Reklama

To, że Kuba Sojka trafił do świata muzyki, nie jest przypadkiem. Dorastał otoczony dźwiękami, których źródłem był jego ojciec – Stanisław Sojka, jeden z najważniejszych głosów polskiej sceny. Nie był to jednak ciężar nazwiska, ale raczej naturalna, niewymuszona obecność sztuki w codzienności. Kuba wszedł w ten świat spokojnie – z pałkami perkusyjnymi w dłoni, z ciekawością i zachwytem.

Reklama

Syn Sojki poszedł w jego ślady. Od małego towarzyszył mu na scenie

Muzyka była w ich domu czymś codziennym – nie pomnikiem, ale czymś, co po prostu było. Kuba już jako kilkuletni chłopiec jeździł z tatą na koncerty. Najwcześniejsze wspomnienia? "Zabiera nas na koncert, a ja chodzę po zakamarkach sceny w jakimś teatrze, po drabinach i rusztowaniach. Lubiłem te wyjazdy. Po próbie zawsze mogłem podejść do bębnów, dotknąć ich, uderzyć i posłuchać. Byłem oczarowany" — wspominał na łamach "Gali". Fascynował się sceną, instrumentami, atmosferą prób i występów. Nie było w tym przymusu – raczej dziecięca ciekawość i chłonięcie świata, w którym dorastał.

PHOTO: WARSZAWA 19/09/2010 NAGRANIE PROGRAMU DZIEN DOBRY TVN N/Z: STANISLAW SOYKA, KUBA SOJKA
Stanisław Sojka, Kuba Sojka, 19.09.2010. Fot. DIANA DOMIN/EAST NEWS

Te doświadczenia nie tylko kształtowały jego wrażliwość, ale też dawały mu poczucie bezpieczeństwa. To była bliskość nie tylko rodzinna, ale też artystyczna – coś, co z czasem przerodziło się we wspólne muzykowanie.

Muzyczne dziedzictwo w rękach Kuby Sojki

Z czasem Kuba sięgnął po perkusję na poważnie. Grał w zespole Miąższ, później – co naturalne – dołączył do formacji swojego ojca, Soyka Sextet +. Stanisław Sojka nigdy nie wymuszał tej decyzji, ale z dumą mówił o osiągnięciach syna. "Jestem kapelmajstrem i cieszy mnie, że Kuba ze mną gra. Młody muzyk powinien praktykować z lepszymi, bardziej doświadczonymi od siebie. Tak było ze mną. Miałem szczęście pracować z mistrzami. Dzięki temu nauczyłem się rzeczy, których w szkole nie uczą" — mówił.

PHOTO: WARSZAWA 19/09/2010 NAGRANIE PROGRAMU DZIEN DOBRY TVN N/Z: STANISLAW SOYKA
Stanisław Soyka z synem, 19.09.2010. Fot. DIANA DOMIN/EAST NEWS

Relacja oparta na wolności – jak wyglądało relacja Stanisława Sojki z synem?

To, co wyróżniało tę relację, to brak presji i pełna akceptacja. Kuba miał możliwość próbowania, testowania, szukania swojej tożsamości. Nigdy nie był „kopią” ojca – był jego partnerem, współtwórcą, czasem cichym tłem, ale zawsze sobą.

"Gdy Kuba zaczął z nami grać, muszę przyznać ze wstydem, że nie rozstałem się jeszcze z rolą kaprala. Po którejś zbyt ojcowskiej frazie, którą mógłbym wydać trzynastolatkowi, powiedział: Tato, jeżeli chcesz, żebym się uczył samodzielności i świata, nie możesz być trepem. Zrozumiałem, że to ja muszę się teraz nauczyć, jak być z dorosłymi synami. Jeśli chcę pozostać z nimi w przyjaźni, koniec z wszystkowiedzącym kapralem. To był sygnał, że nie ma żartów. Dostałem szansę, zanim Kuba zdecydowałby się odwrócić ode mnie" — opowiadał artysta w rozmowie z "Galą".

Stanisław Sojka miał świadomość, jak ważna jest wolność w sztuce. Dlatego nie starał się nikogo prowadzić za rękę – dawał tylko przestrzeń. Kuba z niej skorzystał i zrobił to na swój sposób. Nie musiał naśladować ojca, by go kontynuować.

Reklama
Kuba Sojka, 15.11.2010.
Kuba Sojka, 15.11.2010. Fot. EASTNEWS / SLAWOMIR BERNAS
Stanisław Soyka.
Stanisław Soyka. Fot. Wojtalewicz Jarosław/AKPA
Reklama
Reklama
Reklama