Reklama

Silna, świadoma i zawsze kilka kroków przed światem – taka jest Joanna Przetakiewicz , która od lat inspiruje kobiety do odwagi, samodzielności i stawiania na własne szczęście. W rozmowie z Katarzyną Przybyszewską-Ortonowską gwiazda otwarcie mówi o tym, że dziś nie potrzebujemy kolejnej wojny płci, lecz… emocjonalnej rewolucji. Opowiada o samotności, która dotyka zarówno kobiety, jak i mężczyzn, o presji, jaka wciąż ciąży na obu stronach, i o tym, dlaczego nadszedł czas, by zacząć życie – oraz rozmowę – od nowa. Jej słowa wywołały szeroką dyskusję i do dziś pozostają niezwykle aktualne.

Joanna Przetakiewicz - wywiad dla magazynu VIVA! 19/2024

Czy dziś mężczyźni to ta „słabsza płeć”? Jak zakończyć konflikt między kobietami a mężczyznami? I czy potrzebna
nam emocjonalna rewolucja? Bliskie więzi nas uratują, mówi Joanna Przetakiewicz i rozpoczyna nową misję.
Jaką? Sprawdza Katarzyna Przybyszewska-Ortonowska.

„Dzisiaj jednym z największych społecznych wyzwań jest zredefiniowanie ról mężczyzny i kobiety. Z jednej strony wciąż pokutuje przekonanie, że jesteśmy tą »słabszą płcią«, z drugiej mężczyźni czują złość do kobiet, bo te się wyemancypowały, przejęły męskie role”.

Kiedy zaczęłam czytać i myśleć o tym, czego świat oczekuje od współczesnych mężczyzn, odetchnęłam z ulgą, że jestem kobietą. Nie czujesz podobnie?

Dzisiaj jednym z największych społecznych wyzwań jest zredefiniowanie ról mężczyzny i kobiety. Z jednej strony wciąż pokutuje przekonanie, że kobiety powinno się chronić, bo jesteśmy tą „słabszą płcią”. Przecież – według wszelkich zasad – kobiety i dzieci mają pierwszeństwo. Je pierwsze ratuje się z opresji, jak teraz w trakcie powodzi, na wojnie czy w ekstremalnych sytuacjach… Kobiety trzeba też przepuszczać w drzwiach i podawać im płaszcz. Z całym szacunkiem dla wszelkich zmian, to akurat lubię i uważam, że zostać powinno. Ale od pewnego czasu, mam wrażenie, doszło do patologicznej sytuacji, że mężczyźni czują złość do kobiet, bo te się wyemancypowały, przejęły męskie role. Pamiętasz serial „Downton Abbey”?

– Pamiętam.

Więc na pewno pamiętasz główny problem, wokół którego zbudowana jest fabuła. Rodzina, która ma tylko córki, musi pozbyć się należącego do nich przez wieki majątku. Dlaczego? Dlatego że kobieta w tamtych czasach nie mogła mieć ani nieruchomości, ani konta bankowego. Ofiarami tych prawnych idiotyzmów były jeszcze rówieśniczki Brigitte Bardot. A to było przecież całkiem niedawno… I tu nagle bum! Taka zmiana. Rewolucyjna wręcz.

– Skąd ta rewolucja?

Kobiety są dziś o wiele bardziej świadome swoich praw, szans i możliwości. Już wiedzą, że nie są na ostatniej pozycji w łańcuchu pokarmowym rodziny. Już nie są od prania, sprzątania, zmieniania pieluch i gotowania zupy, która była za słona, tylko chcą mieć w życiu partnera, przyjaciela, współrodzica, który tak samo jest odpowiedzialny za dzieci. Do tego studiują, kształcą się, rozwijają… Czy wiesz, że zdecydowana większość studentów to kobiety? Kobiety, potrzebując wielkiej zmiany, rozwinęły się znacznie szybciej, a mężczyźni, przyzwyczajeni do pewnego porządku rzeczy, nie czuli tej potrzeby. Jesteśmy w okresie gigantycznych zmian.

– I co teraz?

Musimy zacząć od nowa. Zacząć się lubić, kochać, słuchać, doceniać i szanować od nowa. A najczęściej nawet nie umiemy ze sobą rozmawiać. Na porządku dziennym są dialogi: „O co ci właściwie chodzi?”, pyta on, a ona odpowiada: „Jak nie wiesz, o co mi chodzi, to jesteś idiotą”. Albo ona pyta: „Co o tym myślisz?”, a on mówi: „Oglądam mecz”.

