Był nieobecnym ojcem, ale zrobił imponującą karierę. Ikona lat 90. rozlicza się z przeszłością
Mirosław Zbrojewicz – aktor z charakterem i niepowtarzalną charyzmą – w szczerej rozmowie z Beatą Nowicką odsłania swoje prywatne oblicze. Opowiada o ojcostwie, relacjach z dziećmi i sile nadwrażliwości.

Aktor charyzmatyczny, wszechstronny, z charakterem. Po mistrzowsku zagrał Gruchę, Króla Leara, teraz marzy o roli… Marilyn Monroe. Człowiek z krwi i kości. Odważny i pełen słabości. Po raz pierwszy został dziadkiem. Mirosław Zbrojewicz w błyskotliwej rozmowie otwiera duszę przed Beatą Nowicką.
Mirosław Zbrojewicz o życiu prywatnym. Wywiad VIVY!
– Patrzył Pan, jak jedyna córka wychodzi za mąż. Rozpoczyna tę piękną i trudną podróż. Czego Pan dla niej pragnął?
No cóż, trochę dokazywałem w życiu, narobiłem różnych głupot, o których nigdy nikomu nie opowiem, więc oczywiście gdzieś tam z tyłu głowy tliła się obawa, czy ktoś, chodem lub mimochodem, na skutek jakiegoś zbiegu okoliczności, nie wyrządzi mojej córce krzywdy. Ale było to wyłącznie podświadome. Absolutnie nigdy nie miałem wobec moich najbliższych żadnych oczekiwań w związku z tym, co oni zrobią ze swoim życiem. Czasem mam wrażenie – a raczej to wiem – że moje dzieci czują niedostatek ojca. I wcale im się nie dziwię, ponieważ do mniej więcej 50. roku życia generalnie byłem nieobecny. Zajmowałem się wyłącznie sobą.
– A to zajmowanie się sobą polegało na…?
W połowie na graniu, a w połowie na imprezowaniu. Była rodzina, był teatr i były imprezy. Potem wyhamowałem, uspokoiłem się, zostało granie i rodzina, ale na krótko, bo dzieci się wyprowadziły. Nie da się nadrobić tego, co człowiek przegapił. Byłem długo przekonany – i to mnie czasem budziło w nocy – że kiedy dzieci naprawdę potrzebowały moich skrzydeł rodzicielskich, kiedy powinienem być odpowiedzialny za ich los, to nie podołałem. A potem bałem się, „co z nich wyrośnie”. Żona do dzisiaj mi to wypomina. Okazało się, że cała trójka wyrosła na bardzo porządnych ludzi. Z zadziwiającą, jak na trudne czasy, w których żyjemy, hierarchią wartości. Wszyscy jesteśmy niepraktykujący. Jednak uważam, że punktem odniesienia jest Dekalog, niezależnie od tego, kto go ułożył. Nie kradnij, nie kłam, nie pożądaj, co nie twoje, szanuj innych. W naszej rodzinie to działa. Do czego zmierzam? Pomyślałem sobie, że pomimo moich wybryków nasze dzieci wychowały się w domu, gdzie nikt nikogo nie szturcha. Gdzie, choć czasem nie wychodzi, staramy się, żeby było dobrze, żeby nikt nie czuł się skrzywdzony.


– Wojciech Eichelberger powiedział: „Kryzys męskości to eufemizm. Mamy egzystencjalny dramat męskiej połowy ludzkości”. To Pana prześladuje?
Ja tego w ogóle nie czuję. Z jakiegoś powodu ciągle jeszcze obsadzają mnie w rolach twardzieli, więc mogę poudawać kogoś, kim tak naprawdę nie jestem. Zawsze wtedy słyszę, że to jest męska rola i ja się w niej spełniam. Potem rola się kończy i znowu jestem miękki i nadwrażliwy. Czasem mi to dokucza.
– Dlaczego? Bo inni tę nadwrażliwość wykorzystują?
Wykorzystują co innego – moją naiwność. Naiwność graniczącą z głupotą. Strasznie mnie to denerwuje. Niestety jest to cecha, której nie jestem w stanie się wyzbyć. Na razie nikt mnie jeszcze nie sponiewierał do tego stopnia, żebym sobie nie poradził. Mam wyćwiczony mechanizm obronny, który polega na strzepywaniu z siebie złych doświadczeń czy emocji. Jest nawet stosowne powiedzenie…
– „Spływa po mnie jak po kaczce”.
No właśnie. Uprawiając ten zawód od 40 lat, człowiek jest nieustannie narażony na ocenę, krytykę i musi sobie z tym radzić, bo inaczej nie wyszedłby rano spod kołdry. Wielu ludzi potrzebuje wsparcia terapeuty, psychoterapeuty, środków farmakologicznych i dobrze im to robi. Mnie nie. Mechanizm, o którym pani wspomniałem, powoduje, że wszystko załatwiam sam ze sobą. Nie proszę nikogo o pomoc. Żona często ma do mnie pretensje, że jej o czymś nie powiedziałem. Chodziłem nabzdyczony parę dni, a ona nie wiedziała, o co chodzi.
Czytaj też: Nowa narzeczona, stare nawyki. DiCaprio znów zakochany, ale o ślubie ani słowa…
Cały wywiad dostępny w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce do kupienia od czwartku, 24 lipca.

