Reklama

Oczywiście nie jest tak, że Teatr 6. Piętro wybrał Borusińskiego do spektaklu „Zagraj to jeszcze raz, Sam”, żeby zagrać na nosie Wojewódzkiemu. Choć szczerze mówiąc to mu się to należało, bo w rozmowie o swoim odejściu porównał ten teatr do zapluskwionego hotelu. A wszystko dlatego, że jego szef, Michał Żebrowski, zaprosił do współpracy Żurnalistę, za którym Kuba, delikatnie mówiąc, nie przepada.

Borusiński zajmie miejsce Wojewódzkiego dlatego, że jest świetnym aktorem. Znanym przede wszystkim z występów w Mumio czy słynnych reklam. To jego najbardziej rozpoznawalne kreacje. Ale Borusiński ma też na koncie kilkanaście ról filmowych, w tym w popularnych komediach "Pokaz kotku, co masz w środku" czy "To nie tak, jak myślisz, kotku. W ubiegłym roku zdobył nagrodę za najlepszą rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Dostał ją za występ w filmie „Wróbel”, do którego napisał też scenariusz.

Mąż, tata, a dopiero potem aktor

Co ciekawe, w Teatrze 6. Piętro mógł zagrać już dawno temu. To bowiem jego, a nie Kubę Wojewódzkiego chciał zaangażować twórca przedstawienia „Zagraj to jeszcze raz, Sam”. Propozycja zagrania roli Allana została złożona Jackowi Borusińskiemu już 17 lat temu i był on wówczas pierwszym wyborem obsadowym reżysera spektaklu Eugeniusz Korina. Tym bardziej cieszy nas fakt, że po latach udało się wrócić do pierwotnego pomysłu, którego rezultat można będzie zobaczyć już za chwilę” – czytamy w oświadczeniu Teatru 6.Piętro.

Dlaczego Borusiński nie przyjął wtedy tej propozycji? Pewnie dlatego, że miał ważniejsze sprawy na głowie. Wielokrotnie w swojej karierze odrzucał intratne oferty. Głównie ze względu na swoją żonę. Jeden z najtrudniejszych momentów w jego karierze nastąpił wtedy, gdy miał po raz trzeci zostać ojcem.

Zobacz też: Kiedyś rozśmieszał miliony Polaków w kultowych reklamach. Dziś jeździ po szkołach i opowiada dzieciom o wierze

„Pojawiły się świetne propozycje filmowe. Jakby ktoś dany scenariusz napisał specjalnie dla mnie. I w tym momencie na świecie pojawiła się Tosia, nasze trzecie dziecko. W związku z tym, że moja żona przeżywa ciężko ciąże, to z bólem serca musiałem z tego zrezygnować” – wyznał w rozmowie z portalem Fronda. Nigdy tego nie żałował, bo – jak twierdzi – żona i dzieci, których dziś ma już czworo, są dla niego priorytetem. Kiedy jest jakiś trudny moment, kiedy bliscy potrzebują jego wsparcia i obecności, od odkłada projekty zawodowe i skupia się na rodzinie.

Ale mówi o tym niechętnie. Nigdzie też nie pokazuje ani żony, ani dzieci. Nie zabiera ich na ścianki, na czerwone dywany, których sam raczej unika. Nie wrzuca też ich zdjęć do mediów społecznościowych. Nie jest w nich zresztą szczególnie aktywny – na Instagramie zamieścił raptem kilka postów. Ostatni ponad rok temu. Pokazał wtedy zdjęcie lasu.

Chciałbym spytać Boga, jaki kupić samochód

Popularność nie jest dla niego ważna. Inaczej jest z religią. Jacek Borusiński jako młody człowiek przeżył nawrócenie i od tamtej pory Bóg ogrywa w jego życiu szczególną rolę. Kilka lat temu w wywiadzie dla „Wprost” wyznał, że to właśnie Bóg sprawił, że mimo upływu lat kabaret Mumio nadal istnieje, a on przyjaźni się z pozostałą dwójką jego założycieli, czyli Jadwigą i Dariuszem Basińskimi.

Czytaj także: Miał wszystko, jednak nie był szczęśliwy. Jacek Borusiński doświadczył głębokiego nawrócenia

Cała trójka należy do wspólnoty neokatechumenalnej i przez długi czas spowiadali się u tego samego księdza. „Przez pewien czas mieliśmy wspólnego spowiednika. Był taki moment, kiedy Mumio naprawdę wisiało na włosku i wtedy on nam doradził, żebyśmy ze sobą rozmawiali z pozycji wróbla, a nie z pozycji papugi, pawia i innych kolorowych ptaków” – wyznał Basiński i dodał, że gdyby nie Bóg, to „dawno by się wszystko rozwaliło”. A w innym wywiadzie przyznał, że chciałby mieć ze Stwórcą tak głęboką relację, by móc się go radzić w przyziemnych sprawach. Na przykład pytać, jaki wybrać samochód. Tak, jak się pyta mądrego i doświadczonego tatę.

Wiara w Boga pomogła mu też w momencie, gdy przeżywał osobisty kryzys. Paradoksalnie ten moment przyszedł wtedy, gdy Borusiński odnosił największe sukcesy – grał w filmach, razem z Mumio występował w telewizji i kultowych już dziś reklamach jednej z telefonii komórkowych. Słowem, był człowiekiem sukcesu. A mimo to czuł pustkę. „Mój szwagier zapytał mnie przy ognisku, czy jestem szczęśliwy. Zdziwiło mnie to pytanie: „Mam przecież rewelacyjny zawód, w którym odniosłem sukces, mam żonę i dwójkę dzieci, jak mógłbym nie być szczęśliwy?” Ale to pytanie nurtowało mnie i po jakimś czasie stwierdziłem, że nie ma we mnie tej radości i głębokiego szczęścia. Nie ma we mnie tej »rzeki życia«” – wyznał w rozmowie z portalem Fronda. Jak zwykle pomogła rozmowa ze spowiednikiem i ufność, że Jezus pomoże mu wyjść z kryzysu. „Pan Bóg wierzy we mnie bardziej niż ja w niego” – powtarza często aktor.