– Czyli brak komunikacji…

I mamy pat. Coś trzeba z tym zrobić. Jeden z moich kolegów biznesmenów powiedział w wywiadzie szokujące zdanie: „Dziewczyny, nie zostawiajcie nas z tyłu”. A jakiś czas później prezydent Aleksander Kwaśniewski na panelu, który prowadził z żoną na Impakcie w Poznaniu, jasno stwierdził, zwracając się do kobiet: „To wy przejmiecie ten świat, to jest pewne. I my, mężczyźni, potrzebujemy teraz wsparcia”.

– Aż się boję myśleć, co będzie, jeśli Kamala Harris wygra jesienią wybory prezydenckie w Ameryce. Najpotężniejszym człowiekiem na Ziemi będzie kobieta.

I to będzie dopiero symbol rewolucji. Ale zastanówmy się: Czy my, kobiety, na pewno chcemy brać odpowiedzialność za cały świat? Czy chcemy go dźwigać same na barkach? Kiedy pracowałam nad akcją, o której zaraz opowiem, przez ponad rok odbyłam mnóstwo rozmów z psychologami – tymi, którzy zajmują się wyłącznie problemami mężczyzn, i tymi, którzy zajmują się terapią par. Większość mówiła mi: „Joanna, nie mów nic na temat kryzysu męskości, bo faceci się wkurzą, nie przełkną tego, to będzie dla nich za trudne, zbyt upokarzające, obraźliwe. To ich przerazi”. I jeszcze pomyślą, że „baby chcą ich coachować”. Inni mówili: „Kobiety też się wkurzą, bo jakby mało miały problemów na głowie, to jeszcze mają teraz problemy facetów”. I mamy kolejny pat. Tylko co nam przyjdzie z tego uważania i tchórzostwa? Zamiatanie pod dywan to pogłębianie kryzysu. Więc przestańmy mówić nijak i naokoło tematu, tylko skupmy się na konkretach. Kontrowersje wywołują dyskusje, a tego teraz potrzeba. Kiedy rozpoczynałam akcję „Pieniądze szczęście dają”, też spotkałam się z krytyką. I całe szczęście. Gdybym napisała „Pieniądze dają bezpieczeństwo”, wszyscy by się z tym zgodzili i szybko zapomnieli o temacie. A nie o to chodziło. Zmieniając stare, głupie porzekadło, rozpoczęliśmy zmianę w myśleniu i podejściu do finansowych kwestii w życiu kobiet i całych rodzin. I tym razem również nie chcę dyplomacji, ale łamania stereotypów.

– A wszystko zaczęło się od szokujących danych…

Badania wskazują, że z 15 osób dziennie, które popełniają samo*ójstwo, 12 to mężczyźni. Czyli co dwie godziny w Polsce jakiś mężczyzna decyduje się na tak tragiczny krok. I z czego to wynika? To już złożone pytanie, ale wszystkie drogi prowadzą do kilku powiązanych ze sobą problemów. Do samotności, rywalizacji, zawodów miłosnych, kłopotów finansowych oraz w pracy, strachu przed ujawnieniem problemów. Bo przecież „chłopaki nie płaczą”, mają być jak skała. I każde wyłamanie się z tego stereotypu stereotypowo pozbawia ich męskości. Jak rodzina nie ma godnych warunków życia lub coś finansowo się wykolei, to jest wina mężczyzny. Kto ma płacić rachunek w restauracji? Prawie zawsze on. To niesprawiedliwe i bardzo obciążające. Ale pamiętajmy też, jak do tego doszło. To przecież mężczyźni ułożyli ten porządek świata przez tysiące lat. Uzależnili finansowo kobiety. Zarówno w obowiązującym prawie, jak i życiowo, wmawiając im, że nie mają głowy do pieniędzy. Z drugiej strony weźmy pod uwagę to, że współcześni mężczyźni nie mogą być winni za wszystkie błędy ich przodków. Porządek świata trzeba zbudować od nowa.

– Poczytałam przed naszą rozmową wywiady z psychologami i socjologami na temat kondycji współczesnych mężczyzn. Znalazłam takie oto zdania, z którymi ci muszą się zmierzyć: „Współcześni mężczyźni to porażka”. „Nic nie potrafią”. „Gdzie się podział facet, który umie naprawić kran?”. „Dlaczego nie dają rady?”. „Są słabsi od kobiet”. I to są też zdania, które mówią dzisiaj kobiety. Jak tu się nie frustrować?

I jaki jest wspólny mianownik tych zdań? Rozczarowanie. Na spotkaniach Ery Nowych Kobiet też o tym mówimy. Ale są głosy – i jest ich coraz więcej: „Dziewczyny, i co my z tymi pretensjami do facetów teraz zrobimy? Co z tego, że będziemy rozczarowane? Co z tego, że będziemy mówić, że tak nie wolno, a tak być powinno?”. Nie chcemy schematów sprzed stu lat. Widzimy wyraźnie, że potrzebujemy wspólnej globalnej zmiany myślenia. Musimy zacząć życie od nowa. Jest takie fantastyczne zdanie psychologów: „Przeszłości nie zmienimy, ale przyszłość jest nasza”.

– To koniec o przeszłości, a teraz o przyszłości.

Nasza nowa ogólnopolska akcja to „Koalicja przeciwko samotności”. Wspierana przez Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Polską Akademię Nauk oraz Uniwersytet SWPS. Kryzys mentalny w Polsce jest jednym z trzech największych zdrowotnych problemów. Dotyczy wszystkich generacji i płci. Jak mówią psychologowie: „Nigdy w historii badań nie było takiej sytuacji, by młodzi ludzie czuli się bardziej samotni niż ci starsi”. Samo*ójstwa zaczynają się już od siódmego roku życia. To jest alarm, że musimy działać.

Nie znam człowieka, który nigdy nie poczuł się samotny. Samotność wynika z braku szczerego kontaktu i rozmowy z drugim człowiekiem. Nie zmienimy kondycji świata i ludzi, jeśli nie wykażemy dobrej woli i nie zaczniemy rozmawiać szczerze. Kiedy myślę o swoim życiu, widzę, że bardzo często uciekałam od szczerych rozmów. Dlaczego? Bo to jest ludzkie. Unikamy dyskomfortu i przykrości. Po co zadawać mężowi pytanie o pieniądze, skoro na pewno się zdenerwuje. Można byłoby spisać listę pytań i zagadnień, których w rozmowach lepiej nie poruszać. Ale one przecież nie giną gdzieś w przestrzeni. Cisza nie rozwiązuje problemów, wręcz przeciwnie – one narastają, by potem wybuchnąć ze zdwojoną siłą.

Joanna Przetakiewicz, sesja dla magazynu „VIVA!”, październik 2024, VIVA, 19/2024
Joanna Przetakiewicz, sesja dla magazynu „VIVA!”, październik 2024, VIVA, 19/2024 Zuza Krajewska

– Mężczyźni nie mają się komu wygadać…

Niedawno rozmawiałam z piłkarzami. Wszyscy dali mi do zrozumienia, że szczerości w szatni nie ma. Każdy chce być kogutem i nikt nie chce okazać słabości. Mięczak na boisku nie jest pożądany. A boisko to w pewnym sensie odpowiednik świata, w którym żyjemy. Więc z kolegami nie da się pogadać, w pracy też nie za bardzo, bo może dotrze to do szefa i co on sobie pomyśli? Żona? Z żoną, jak z piosenki Agnieszki Osieckiej: „Żona go nie rozumie i wcale ze sobą nie śpią”. Psycholog? A czy to nie wstyd iść na terapię i robić z siebie wariata? A poza tym, realnie, ile osób w Polsce stać na to, by wydać 250 złotych lub więcej za godzinne spotkanie z psychologiem? Ile to miesięcznie? A czas oczekiwania na wizytę u psychologa w ramach NFZ to średnio 109 dni. Na 40 milionów Polaków jest jedynie 18 tysięcy psychologów. Więc jak słyszę mądrości, że większość ludzi wymaga terapii, to wiem, jak nierealna jest to rada. Buduje jeszcze większą bezradność. Na szczęście możemy pomóc sobie nawzajem. I nigdy nie byliśmy sobie tak bardzo potrzebni jak teraz.

– Skoro to przede wszystkim kobiety mają pomóc mężczyznom, to trochę same się popunktujmy. Nie mają z nami łatwo, prawda?

