Reklama

Miłość, która pomaga przetrwać każdą zmianę, i rodzina, która staje się bezpieczną przystanią. Marta Nawrocka odsłania przed czytelnikami „VIVY!” intymny portret codzienności, w której nie liczą się tytuły czy protokół, lecz śmiech dzieci, ciepło domowego ogniska i głęboka więź. "Rodzina jest dla mnie fundamentem wszystkiego. Bez niej nie byłoby mnie", mówi nam w wyjątkowym wywiadzie Pierwsza Dama.

Marta Nawrocka jest nie tylko żoną prezydenta, ale również mamą trójki dzieci. Trzy miesiące temu ich życie diametralnie się zmieniło. Jak odnaleźli się w tej nowej rzeczywistości, w której dom staje się jednocześnie częścią życia publicznego? "Nasza najmłodsza córeczka ma siedem lat. Dla niej Karol był zawsze po prostu tatą. I tak pozostało. Pamiętam, jak jeszcze w trakcie kampanii podbiegała do telewizora, wysyłała mu buziaki i biegła dalej. Jakby myślała, że tata pracuje w telewizji (śmiech). Starszy syn ma 15 lat, dużo rozumie, więc przeżywał to po swojemu, z mieszanką dumy i sceptycyzmu. Najstarszy, zawsze społecznie aktywny, zaangażowany, ciekawy świata, czuł się w tym jak ryba w wodzie. Widział w tym sens, widział misję. Dla mnie to doświadczenie było ważną lekcją. Bo można być pierwszą damą Polski, ale trzeba też pozostać pierwszą damą własnego domu. W tym wszystkim najważniejsze jest, żeby nasze dzieci wiedziały, że niezależnie od ról i tytułów wciąż jesteśmy tą samą rodziną, że mamy swoje rytuały, święta, swoje małe codzienności, które nas budują. I że dom jest miejscem, gdzie nie ma protokołu, tylko miłość, normalność i śmiech", mówi Marta Nawrocka w rozmowie z Wiktorem Słojkowskim.

– To wszystko brzmi bardzo emocjonalnie, bo dotyczy życia prywatnego. A przecież teraz całe Państwa życie się zmieniło.

Nasze życie zmieniło się całkowicie. Najstarszy syn Daniel został w Gdańsku, choć dzieli czas między rodzinne miasto a Warszawę. Pracuje w mediach, działa społecznie, bardzo dojrzale podchodząc do nowej sytuacji. Antek z kolei trafił do nowej szkoły, w nowym mieście, z nowymi ludźmi. Wydawałoby się, że to wiek, w którym każda zmiana jest trudna, a on się w tym dobrze odnajduje. Najmłodsza, Kasia, poszła dopiero do pierwszej klasy. Wszyscy uczymy się tej rzeczywistości na nowo, krok po kroku, razem. Mój świat też się zmienił, nie ma już bliskości morza, mew, szumu fal. Z Karolem nasze wspólne życie zaczynaliśmy w jednym pokoju, w mieszkaniu, które dzieliliśmy z mamą mojego męża. Było skromnie, ale szczęśliwie. Potem długo czekaliśmy na własne mieszkanie, pamiętam to oczekiwanie, zapach świeżej farby, meble składane w nocy. W końcu przeprowadziliśmy się do naszego mieszkania, a teraz jesteśmy tutaj, w Pałacu Prezydenckim, w zupełnie innej rzeczywistości, choć w środku pozostało to samo: wdzięczność, miłość i wspomnienie tamtych początków. To jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze, że mimo zmian wokół nas w środku pozostajemy tacy sami. Nigdy nie staraliśmy się być kimś innym, niż jesteśmy. Mój mąż jest prezydentem, ale gdy wracamy do domu, zrzucamy garnitury, siadamy z dziećmi, oglądamy filmy, rozmawiamy, śmiejemy się. Gdy jesteśmy razem, nie siedzimy nad ustawami, tylko nad klockami, szkolnymi zeszytami i planami na przyszłość. Taki rytm życia pozwala nie zatracić siebie. I właśnie to jest klucz do równowagi i sukcesu. Zawsze dbaliśmy o to, by oddzielać życie zawodowe od prywatnego. Kiedy mąż pracował w Warszawie w Instytucie Pamięci Narodowej, a my byliśmy jeszcze w Gdańsku, wiedział, że gdy wraca do domu, to wraca naprawdę. Nie było wtedy telefonów, maili, obowiązków służbowych. Tylko czas dla rodziny. [...]

– Słuchając Pani i Pani męża, mam wrażenie, że rodzina to dla Was nie tylko przestrzeń prywatna, ale pewien rodzaj systemu wartości. To coś, co Was definiuje i daje siłę.

Rodzina jest wszystkim. To nasz fundament, nasze źródło siły i spokoju. Kiedy świat zaczyna wirować, zatrzymujemy się, jesteśmy razem. Dzieci przypominają nam, co jest w życiu ważne. Dają nam perspektywę, której żaden urząd ani tytuł nie zastąpi. Wystarczy spojrzeć, jak się śmieją, jak pytają o świat, żeby wszystko nabrało sensu.

TYLKO W VIVIE!: Rozmowa jakiej nie było! Marta Nawrocka w VIVIE! o roli Pierwszej Damy, życiowych priorytetach i codzienności w Pałacu Prezydenckim

Marta Nawrocka, Viva! 21/2025
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 Fot. Zuza Krajewska

– Co Pani pomyślała, kiedy przeczytała sławny już wpis na Facebooku swojego syna, ten bardzo poruszający, w którym napisał, jak dumny jest z ojca?

Popłakałam się. Po prostu. Nie potrafię na to pytanie inaczej odpowiedzieć. To był dla mnie moment wzruszenia, wdzięczności i dumy. Każda mama, niezależnie od tego, kim jest, marzy, by jej dzieci były dobre, empatyczne i mądre. Daniel ma 22 lata, od drugiego roku życia jest z Karolem, ze swoim tatą, nie miał innego ojca. Ta więź, która między nimi powstała, jest pełna i bezwarunkowa.

– Czy to dlatego zdecydowali się Państwo na pełną adopcję, z nazwiskiem, z całym formalnym porządkiem, z pesel-ami, z tym wszystkim, co sprawia, że rodzina jest rodziną także w dokumentach, a nie tylko w uczuciach?

Była to inicjatywa męża. Przeszliśmy pełną adopcję, Daniel nosi nazwisko męża. Od tamtej chwili nasze życie toczy się tak, jakby zawsze było oczywiste, że Karol jest tatą Daniela.

– Ma Pani w sobie szczególny rodzaj empatii do drugiego człowieka. To dzięki Pani babciom, które były przy Pani od najmłodszych lat?

Tak, bardzo dużo im zawdzięczam. Obie brały czynny udział w moim życiu od pierwszych kroków po dorosłość, pomagały moim rodzicom w opiece nade mną, później z troską opiekowały się moimi dziećmi. Nadal są, żyją, wspierają, kibicują.

Cały wywiad dostępny w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 6 listopada.

Marta Nawrocka, Viva! 21/2025
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 Fot. Zuza Krajewska
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 okładka
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 okładka Fot. Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama