Jest łudząco podobny do ojca. Jako dziecko towarzyszył mu na scenie, dziś syn Sojki kontynuuje jego muzyczną drogę
Kuba Sojka, syn niedawno zmarłego Stanisława Sojki, od dzieciństwa towarzyszył mu na scenie. Dziś, w obliczu jego odejścia 21 sierpnia 2025, kontynuuje jego muzyczne dziedzictwo z wdziękiem i talentem.

To, że Kuba Sojka trafił do świata muzyki, nie jest przypadkiem. Dorastał otoczony dźwiękami, których źródłem był jego ojciec – Stanisław Sojka, jeden z najważniejszych głosów polskiej sceny. Nie był to jednak ciężar nazwiska, ale raczej naturalna, niewymuszona obecność sztuki w codzienności. Kuba wszedł w ten świat spokojnie – z pałkami perkusyjnymi w dłoni, z ciekawością i zachwytem.
Syn Sojki poszedł w jego ślady. Od małego towarzyszył mu na scenie
Muzyka była w ich domu czymś codziennym – nie pomnikiem, ale czymś, co po prostu było. Kuba już jako kilkuletni chłopiec jeździł z tatą na koncerty. Najwcześniejsze wspomnienia? "Zabiera nas na koncert, a ja chodzę po zakamarkach sceny w jakimś teatrze, po drabinach i rusztowaniach. Lubiłem te wyjazdy. Po próbie zawsze mogłem podejść do bębnów, dotknąć ich, uderzyć i posłuchać. Byłem oczarowany" — wspominał na łamach "Gali". Fascynował się sceną, instrumentami, atmosferą prób i występów. Nie było w tym przymusu – raczej dziecięca ciekawość i chłonięcie świata, w którym dorastał.

Te doświadczenia nie tylko kształtowały jego wrażliwość, ale też dawały mu poczucie bezpieczeństwa. To była bliskość nie tylko rodzinna, ale też artystyczna – coś, co z czasem przerodziło się we wspólne muzykowanie.
- ZOBACZ TEŻ: W domu Sojków muzyka była jak oddech. Czterech synów podążyło za pasją taty. Jeden z nich był w talent show
Muzyczne dziedzictwo w rękach Kuby Sojki
Z czasem Kuba sięgnął po perkusję na poważnie. Grał w zespole Miąższ, później – co naturalne – dołączył do formacji swojego ojca, Soyka Sextet +. Stanisław Sojka nigdy nie wymuszał tej decyzji, ale z dumą mówił o osiągnięciach syna. "Jestem kapelmajstrem i cieszy mnie, że Kuba ze mną gra. Młody muzyk powinien praktykować z lepszymi, bardziej doświadczonymi od siebie. Tak było ze mną. Miałem szczęście pracować z mistrzami. Dzięki temu nauczyłem się rzeczy, których w szkole nie uczą" — mówił.

Relacja oparta na wolności – jak wyglądało relacja Stanisława Sojki z synem?
To, co wyróżniało tę relację, to brak presji i pełna akceptacja. Kuba miał możliwość próbowania, testowania, szukania swojej tożsamości. Nigdy nie był „kopią” ojca – był jego partnerem, współtwórcą, czasem cichym tłem, ale zawsze sobą.
"Gdy Kuba zaczął z nami grać, muszę przyznać ze wstydem, że nie rozstałem się jeszcze z rolą kaprala. Po którejś zbyt ojcowskiej frazie, którą mógłbym wydać trzynastolatkowi, powiedział: Tato, jeżeli chcesz, żebym się uczył samodzielności i świata, nie możesz być trepem. Zrozumiałem, że to ja muszę się teraz nauczyć, jak być z dorosłymi synami. Jeśli chcę pozostać z nimi w przyjaźni, koniec z wszystkowiedzącym kapralem. To był sygnał, że nie ma żartów. Dostałem szansę, zanim Kuba zdecydowałby się odwrócić ode mnie" — opowiadał artysta w rozmowie z "Galą".
Stanisław Sojka miał świadomość, jak ważna jest wolność w sztuce. Dlatego nie starał się nikogo prowadzić za rękę – dawał tylko przestrzeń. Kuba z niej skorzystał i zrobił to na swój sposób. Nie musiał naśladować ojca, by go kontynuować.
- SPRAWDŹ TEŻ: Pierwsza miłość ikony lat 80. zdawała się wieczna. Ale jedna decyzja pogrzebała wszystko, co razem budowali