Opowiem historię, która zdarzyła mi się wiele lat temu, ale obrazuje problem. Pod centrum handlowym pękła mi opona. Stałam, zastanawiając się, gdzie dzwonić po pomoc, gdy podszedł do mnie mężczyzna. „Oj, widzę, że złapała pani gumę. Chętnie pomogę”, powiedział i z zapałem wziął się do pracy. Nie minęło pięć minut, jak podeszła do nas jakaś kobieta. „A co mój mąż tu robi?”, zapytała obcesowo. „Był tak uprzejmy, że chciał mi pomóc”, powiedziałam. Machnęła ręką. „Przecież to jest fujara. Coś jeszcze pani popsuje. Ja to umiem lepiej zrobić”. Patrzyłam na tego biedaka, z którego właśnie uleciało powietrze jak z tej pękniętej opony. Czy takie zachowanie ma sens?

– Bo my oczekujemy…

…żeby nasz mężczyzna wszystko potrafił, świetnie zarabiał, wyglądał jak Brad Pitt. Był i prezesem zarządu, i polskim hydraulikiem, i przyjacielem, i Jamesem Bondem, i wspaniałym rodzicem, i koło umiał wymienić…

– …i był świetnym kochankiem.

To jest według badań na piątym miejscu oczekiwań kobiet, ale nie oszukujmy się, też stanowi problem. Kiedyś mówiło się, że to kobietę ciągle „boli głowa”, teraz mężczyźni zaczynają się bać, że nie sprostają tej roli, bo przecież nikt ich nie zapyta, czy mieli w pracy ciężki dzień albo czy nie zdarzyło się coś, co sprawia, że na seks nie mają ochoty. Jest jeszcze jeden problem. Rodzice często wychowują swoich synów na królewiczów. Usuwają im kłody spod nóg, wpajają, że są najlepsi, najprzystojniejsi, najmądrzejsi i tak dalej. I nagle taki „królewicz” wychodzi spod klosza w realny świat na czołowe zderzenie z rzeczywistością.

– Jesteś matką trzech synów. Jak ich wychowywałaś?

Nie na królewiczów. Życie podyktowało nam inny scenariusz. Bardzo wcześnie zostałam matką, studiowałam, pracowałam, prowadziłam dom. Później rozwiodłam się z mężem i głównie sama musiałam utrzymać rodzinę. To, na czym zależało mi najbardziej, to na tym, żeby synowie uzyskali swoją niezależność. Wszyscy trzej uczyli się w międzynarodowych szkołach i na świetnych uczelniach. Ale to wiąże się też z czymś bardzo trudnym – szybką samodzielnością. Dziś sami reżyserują swoje światy. Zawsze im wpajałam – a co mnie wielokrotnie pomogło w najtrudniejszych życiowych sytuacjach – by umieli znaleźć wokół siebie przynajmniej troje ludzi, na których będą mogli zawsze liczyć. Życzliwość, przyjaźń i miłość to największy kapitał.

– Kiedyś mówiło się przeważnie o samotnych kobietach. Pojęcie samotnego mężczyzny gdzieś w zbiorowej świadomości nie istniało.

Mężczyzna, który był sam, jawił się jako playboy, niezależny, pan siebie i swojego czasu. Ktoś supersexy. Koledzy zazdrościli, bo żona nie siedzi na głowie, dzieci nie płaczą, codziennie pewnie inna dziewczyna, szalone wieczory i noce…
W starej erze kobietę singielkę uważano za przegraną. Dzisiaj to już nie stygmat. Singielka robi karierę, rzadko jest samotna, zwykle ma batalion przyjaciółek, do których zawsze może zadzwonić i się wyżalić. Mężczyzna, który jest sam, zwykle jest samotny.

– Ale samotność jest też w pełnych domach i pełnych rodzinach.

Widziałaś może kilka lat temu słynną reklamę jednej z meblowych firm? Siadają przy stole trzy generacje: dziadkowie, rodzice i dzieci i nie mają o sobie zielonego pojęcia. Wnukowie nie wiedzą, jak poznali się dziadkowie, ile razem są rodzice, ci z kolei nie wiedzą, jakiej muzyki słuchają ich dzieci, z kim się przyjaźnią, co robią i co jest ich marzeniem. Za to wszyscy orientują się w plotkarskich lub sportowych skandalach.

– To straszne. Ale pewnie i Ty, i ja znamy takie rodziny.

