Córka Andrzeja Zauchy zdradza, co naprawdę myślała o jego piosenkach. Gorzkie wyznanie
Chociaż piosenki Andrzeja Zauchy uznawane są dziś za kultowe – i nieczęsto ktoś mówi o nich inaczej – jego jedyna córka, Agnieszka Zaucha, przyznaje w rozmowie z Radiem Kraków, że w dzieciństwie i okresie młodzieńczym to właśnie one wywoływały w niej raczej zażenowanie niż dumę.

Córka artysty nie czuła się komfortowo, gdy utwory ojca były dedykowane bezpośrednio jej – zwłaszcza w wieku około 11–12 lat.
Dzieciństwo w cieniu legendy: jak to było być córką Andrzeja Zauchy
Agnieszka Zaucha, córka jednego z najwybitniejszych polskich wokalistów i aktorów, Andrzeja Zauchy, przyznała, że jej ojciec był człowiekiem niezwykle wrażliwym na emocje innych ludzi – i nie budował dystansu pomiędzy sobą a publicznością.
„To były takie czasy, że ta przepaść między artystą a publicznością czy zwykłym człowiekiem wcale nie była taka wielka. Wtedy nie było celebrytów. Może i byli tak znani artyści, że rzeczywiście musieli przemykać kanałami przez miasto, ale ojciec raczej nie miał aż tak. Ludzie go pozdrawiali, witali się z nim, coś tam do niego mówili, ale nie było to aż tak intensywne, żeby przeszkadzało w życiu” wyznała w jednej z najnowszych rozmów dla Radia Kraków.
Jednak jak przyznaje, bycie córką znanego artysty miało swoje unikalne wyzwania – to nie tylko domena performera i estrady, ale także codzienność, która stała się dla niej czasem krępująca.
- ZOBACZ TEŻ: Z okna wieżowca zobaczył scenę, która przeszła do historii. Tak powstał jeden z najsmutniejszych hitów PRLu

Wyznanie córki Andrzeja Zauchy: „Te piosenki mnie krępowały”
W tym samym wywiadzie Agnieszka Zaucha przyznała, że nie była fanką piosenek, które jej ojciec śpiewał specjalnie dla niej. Wspomina dwa utwory: „Baw się lalkami” oraz „Córuni pod poduszkę”. W teledysku do drugiej z wymienionych piosenek pojawia się razem z ojcem, odgrywając sceny domowe: mycie naczyń, sprzątanie, codzienne rytuały. I choć dla widzów mogło to być wzruszające, dla niej był to czas ogromnego zakłopotania.
„Niespecjalnie mi to wtedy pasowało, zwłaszcza że byłam w takim wieku, miałam chyba 11 czy 12 lat, kiedy dziewczynki nie są już malutkimi dziewczynkami. Zaczyna się rozwój, myślę też emocjonalny” — mogliśmy usłyszeć.
Młodzieńczy bunt, potrzeba prywatności i oddzielenia się od wizerunku „córuni” z piosenki sprawiły, że doświadczenia, które dla fanów Zauchy są dziś ikoniczne, dla niej stały się źródłem dyskomfortu. „Dla mnie to był straszny obciach” – mówi bez ogródek.
Pamięć o ojcu i własna droga życiowa
Choć Agnieszka Zaucha nie kontynuuje kariery muzycznej ojca, pozostaje obecna w przestrzeni publicznej jako osoba, która z szacunkiem, ale i asertywnością, mówi o spuściźnie Zauchy. Jej głos jest rzadki – rzadko wypowiada się publicznie – ale za to wyjątkowo autentyczny.
Nie ocenia twórczości ojca w sposób chłodny czy odległy – przyznała, ze bardzo lubi słuchać anglojęzycznego jazzowego albumu „Andrzej Zaucha” z 1989 r. Oraz albumu „Wołanie o słońce nad światem” grupy Dżamble, gdzie udzielał się jej ojciec.
Jej szczerość i odwaga w mówieniu o własnym doświadczeniu wnoszą do rozmowy o dziedzictwie kulturowym coś więcej niż tylko wspomnienie muzyki – wnoszą głos dziecka artysty, który pokazuje, że życie z kimś sławnym to także życie z emocjami, które trudno ująć w refren.
