Reklama

Prekursor kapitalizmu w Polsce, biznesmen, który przez wiele lat był w setce najbogatszych Polaków. Mecenas sztuki. Znawca kultury, poliglota. Jego życie to gotowy scenariusz na film. Piotr Büchner w ekscytującej rozmowie z Beatą Nowicką. Nie tylko o… pierwszym zarobionym milionie dolarów.

Pierwszy milion dolarów i luksusowe życie

[...]

Wiedział Pan, co chce w życiu robić?

We Włoszech przekroczyłem magiczną granicę. Zrozumiałem, że nigdy nie przeżyłbym tego wszystkiego, gdybym swojej nieśmiałości nie zamienił na pewną dozę bezczelności. Ta zasada została ze mną na całe życie. Wiedziałem, że chcę być przedsiębiorcą i zarabiać większe pieniądze niż ojciec. Dziadek był moim mistrzem. Przed wojną był bardzo zamożnym człowiekiem. Najstarszy brat sfinansował mu pięć lat studiów w Berlinie, pięć lat studiów w Antwerpii i pięć lat studiów w Paryżu. Pozwolił mu poznać świat, zdobyć wiedzę i opanować języki. Zawsze mi powtarzał: „Ucz się języków”. I podkreślał: „Pieniądze szczęścia nie dają, ale jak masz ich dużo, ułatwiają życie”.

Miał rację. Wróćmy jeszcze do przeszłości.

Ojciec marzył o tym, żebym jako najstarszy syn studiował medycynę, ale był rozsądny i tuż po maturze zabrał mnie na Akademię, abym razem ze studentami medycyny w specjalnej sali obejrzał operację. Tam zemdlałem. Ojciec powiedział: „No cóż, medycyna nie jest dla ciebie”. Doszedł do wniosku, że idealna byłaby farmacja. Kiedy byłem po pierwszym roku farmacji, ojciec dostał zaproszenie na uczelnię w Bazylei od profesora Reichsteina, laureata Nagrody Nobla. Wyjechaliśmy. Dla mnie to był szok. Musiałem błyskawicznie nauczyć się niemieckiego, poszedłem na kurs, a znajomy ojca, właściciel fabryki wyrobów plastikowych, zatrudnił mnie jako robotnika. Przepracowałem tam rok. To była świetna szkoła życia i lekcja uświadamiająca mi wartość pieniądza. Bazylea stała wtedy chemią, tam powstały światowe firmy farmaceutyczne. Zacząłem studiować chemię i jednocześnie pracować w Swisslos, szwajcarskim Totolotku. Przez całe studia w każdą sobotę wstawałem o piątej rano. Przyzwoita pensja pozwoliła mi na zakup używanego volkswagena, wynajem kawalerki i drobne ekstrawagancje. Po studiach zatrudniłem się w Rhône-Poulenc, wówczas największej korporacji farmaceutyczno-chemicznej we Francji. Trzy, cztery dni pracowałem w Bazylei, potem jechałem na weekendową balangę nad Sekwanę. Pomiędzy licznymi romansami i mniej znaczącymi znajomościami w lipcu 1958 roku w Paryżu, w mieszkaniu kolegi, poznałem śliczną blondynkę, aktorkę z Polski. Moją pierwszą żonę Barbarę Młynarską, młodszą siostrę Wojciecha.

Miał Pan piękną żonę, do szczęścia potrzebny był pierwszy milion, dolarów oczywiście.

Pierwszy milion zarobiłem trochę przez przypadek. Miałem przyjaciela Alexandra, niestety wczoraj byłem na jego pogrzebie, który zaprosił mnie do Nigerii, gdzie pracował dla wyjątkowo przedsiębiorczego adwokata. Tam na jednym z przyjęć poznałem generała Henry’ego Omenai. Dwa metry wzrostu, wykształcony w Anglii, w Londynie miał piękny apartament i kilka kochanek. Przypadliśmy sobie do gustu. Nie pamiętam już, jak to się stało, ale pewnego dnia zaczął mi opowiadać, że w tym ogromnym kraju działa tylko jedna wytwórnia wody mineralnej, która była w rękach Francuzów. Butelka perrier kosztowała 10 dolarów! Postanowiliśmy stworzyć Francuzom konkurencję.