Jacek Borusiński i Magda Umer na festiwalu w Gdyni
Jacek Borusiński i Magda Umer na festiwalu w Gdyni Fot. Gałązka/AKPA

Za długie ręce jak na aktora i wielki sukces dzięki Magdzie Umer

Jacek Borusiński już jako nastolatek wiedział, że chce być aktorem. Tej pewności nie zachwiało nawet to, że nie dostał się na krakowską PWST. Wtedy był załamany, ale dziś tego nie żałuje. „Później dowiedziałem się, że nie przyjęto mnie z powodu niescenicznej sylwetki i za długich rąk. Dokładnie tak było napisane na uzasadnieniu, dlaczego mnie odrzucono. Po latach spotkałem jednego z ówczesnych egzaminatorów, który powiedział: „Słuchaj, prawdopodobnie ty byś nie stworzył takiego stylu, języka, emploi, gdybyś był w tej szkole” – wspominał kilka lat temu w rozmowie z portalem Aleteia. Zamiast aktorstwa, zaczął studiować teatrologię w Katowicach i dzięki koleżance chodzić na próby tamtejszego Teatru Gugalander. Zagrał jedną rolę, drugą, potem kolejne. A potem poznał Jadwigę i Dariusza Basińskich. I zaczął grać nie tylko na deskach Gugalandera, ale też w kabarecie, który razem założyli.

Zobacz także: Tomasz Majer – od baru mlecznego do królewskiej sceny kabaretu. Jak artysta z Głogowa podbił serca publiczności?

Mumio nie było kabaretem dla każdego. Zero topornego humoru, łatwych drwin z polityków, komizmu sytuacyjnego. Absurd, surrealizm, spektakle zamiast skeczy – to była ich specjalność. I właśnie taki, niełatwy w odbiorze, kabaret dostał propozycję stworzenia serii reklam dla wielkiej sieci telekomunikacyjnej. W tym sukcesie, który członkom Mumio przyniósł spore pieniądze, pomogła Magda Umer. Artystka ceniła ten kabaret i na jeden ze spektakli zabrała Jeremiego Przyborę. A potem dała mu kasetę z ich występami. „On przekazał ją swojemu synowi Konstantemu Przyborze, który razem z Iwem Zaniewskim prowadził i do tej pory prowadzi agencję reklamową PZL” – opowiadał w jednym z wywiadów Jacek Borusiński. Magdzie Umer członkowie Mumio potem za to podziękowali. Zrobili razem z nią spektakl „Przybora na 102”.

Mumio, czyli Jacek Borusiñski, Dariusz Basiñski, Jadwiga Basiñska
Mumio, czyli Jacek Borusiński, Dariusz Basiński i Jadwiga Basińska fot. Prończyk/AKPA

Udział w tych reklamach nie tylko dał Borusińskiemu zastrzyk gotówki. Przyniósł też kolejne propozycje. Dziś człowiek, który z powodu zbyt długich rąk i niekształtnej sylwetki nie dostał się do szkoły teatralnej, ma dorobek, którego może mu pozazdrościć niejeden zawodowy aktor. Zagrał ponad 1500 spektakli z Mumio, wystąpiłem w prawie 30 filmach, z których część, jak krótkometrażowy „Baraż”, zebrała sporo nagród na festiwalach filmowych. On sam jako aktor został doceniony w ubiegłym roku w Gdyni, gdy odbierał nagrodę za główną rolę w filmie „Wróbel”. Granie mu jednak nie wystarcza, zajmuje się też pisaniem scenariuszy i reżyserią. Kilka lat temu do kin trafił jego film „Hi-way”. A Basiński szuka teraz platformy streamingowej, która kupi scenariusz napisanego przez niego serialu. Pilot już powstał. Zagrali w nim m.in. gwiazda „Odwilży” Katarzyna Wajda i Adam Woronowicz.

„Zagraj to jeszcze raz, Jacek”

Propozycja z Teatru 6. Piętro niczego w jego życiu nie zmieni. On dalej będzie robił swoje – grał, reżyserował, pisał nowe scenariusze. Ale przede wszystkim będzie oddanym mężem, ojcem i przyjacielem. Nie odbije mu woda sodowa, nie odejdzie z Mumio. Nie tylko dlatego, że – jak mówi – projekt pod specjalną opieką Stwórcy.

Z Jadwigą i Dariuszem Basińskimi łączy go znacznie więcej niż praca i podobna wizja artystyczna. „Razem pracujemy, jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi, lubimy ze sobą przebywać, mamy dzieci w podobnym wieku, które są ze sobą bardzo zżyte. Nie ma w nas jakiegoś zmęczenia materiału” – mówił niedawno w wywiadzie, pytany o tajemnice trwającego od lat sukcesu Mumio.

Wyraźnie też dawał do zrozumienia, że on sam dopiero się rozkręca. „Generalnie z dużą nadzieją patrzę w przyszłość, myślę, że jeszcze sporo przed Mumio i przed każdym z nas” - powiedział. Wejście w rolę, którą przez 15 lat grał Kuba Wojewódzki, na pewno nie będzie więc ostatnim wydarzeniem, dzięki któremu o Jacku Borusińskim będzie głośno. Choć od sam za rozgłosem nie przepada…

Reklama
Reklama
Reklama