji z ojcem, Wojciechem Kordą, dzieciństwie bez jego obecności oraz o drodze do wybaczenia. Artystka dzieli się również refleksjami o macierzyństwie, samotności i miłości, której wciąż szuka.
Anna Rusowicz o ojcu: „Był chłopcem, który potrzebował matki”
[...]
Twój brat czuje podobnie? Rozmawiacie o tym?
Brat może ma mniej takich przemyśleń, ale sądzę, że to ostatnie widzenie się z ojcem miało na niego duży wpływ. Zobaczyliśmy w naszym tacie małe dziecko, jego nieporadność. I przekonaliśmy się, że nie mógł dźwignąć naszego wychowania, bo ciągle był małym chłopcem, który też potrzebował matki. A przecież dziecko nie może zajmować się drugim dzieckiem.
Kochasz go mimo wszystko?
Bardzo. I kocham moją mamę. Widzę, że mój syn jest podobny do dziadka. I mój brat. I ja. Jestem mu wdzięczna za geny. I za to, że mam jego charyzmę, jego zaśpiewy, jego zdolność do uczenia się języków obcych, jego figurę. I że nie mam, jak on, siwych włosów mimo skończonej czterdziestki.
Gdy śpiewasz, to dla niego?
Sądzę, że tak. I dla mamy. Rodzice rok temu skończyliby osiemdziesiątkę i razem by świętowali. Ojciec był fantastycznym facetem i dlatego moja mama się z nim związała. Chociaż była zakochana w Niemenie, to przecież zerwała zaręczyny, związała się z Kordą. I to z nim chciała mieć dzieci. Był przystojny, zabawny i wszyscy go lubili. Był dobrym człowiekiem, mama to wiedziała. I wydawało jej się, że będzie dobrym ojcem.
Ale nie był.
Nie miał takich predyspozycji, nie miał wzorów. Dziadek – jego tata – był śpiewakiem operowym i też dziećmi się nie zajmował. A nie można potem dać własnym dzieciom tego, czego się samemu nie dostało. Mojego ojca, tak jak dziadka, dzieci przerażały, bał się je mieć. I nigdy nie poznał radości z ich posiadania.
CZYTAJ TEŻ: Ich poglądy dzieli przepaść. A jednak ich przyjaźń trwa pół wieku. "Jesteśmy z dwóch odmiennych światów"

Wybaczenie jako droga do wolności
Ale do Twojego siódmego roku życia przecież Cię wychowywał.
Wyjeżdżał na koncerty, a to mama była w domu. Mówię więc, że ojca właściwie nie znałam. Dziś wiem, że on chciał tylko śpiewać, być na scenie, realizować się. To był jego cel, a mama uwikłała go w rodzinę. I ja teraz to rozumiem, bo pierwszym stopniem do wybaczenia jest zrozumienie. Spojrzałam na niego jak matka na syna, jakbym patrzyła trochę na moje dziecko, które nie umie wejść w bliskie relacje, ale przecież je kocham i chcę mu pomóc.
Dostałaś bardzo gorzką lekcję, a jednak potrafisz się uśmiechać i bardzo kochać swojego syna.
Nie mam innego wyboru. Jestem taka, jak moja mama. Odpowiedzialna. I zawsze stanę po stronie słabszego.
I dlatego wybaczasz tym, którzy Cię skrzywdzili? Przeszłaś przez trudny rozwód, spotkała Cię podobna historia jak Twoją mamę.
Tak, ale przede wszystkim wybaczam sobie. Wybaczam sobie, że zgadzałam się na złe traktowanie, że nie umiałam siebie obronić, że nie byłam asertywna wobec ludzi, którzy mnie ranili. Umieć wybaczyć, to najpierw wybaczyć sobie. A kiedy wybaczamy, to zaczynamy siebie kochać i tego nauczył mnie mój ojciec. To on pokazał mi, że muszę kochać siebie, bo mimo że od taty miłości nie dostałam, to jeszcze nie oznacza, że we mnie tej miłości nie było. Dzieci kochają swoich rodziców bezwarunkowo. Ja jestem Dziewczyną Słońca, jak w tej piosence, którą napisał mój ojciec do słów Osieckiej, i jestem dzieckiem urodzonym z wielkiej miłości. I ta miłość we mnie jest.
A co z nią zrobisz? Nie będziesz chyba do końca życia samotna?
Nie, bo właśnie mam siebie. Czekam na coś naprawdę wyjątkowego, wielkiego. Nie będę rozmieniać się na drobne. I myślę, że moi rodzice gdzieś tam, w niebie utwierdzają mnie w tej decyzji. Staram się być dobrą studentką życia.
Rozmawiała: KRYSTYNA PYTLAKOWSKA. Cała rozmowa dostępna w najnowszym numerze magazynu VIVA!.
