Jego rola w "Domu dobrym" Smarzowskiego wzbudziła skrajne emocje. Z tym musiał się zmierzyć
Tomasz Schuchardt, wcielając się w kontrowersyjną postać w filmie "Dom dobry" Smarzowskiego, stanął nagle nie tylko przed wyzwaniem aktorskim, ale i społecznym: część widzów zaczęła traktować jego bohatera jak jego osobę, co zaowocowało krytyką i hejtem na ulicy.

Choć Tomasz Schuchardt zagrał rolę z pełnym oddaniem i warsztatowym mistrzostwem, jego występ w filmie "Dom dobry" wywołał wśród części widzów skrajne emocje – nie tylko wobec fikcyjnej postaci, lecz również wobec samego aktora. Publiczność zareagowała z niespodziewaną siłą: na ulicy spotyka go wytykanie palcami, wyzwiska, a nawet plucie. Jak sam przyznaje w wywiadzie, niektórzy przestali oddzielać postać filmową od rzeczywistego człowieka.
Rola Tomasza Schuchardta w „Domu dobrym” wywołała skrajne emocje
Reżyser Wojciech Smarzowski słynie z bezkompromisowego stylu i poruszania społecznych tabu. W „Domu dobrym” stworzył obraz psychologicznie intensywnej przemocy domowej. Schuchardt wcielił się w główną rolę męską – pełną agresji, cynizmu i manipulacji.
To jednak nie tylko moc scenariusza poruszyła widzów – kluczowa była autentyczność aktorskiego wykonania. Tomasz Schuchardt zagrał swoją postać tak przekonująco, że u niektórych widzów uruchomił się mechanizm utożsamienia aktora z jego rolą. To zjawisko nie jest nowe, ale tym razem przybrało wyjątkowo jaskrawe formy.

Choć rola została doceniona przez krytyków filmowych, Schuchardt nie spodziewał się, że sukces na ekranie przyniesie mu osobisty koszt. Jak relacjonuje w rozmowie z Łukaszem Knapem, na ulicy był zaczepiany przez obcych ludzi, którzy zarzucali mu, że "bije kobiety". W mediach społecznościowych pojawiły się obraźliwe komentarze, a w życiu codziennym spotyka się z nieufnością.
„Ja już się spotkałem z wieloma opiniami i zdaniami, które zupełnie inaczej to wszystko odbierają. Niektórzy mówią wręcz, że zlewa im się świat filmu ze światem prywatnym. Po seansie miałem nawet sytuację, że ktoś do mnie podszedł i powiedział: "Ty przemocowcu, ty coś tam…". […] Byłem tym bardzo zaskoczony. Myślałem, że ludzie jednak wiedzą, że istnieje coś takiego jak film i jak rola” – mówi aktor.
Granica między aktorem a bohaterem
Przypadek Schuchardta to nie pierwszy raz, gdy widzowie utożsamiają aktora z jego ekranową postacią. Historia zna przykłady aktorów grających czarne charaktery, którzy przez lata zmagali się z łatką "tego złego". Choć jest to z jednej strony dowód aktorskiego kunsztu, to z drugiej – problem społecznego odbioru sztuki.
W dobie mediów społecznościowych reakcje widzów są szybsze, bardziej emocjonalne i trudniejsze do kontrolowania. Dla wielu odbiorców granica między światem fikcji a realnością staje się płynna, co niesie realne konsekwencje dla osób pracujących w zawodach twórczych.
- SPRAWDŹ TEŻ: „Dom dobry" poruszył ulubienicę widzów do głębi, przypomniał koszmar sprzed lat. Jej wyznanie wzruszyło internautów