Udało się wam. Efekt był taki, że…

…po roku na moje konto wpłynęły trzy miliony dolarów. Netto. Pamiętam, że mój ojciec też nie mógł w to uwierzyć. Pytał: „Ile zarobiłeś?!”. Trzy miliony dolarów (śmiech).

CZYTAJ TEŻ: Zawsze był zżyty z mamą, z ojcem łączyła go trudna relacja. Uwielbiany wokalista ujawnił rodzinne tajemnice

Piotr Büchner, VIVA!, 20/2025
Piotr Büchner, VIVA!, 20/2025 Rafał Masłow

Powrót do Polski i starcie z systemem

Zaszalał Pan?

Henry, który stał się moim przyjacielem, sprzedał mi swój piękny 100-metrowy apartament w Londynie, na pograniczu Belgravii i Chelsea. Kupiłem też apartament na wyspie Key Biscayne, długa grobla łączyła ją z Miami na Florydzie. Z okna widziałem bezkres oceanu. Kupiłem sobie również rolls-royce’a, który prowadził wynajęty kierowca. Piękny, wiśniowoczerwony. Kiedy przyjechałem nim do Warszawy, trzymałem go w garażu hotelu Victoria, gdzie mieszkałem przez pierwsze pół roku. W przeciwieństwie do moich dwóch braci, którzy zakochali się w Szwajcarii, mnie cały czas ciągnęło z powrotem do Polski. W Polsce chciałem zrealizować własne cele – wybudować fabrykę farmaceutyczną. Fritz Straub, dyrektor generalny koncernu farmaceutycznego Solco, powierzył mi zarządzanie firmą w Europie Wschodniej. Na początku nie miałem biura, tylko asystentkę. Jeździłem z ciężką teczką i krok po kroku zdobywałem dla Solco przyszłość. Po drodze napotykałem najprzeróżniejsze problemy: śledziła mnie bezpieka, zostałem zatrzymany na lotnisku, byłem przesłuchiwany na Rakowieckiej. Oczywiście otrzymałem propozycję „nie do odrzucenia”, którą odrzuciłem. Wytoczono mi proces, dostałem zakaz opuszczania kraju. Moja mama płakała, ojciec był załamany. Przeszedłem drogę przez mękę. I nagle eureka! Szczęście się do mnie uśmiechnęło. Zostałem uniewinniony od wszystkich zarzutów. Nagle wszyscy chcieli ze mną pracować. Dostałem wszelkie zgody i w przeciągu 18 miesięcy…

…buduje Pan wymarzoną fabrykę farmaceutyczną.

Do dziś stoi na Bródnie, choć jest już w innych rękach. Równolegle zacząłem intensywnie jeździć do Związku Radzieckiego. W Moskwie zaprzyjaźniłem się z szefem ochrony Kremla, który mi powiedział bez ogródek: „Słuchaj, ja ci wszystko załatwię. Musisz mi tylko dać zarobić. To po pierwsze. Po drugie w czerwcu masz urodziny. Dam ci listę gości, których musisz zaprosić”. Przyniósł mi listę 500 osób i adres luksusowego lokalu na ulicy Twerskiej. Na parterze było kasyno, obok parkiet, gdzie grały dwie orkiestry, a na pierwszym piętrze wytworna restauracja. Bankiet trwał dwie noce. Kiedy szef ochrony wytrzeźwiał, mówi: „Otworzyłeś sobie wszystkie drzwi. Nikt ci nie powie »nie«. A jeśli powie, to przyjdziesz do mnie”. Był zaprzyjaźniony z Putinem. Liczyły się kontakty i kasa. Kłamałbym, gdybym pani opowiadał, że było inaczej. Płaciłem straszne łapówki tym facetom. Oni zarabiali krocie, ale ja dzięki temu miałem wszystko. Zacząłem zdobywać milionowe kontrakty.

[...]

Rozmawiała Beata Nowicka. Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze magazynu VIVA!.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sport ją uratował, taniec dał wolność. Tylko przed nami mistrzyni świata odsłania swoją prawdziwą twarz. Jej historia porusza

Piotr Büchner, VIVA!, 20/2025
Piotr Büchner, VIVA!, 20/2025 Rafał Masłow
Reklama
Reklama
Reklama