Był legendą PRLu, zagrał w słynnym filmie Polańskiego. Niewielu wie, że walczył w Powstaniu Warszawskim
Za życia stał się legendą. Mało osób jednak wie, że Leon Niemczyk był nie tylko kultowym aktorem, ale też odważnym Powstańcem Warszawskim i żołnierzem w amerykańskiej armii. Przeprowadzał ludzi, przenosił broń. Przeżył ucieczki, aresztowania, cierpienia i rodzinne dramaty. Oto jest dramatyczne losy.

Legendarny aktor PRL-u urodził się w 1923 roku w Warszawie. Był Powstańcem Warszawskim i żołnierzem amerykańskim. Uciekał z niewoli, walczył o wolność. Po wojnie wrócił do Polski, aktorem został przez przypadek. Jego historia to gotowy scenariusz na film, który porywa i porusza do głębi... Poznaj burzliwe losy Leona Niemczyka.
Leon Niemczyk – przyszły aktor zwiał Niemcom przez okno w kuchni
Kiedy Niemcy wkroczyli do Warszawy w 1939 roku, Leon Niemczyk – wówczas 16-letni – zaangażował się w walkę z okupantem. Miał informować saperów o tym, gdzie Niemcy zostawili miny i bomby. Ale pewnego dnia żołnierz niemiecki zauważył go, wycelował z broni, na szczęście chybił. Kula zamiast w serce, trafiła w nogę. Leon przez 10 miesięcy kuśtykał o kulach. Nie zrezygnował jednak z walki o niepodległość ojczyzny. Ukończył podchorążówkę Armii Krajowej.
Na początku 1943 roku omal nie został rozstrzelany. O świcie do mieszkania Niemczyków załomotało gestapo. Przyszły aktor uciekł przez okno w kuchni i schronił się u znajomych. Starszy brat - Ludwik, która działał od początku wojny w AK, dał mu dokumenty na nazwisko Jerzy Królikowski i wysłał do Wrocławia, do pracy przy układaniu torów kolejowych.
Czytaj także: Miał opinię kobieciarza, opowiadał o sześciu żonach. Oto tajemnice Leona Niemczyka

W Powstaniu Warszawskim przyszły aktor przenosił broń, przeprowadzał ludzi kanałami
Kiedy dotarła do niego wieść o przygotowaniu powstania, wrócił do Warszawy. Dostał zadanie, by kanałami przeprowadzać ludzi, dostarczać żywność i przenosić broń. Działał głównie w Śródmieściu i na Starówce. „Nie dostałem wymarzonego karabinu, ale przenosiłem broń kanałami i przeprowadzałem ludzi”, wspominał po latach Leon Niemczyk. Po upadku powstania uciekł z transportu do obozu w Pruszkowie. Pojechał do Wrocławia, wrócił do układania szyn. Stąd Niemcy wywieźli go wraz z innymi robotnikami do Norymbergi. Niemczyk mówił perfekcyjnie po niemiecku. Przed wojną ojciec płacił mu, by wkuwał angielskie i niemieckie słówka.
Niemiecki generał uczynił z niego swojego stewarda, co dawało większe możliwości przeżycia. Kiedy zbliżał się front aliancki, przyszły aktor ukrył się w jednym z opuszczonych domów i czekał na Amerykanów. Służył w 97. Dywizji Piechoty 3. Armii, dowodzonej przez gen. George’a Pattona. Krążyły legendy, że był jego kierowcą. Patton był z zamiłowania ornitologiem, Leon Niemczyk miał go wozić na lęgowiska. Nie jest to jednak potwierdzone. Według IPN-u zostało to prawdopodobnie wymyślone przez Marię Nurowską, która opisała losy Leona Niemczyka w książce „Bohaterowie są zmęczeni”, wydanej w 2016 roku. Pisała w niej, że generał Patton miał powiedzieć do Leona Niemczyka: „Zaufałem ci, Polaku, bo należysz do narodu, który potrafi się bić”.
Czytaj także: Leon Niemczyk kochał aktorstwo i kobiety. W wywiadach opowiadał, że miał sześć żon

List do Leona Niemczyka: „Czy to pan był tym amerykańskim żołnierzem?”
Przyszły aktor znał nie tylko niemiecki, także angielski. Wraz z amią amerykańską, jako kierowca, wziął udział w wyzwalaniu żeńskiego obozu koncentracyjnego w Czechach. Po latach – jak można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej” – jedna z więźniarek zobaczy go w filmie i napisze romantyczny list: „Czy to pan był tym amerykańskim żołnierzem?”. Nie spotkają się, ale Leon będzie przechowywał list do końca życia. Dostał wreszcie wymarzony karabin, trafił na front, ale…15 minut po rozlokowaniu się oddziału została ogłoszona kapitulacja Niemiec.
Powojenne losy powstańca, nieudana ucieczka przez zieloną granicę
Leon Niemczyk wrócił do Polski. Odnalazł rodzinę. Chciał spotkać się z matką i uciec na Zachód. Nie widział siebie w komunistycznej Polsce. Jego starszy brat Ludwik przemycał ludzi na Zachód przez zieloną granicę. W 1947 roku miał w ten sposób przeprowadzić Leona – przez Cieszyn, do Czechosłowacji i potem do Austrii. Obaj wpadli jednak na granicy. Krążyły opowieści, że to Leon zdradził, ale jego brat Ludwik, który po wojnie mieszkał w Kanadzie, zdementował to. Leon Niemczyk trafił do małego, niskiego karceru w lochu cieszyńskiego zamku. Nawet wyciągnięty nie mógł utrzymać równowagi. Potem, podobnie jak jego brat Ludwik, trafił za kraty aresztu przy ul. Koszykowej w Warszawie. Bity i przesłuchiwany nie powiedział słowa.
Wypuszczony na wolność wyjechał na Wybrzeże i zatrudnił się w gdyńskiej stoczni. Głównie po to, by jeszcze raz spróbować ucieczki, tym razem drogą morską. Liczył, że dostanie się na jakiś rejs, po czym wyskoczy i dopłynie do Danii albo Szwecji. Był – jak sam mówił – tęgim pływakiem. Ale to się nie udało. Dla zabicia nudy zapisał się do kółka teatralnego. Tak zaczęły się jego aktorskie losy, których nie warto tu przypominać, bo są znane.
W 1961 roku zagrał w filmie Romana Polańskiego „Nóż w wodzie” i stał się sławnym aktorem. Leon Niemczyk zmarł 29 listopada 2006, po ciężkiej walce z rakiem płuc. Został pochowany na Starym Cmentarzu w Łodzi.
Czytaj także: Leon Niemczyk przez lata zapracował sobie na łatkę kobieciarza, amanta i łamacza kobiecych serc

