Reklama

Choć ich twarze rzadko pojawiają się w mediach, ich praca mówi sama za siebie. Trzy pokolenia, trzy osobne kariery i jedno wspólne dziedzictwo – kamera. Dziadek współpracował z Romanem Polańskim, ojciec otrzymał nominację do Oscara za zdjęcia do filmu Kieślowskiego, a on sam zakończył właśnie pracę nad wyczekiwaną produkcją o Fryderyku Chopinie. Ta rodzina nie potrzebuje sławy – wystarczy, że tworzy kadry, które zostają w głowie na długo po seansie.

Reklama

Witold Sobociński – perkusista, wizjoner, filmowy pionier

Witold Sobociński był nie tylko operatorem filmowym, ale też muzykiem. Zaczynał jako perkusista w zespole Melomani, a dopiero później sięgnął po kamerę. Michał Sobociński w wywiadzie z Beatą Nowicką dla Twojego Stylu wspomina, że dziadek był „najwspanialszym kumplem” – z nim można było „kraść konie, mieć niesamowite pomysły”. Jego wyjątkowość polegała na tym, że nawet w codzienności potrafił dostrzec piękno. Michał zapamiętał go jako człowieka, który zawsze szukał „rzeczy pięknych, innych od codzienności”.

Witold Sobociński pracował z Romanem Polańskim przy filmie „Frantic” oraz z Andrzejem Wajdą. Jego styl operatorski był rozpoznawalny – łączył precyzję techniczną z artystyczną ekspresją. Michał wspomina, że dziadek uczył poprzez działanie, nie wykłady – „w tym była jego siła”.

Warszawa, 05.03.2007. Wybitny polski operator filmowy Witold Sobociñski, 2007 r.
Warszawa, 05.03.2007. Wybitny polski operator filmowy Witold Sobociñski, 2007 r. Fot. PAP/Jacek Turczyk

Piotr Sobociński – kamera, która zdobyła Oscara

Piotr Sobociński był jednym z najwybitniejszych polskich operatorów filmowych swojego pokolenia. Pracował z Krzysztofem Kieślowskim przy trylogii „Trzy kolory”, a jego zdjęcia do filmu „Czerwony” zostały wyróżnione nominacją do Oscara. Michał Sobociński miał wtedy zaledwie siedem lat, ale dobrze pamięta atmosferę tamtych dni. Ojciec nie tylko odnosił międzynarodowe sukcesy, ale też pozostawał ciepłym, wspierającym człowiekiem. Mimo intensywnej pracy na planach filmowych w Polsce i za granicą był obecny w życiu rodziny. Michał wspomina go jako „bardzo wrażliwego człowieka”, który nie narzucał synowi drogi zawodowej.

Piotr Sobociński zmarł nagle w Vancouver na planie filmu 24 godziny. Synowi przekazał nie tylko nazwisko, ale i sposób patrzenia na świat przez obiektyw kamery – z wrażliwością, precyzją i emocją.

Zobacz też: Ich miłość była bezgraniczna. Hannę Mikuć i Piotra Sobocińskiego rozdzieliła wstrząsająca tragedia

Piotr i Michał Sobocińscy
Piotr i Michał Sobocińscy Fot. Instagram @michalsobo
Piotr i Michał Sobocińscy
Piotr i Michał Sobocińscy Fot. Instagram @michalsobo

Michał Sobociński – wnuk i syn w cieniu wielkich nazwisk

Michał Sobociński, najmłodszy z trzech pokoleń, kontynuuje rodzinne dziedzictwo. Mimo że początkowo chciał zostać muzykiem – grał na gitarze – z czasem zrozumiał, że „scena nie jest dla niego”. Wybrał kamerę i dziś jest cenionym operatorem, autorem zdjęć do filmów takich jak „Sztuka kochania”, „Filip” czy „Chopin, Chopin”.

Michał mówi wprost: „Trzyma mnie w pionie, mobilizuje i uszczęśliwia... rodzina”. W pracy stara się uchwycić emocje postaci, opowiedzieć historię obrazem – „jak w muzyce, gdzie dźwięk wywołuje całą gamę emocji”. Wspomina, że czasem spędza na planie po 20 godzin dziennie, ale robi to z pasją.

Filmowe DNA – czy talent można odziedziczyć?

Michał Sobociński przyznaje, że wejście w zawód nie było łatwe – „Trzeba było do tego dojrzeć, dorosnąć samemu”. Mimo że nosi nazwisko znane w branży, musiał udowodnić swoją wartość ciężką pracą. Twierdzi, że „w każdej rodzinie filmowej są różne energie, które się mieszają”, ale dla niego wszystko sprowadza się do jednej rzeczy – miłości do kina.

Nie unika trudnych warunków – wspomina pracę na planie w śniegu, upale, błocie – i zaznacza, że operator musi być odporny psychicznie i fizycznie. Michał wierzy, że talent to tylko część sukcesu. Kluczowa jest wrażliwość, emocje i pokora wobec sztuki filmowej.

Zobacz również: Piotr Sobociński nie zdążył ożenić syna. Jego nagła śmierć była szokiem

Rodzina Sobocińskich – więcej niż nazwisko w napisach końcowych

Rodzina Sobocińskich nie jest jedynie zbiorem znanych nazwisk. To filmowy klan, w którym pasja, wiedza i doświadczenie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Michał podkreśla, że „jesteśmy normalną rodziną”, mimo że wokół nich toczy się życie filmowe. W ich domu dominowały uczty, wspólne gotowanie, rozmowy o sztuce – każdy moment był pretekstem do dzielenia się emocjami.

Ich historia pokazuje, że za każdym sukcesem stoi nie tylko talent, ale też miłość, szacunek i więź rodzinna, która inspiruje i mobilizuje do działania.

CZYTAJ TEŻ: Był jej jedyną, największą miłością. Hannę Mikuć i Piotra Sobocińskiego rozdzieliła nagła tragedia

Reklama

Źródło: Twój Styl

Reklama
Reklama
Reklama