Drżał o swoją pozycję. Obawiał się, że ta jedna rzecz przekreśli go w branży. Teraz przebiera w rolach
Choć międzynarodową sławę przyniósł mu dopiero Netflixowy hit, Jonathan Bailey od najmłodszych lat konsekwentnie buduje swoją karierę – zarówno na scenie teatralnej, jak i w telewizji. Dziś jest nie tylko jedną z najjaśniejszych gwiazd w Hollywood, ale też głosem reprezentującym społeczność LGBTQ+ w branży filmowej. „Wiecie, w czasach, gdy samo istnienie osób LGBTQ+ w naszych szkołach jest kwestionowane, jako zespół mogliśmy pokazać piękny i pełen radości obraz miłości gejowskiej”, powiedział Bailey odbierając nagrodę na gali Olivier Awards za rolę w miniserialu „Fellow Travelers". „Osoby LGBTQ+ wcale nie są inne. Jesteśmy tak samo niespokojni, tak samo niedoskonali i zdesperowani, by się zakochać, jak wszyscy inni. Dziękujemy obsadzie, to dla was!”, podsumował. Tak wyglądała jego droga do sławy.

Podobno wszystko zaczęło się, gdy pięcioletni Jonathan zobaczył w swojej rodzinnej wiosce musical „Oliver!”. To był moment olśnienia – tak przynajmniej mówi sam Bailey. Dwa lata później marzenie zaczęło się spełniać – trafił na scenę legendarnego Royal Shakespeare Company, gdzie zagrał w spektaklu „Opowieść wigilijna”. Dziecko z wizją, która okazała się prorocza.
Jonathan Bailey – gwiazda „Bridgertonów”, która nie boi się być sobą. Kim jest naprawdę?
Jonathan Bailey wychował się w Benson – malowniczej wiosce, liczącej niespełna 5 tysięcy mieszkańców. Jego mama była audiologiem, tata natomiast pracował jako menadżer w firmie produkującej miód. Jest najmłodszy z czwórki rodzeństwa – ma trzy starsze siostry. Z rodziną łączy go niezwykle silna więź. Podczas pandemii koronawirusa przeprowadził się do Londynu, by być bliżej swojej 94-letniej babci. Choć chroni prywatność swoich bliskich, w wywiadach zawsze mówi o nich z czułością i szacunkiem.
CZYTAJ TEŻ: Była jej autorytetem, pochowano je wspólnie. Tylko babcia potrafiła wpłynąć na zachowanie Amy Winehouse

Przełom za przełomem. Jak Jonathan Bailey budował swoją pozycję w branży?
Pierwszy kontakt z kamerą miał w wieku zaledwie dziewięciu lat, kiedy zagrał w serialu „Bromwell”. Potem przyszły kolejne role – mniejsze i większe. Przełom nastąpił niedługo potem. To właśnie dzięki roli dziennikarza w popularnym serialu „Broadchurch” zyskał sympatię widzów. Niedługo później wystąpił w komediowym „W1A” i serialu „Crashing”, gdzie wcielił się w uroczego podrywacza.
Równolegle kontynuował pracę na scenie. W jego teatralnym portfolio znajdziemy tytuły takie jak „Otello”, „Król Lear”, a także musicale. W 2019 roku za rolę w „Company” otrzymał prestiżową nagrodę Laurence’a Oliviera. To był jeden z najważniejszych momentów w jego karierze.
Choć wcześniej miał na koncie dziesiątki ról, to właśnie Netflixowy serial „Bridgertonowie” uczynił z niego gwiazdę globalnego formatu. Wcielając się w Anthony’ego Bridgertona – najstarszego z rodzeństwa – przyciągnął uwagę milionów widzów. Drugi sezon, w którym jego bohater przeżywał burzliwy romans z lady Kate Sharmą, był jednym z najchętniej oglądanych na platformie. Na tym jednak nie koniec, w 2023 roku zachwycił w miniserialu telewizji Showtime - „Fellow Travelers", który opowiada o trwającym 20 lat romansie dwóch mężczyzn. U jego boku mogliśmy podziwiać Matta Bomera. Produkcja nie przeszła bez echa i zachwyciła zarówno całą branżę, jak i widzów.
Artysta jednak nie spoczął na laurach. W minionym roku skradł serca w filmie „Wicked" jako książę Fiyero Tigelaar. W tym roku natomiast wystąpił w głośnej produkcji: „Jurassic World: Odrodzenie".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: W szczerym wyznaniu opowiedziała o swoim ciele. Aby je zaakceptować, podjęła się nietypowej terapii