Samotność w rodzinie czy w związku bywa częściej nawet bardziej dotkliwa, bo trzeba udawać, bo wpada się w matnię, z której nie widać wyjścia, bo wspólne mieszkanie, kredyty, dzieci i sprawy, które niewolniczo łączą. I trzeba robić dobrą minę do złej gry. Są też związki, w których role się odwróciły. Kobiety odnoszą większe sukcesy niż mężowie czy ich partnerzy, zarabiają więcej, są bardziej zajęte, zapracowane, rozchwytywane i to oni czekają z kolacją, i zajmują się dziećmi. Bardzo trudno pogodzić się z takim stanem rzeczy, bo świat jeszcze nie zredefiniował roli mężczyzny i kobiety. I choć mamy XXI wiek, stare schematy mają się dobrze, a głupie stereotypy podcinają skrzydła. Do tego mamy dziś w Polsce sytuację, że 67 procent kobiet albo nie chce mieć dzieci, albo deklaruje, że „będzie je miało w bliżej nieokreślonej przyszłości”. I jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest fakt, że one już na wstępie życia w związku czują, że może zakończyć się on rozwodem, i w razie czego z dziećmi zostaną same. Wsparcia systemowego również brak. A jesteśmy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw w Europie.

– No i co teraz z tym zrobić?

Zacząć głośno mówić. I zacząć ze sobą rozmawiać. Nauczyć się rozmawiać. Opowiem tu pewną historię, która pokazuje, jak brak komunikacji w związku może doprowadzić do tragedii. Karolina i Paweł stali nad przepaścią i tylko przypadek sprawił, że się uratowali. Oboje wykształceni, pozornie szczęśliwa rodzina, dwoje dzieci, trzecie w drodze. I nagle okazało się, że kobieta ma złośliwego czerniaka i, jak twierdzą lekarze, zostało jej kilka miesięcy życia. I tu przychodzi nieoczekiwany zwrot akcji. Gdy mówi o tym mężowi, ten pod wpływem szoku przyznaje jej, że od lat ukrywa depresję, wpadł w długi i od pewnego czasu bardzo starannie planuje samo*ójstwo… A więc mamy szok podwójny, zwłaszcza że – jak wszystko wskazuje – za chwilę trójka już dzieci zostanie bez rodziców. Zaczynają rozmawiać, rozwiązywać problemy, jej leczenie działa, a on podnosi się z depresji. Zaczynają życie od nowa. Nikomu nie życzę takiej terapii szokowej, ale ten przypadek uświadamia, jakie niebezpieczeństwo brakiem szczerej rozmowy potrafimy sobie stworzyć.

Zobacz też: Ma charyzmę, nie boi się rozmawiać z mężczyznami. Joanna Przetakiewicz zaprosiła do swojego domu wyjątkowego gościa

Joanna Przetakiewicz, sesja dla magazynu „VIVA!”, październik 2024, VIVA, 19/2024
Joanna Przetakiewicz, sesja dla magazynu „VIVA!”, październik 2024, VIVA, 19/2024 Zuza Krajewska

– Ty umiesz rozmawiać ze swoim mężem?

Ja mam ułatwione zadanie, bo spotkaliśmy się z Rinke w dojrzałym wieku. Oboje mieliśmy za sobą związki, życiowe wzloty i upadki i każdy z nas nauczył się rozmawiać. Prawie… bo wciąż widzę w nas skrępowanie w obarczaniu drugiej osoby swoimi problemami. Także ideałów nie ma. My też musimy się cały czas starać i nad sobą pracować. Również nad tym, żeby tempo życia nie zmiotło naszej bliskości.

– Ja mam wrażenie, że raczej zamykamy się na drugiego człowieka, niż otwieramy.

Nie zawsze. Ostatnio na Forum Ekonomicznym w Karpaczu na jednym z paneli dyskusyjnych poznałam Mikołaja. Jego historia była niezwykła i inspirująca. Dwadzieścia dwa lata temu zaprosił do swojego domu na wigilię samotnego sąsiada, który zwykle nawet nie reagował na „dzień dobry”. To zaproszenie było przełomem w jego smutnym życiu. Wraz z kolejnymi latami w domu Mikołaja przybywało coraz więcej samotnych osób na wigilii. A jak już zabrakło mu krzeseł i przestrzeni, zaczął je organizować w swojej restauracji. Dziś takie wigilie odbywają się w 40 miastach i na każdą z nich przychodzi po kilka tysięcy ludzi. I to jest cudowny efekt życzliwości i troski. Pięknego człowieczeństwa.

– Mężczyźni nie chcą rozmawiać szczerze z kobietami, ale Tobie się to udaje.