„Wolę trzymać mojego chłopaka za rękę niż ukrywać się dla roli”. Jonathan Bailey: życie miłosne, partner i coming out
Choć dziś otwarcie mówi o swojej orientacji, droga do coming outu nie była prosta. Rodzinę poinformował, gdy miał lekko ponad 20 lat. W rozmowie z „GQ” przyznał, że na początku kariery ostrzegano go, by nie ujawniał, że jest gejem. Przez pewien czas próbował się dostosować. „Myślałem, że, żeby być szczęśliwym, muszę być heteroseksualny", mówił. „Ale doszedłem do takiego punktu, kiedy pomyślałem: pie****ć to, wolę publicznie trzymać mojego chłopaka za rękę i mieć możliwość opublikowania swojego zdjęcia na Tinderze, niż przejmować się tym, czy dostanę rolę...", dodał. „Wśród gejów związanych z tą branżą panuje wyczuwalne poczucie wstydu", zaznaczył w rozmowie ze słynnym aktorem sir Ianem McKellen'em.
Natomiast w wywiadzie dla magazynu „Attitude” powiedział: „Nie chcę rozmawiać o mojej wszechstronności w sypialni. Ale będę rozmawiał o mojej wszechstronności na scenie. Według mnie chodzi o to, żeby być widocznym. [...] Czego można życzyć komuś takiemu, jak ja, kto dopiero zaczyna swoją karierę? Grania heteroseksualnych postaci, tego, żeby chciał być widzianym, ale też świadomości, że w życiu jest wiele rzeczy, które są prywatne. Nie chcę przekroczyć tej granicy", wyznał.
Między 2018 a 2022 rokiem Bailey spotykał się z aktorem Jamesem Ellisem. Ich relacja była na tyle poważna, że pojawili się razem na gali rozdania nagród Olivier, gdzie Bailey tuż przed odebraniem statuetki pocałował partnera. Choć dziś zagraniczne media informują, że artysta jest singlem, on przyznaje: „To nie sekret, ale coś prywatnego. Posiadanie prywatnego życia jest dla mnie czymś absolutnie podstawowym. Nie wiem, czy czułbym się komfortowo mówiąc o innych rzeczach, gdybym wiedział, że całe moje życie była dla innych dostępne bez żadnych ograniczeń", zwierzył się w jednym z wywiadów. Dla ulubieńca publiczności granica między życiem zawodowym a osobistym jest święta.

Jonathan Bailey: życie prywatne
Choć 37-latek nie ukończył szkoły aktorskiej, jego kariera to dowód na to, że pasja i determinacja potrafią zdziałać więcej niż dyplom. Ostatecznie artysta zdał odpowiednik naszej matury w Magdalen College School w Oxfordzie, a później dokształcał się na zajęciach Otwartego Uniwersytetu i rozważał… karierę nauczyciela w szkole podstawowej. „Uważam, że wszyscy nauczyciele to współcześnie bohaterowie. Uwielbiam oglądać moją siostrzenicę w jej bożonarodzeniowych przedstawieniach szkolnych. Zawsze myślę o tym, jakie one są słodkie i urocze. Patrząc, jak kolejne pokolenie Bailey'ów dorasta, uświadamiasz sobie jak bardzo kształtujące są te (szkolne) lata i że bycie częścią tego jest czymś wyjątkowym", mówił w jednym z wywiadów.
Na decyzję o wyborze aktorstwa wpłynęło też inne doświadczenie – praca wakacyjna w fabryce miodu i dżemów. „Jest coś w tym, że o piątej rano otwierasz gorącą kadź kremu cytrynowego, żeby sprawdzić jego temperaturę. To cię wybudza i zmusza cię, żebyś pomyślał o tym, co chcesz robić i czy to nie byłoby coś bardziej twórczego. To było przełomowe doświadczenie, dzięki któremu uświadomiłem sobie, że nie chce już nigdy w życiu jeść czy nawet widzieć kremu cytrynowego, i że może aktorstwo – chociaż jest niestabilnym (zawodem) – to przynajmniej nie masz cytrynowego zabiegu na twarz tak wcześnie rano", wspominał żartobliwie w wywiadzie dla „Harper's Bazaar".
Jonathan Bailey nie tylko inspiruje swoimi rolami, ale także sposobem, w jaki mówi o tożsamości, miłości i potrzebie prywatności. Nie próbuje być kimś, kim nie jest. I może właśnie dlatego publiczność tak bardzo go pokochała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Idol nastolatek i bogini wybiegów lat 90. Mówili, że to nie przetrwa, a oni są razem do dziś. Prawdziwa miłość nie zna wieku