Właśnie rozpoczęłam cykl szczerych rozmów z wybitnymi mężczyznami, których historie wspierają, dodają siły i nadziei. Udowadniają, że szczerość to nie słabość, a siła, odwaga i mądrość. Udowadniają, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Te rozmowy mają zaprzeczyć toksycznym stereotypom, że chłopaki nie płaczą, że mają być sprawczy, silni, męscy i zaradni, a emocje i problemy ich nie dotyczą. Cykl nosi tytuł „Życie od nowa”, bo choć to brzmi banalnie, musimy uwierzyć, że można się podnieść z największej traumy i zawsze wszystko można zacząć od nowa. Zdradzę, że moim pierwszym bohaterem będzie Kuba Błaszczykowski…

– To chyba najlepszy bohater na pierwszy odcinek…

Historia Kuby jest niezwykła. To gotowy scenariusz na film. Przeżył tragedię, ale nauczył się o tym mówić. Kuba jest dowodem na to, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Co więcej – ze wszystkim można dać sobie radę. Mało tego – odnieść gigantyczny sukces.

– Asiu, a co my powinniśmy wynieść z lektury tej rozmowy? Przecież musimy znaleźć sposób, by się porozumieć, otworzyć na drugiego człowieka, znaleźć sposób, by mu pomóc…

To może zacznijmy od alfabetu. Kiedy rozmawiamy, niech początkiem rozmowy będzie coś pozytywnego, i na czymś pozytywnym skończmy. To buduje, nie ściąga w dół. Po drugie, pretensję zastąpmy potrzebą. Nie mówmy: „Nie sprzątnąłeś domu”, tylko „Zależy mi, żebyś posprzątał. Bardzo mi pomożesz, jeśli to zrobisz”. Ten komunikat brzmi zupełnie inaczej. Po trzecie, spisujmy nasze wspólne marzenia. Tworzenie mapy marzeń łączy ludzi. I mogą to być wielkie marzenia, ale i takie zupełnie przyziemne. Czwarta złota zasada: Odpocznijmy. Wyluzujmy. Oddychajmy. Idźmy razem na spacer. Nawet najlepszy zmęczony olimpijczyk nie będzie miał dobrego wyniku. I po piąte, dajmy uwagę. Kiedy rozmawiasz, wyłącz telewizor, radio, muzykę, odłóż telefon…

– Gdziekolwiek jestem, w innym mieście, kraju, na innym kontynencie, w restauracji czy kawiarni, widzę, jak pary, zamiast rozmawiać ze sobą, gapią się w telefony…

Sama się czasem na tym łapię, kiedy siedzę z mężem przy stole. Odkładam telefon, ale od razu myślę, ile wiadomości dostanę… Dość! To trzeba zmienić. Sami się blokujemy i zagłuszamy. Byłam ostatnio z przyjaciółką na wakacjach w Grecji. Gdziekolwiek nie weszłyśmy, puszczano tak głośną muzykę, że nie można było nic usłyszeć. Ani tego, co mówi ktoś, ani własnych myśli. Nie rozumiem tego koszmarnego trendu restauracji i plaż. Hałas to przemoc. Zamęcza, rozstraja i zabija bliskość.

– Zacznijmy od małych kroków…

Skupmy się na pozytywach. Tego nauczył mnie mój mąż. Rinke, który jest Holendrem, opowiedział mi, że kiedy przed laty przyjechał do Polski, zauważył, że każdego dnia podsumowując pracę, wszyscy mówili tylko o tym, co poszło nie tak. Był zszokowany, bo w Holandii jest dokładnie odwrotnie. Warto skupiać się na sukcesach. Żyjmy w energii rozwoju, a nie braku.

– Wiem, że pracujesz nad kolejną książką…

„Pieniądze szczęście dają” – bezpłatny poradnik – okazał się sukcesem. I to mnie zmotywowało, by podejmować trudne tematy. Książki powstają z udziałem najlepszych ekspertów. Kolejna będzie o związkach. Kilka razy w tej rozmowie padło już sformułowanie, że wszystko można zacząć od nowa. Więc związek też można zacząć od nowa. Psychologowie mówią, że tylko 10 procent naszego życia to wydarzenia, a pozostałe 90 to, jak na nie reagujemy. Zawsze powtarzam za doktor Ewą Woydyłło: „Problemy masz jak w banku, a szczęścia musisz się nauczyć”.

Zobacz też: Wcześnie została mamą, dzieci są jej najcenniejszym skarbem. Tak dziś mówi o wychowaniu synów

Joanna Przetakiewicz, sesja dla magazynu „VIVA!”, październik 2024, VIVA, 19/2024
Joanna Przetakiewicz, sesja dla magazynu „VIVA!”, październik 2024, VIVA, 19/2024 Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama