Legenda PRL kończy dziś 87 lat. Jej początki nie zwiastowały błyskotliwej kariery
Dziś Beata Tyszkiewicz obchodzi 87. urodziny. To jedna z najwybitniejszych polskich aktorek, która przez dekady była symbolem elegancji, klasy i nieskazitelnego stylu. Jednak jej droga na szczyt kariery nie była usłana różami, a początki wcale nie zwiastowały, że stanie się ikoną PRL-owskiego kina.

Beata Tyszkiewicz, jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego kina, dziś obchodzi swoje 87. urodziny. Choć na przestrzeni dekad zdobyła miano „pierwszej damy polskiego kina”, jej droga do sławy wcale nie była prosta. Początkowo nieprzystosowana do surowych norm edukacyjnych i społecznych, potrafiła wywoływać skandale, które niemal zrujnowały jej przyszłą karierę. Jednak to właśnie jej buntowniczy charakter, niezależność oraz nieprzewidywalność stały się fundamentem, na którym zbudowała swoją niezatarte miejsce w historii polskiej kinematografii. Jak to możliwe, że z młodej, zbuntowanej dziewczyny, która łamała zasady, wyłoniła się gwiazda? Historia Beaty Tyszkiewicz jest tego najlepszym dowodem.
Wczesne życie i buntownicze lata
Beata Tyszkiewicz, urodzona w 1938 roku w Wilanowie, przyszła na świat w rodzinie arystokratycznej. Dzieciństwo spędziła w niezwykle komfortowych warunkach, jednak wojna i Powstanie Warszawskie przerwały beztroskę. Z tego okresu pamięta jednak przede wszystkim sielankowe chwile, które jak sama przyznaje, przypominały „życie z literatury lub filmu”. Po wojnie Beata z rodziną zaczęła układać swoje życie na nowo, choć z ojcem łączyła ją jedynie sporadyczna korespondencja.
Zanim Beata Tyszkiewicz stała się znaną aktorką, była... niezbyt przykładną uczennicą. Już w szkole średniej zaczęła zwracać na siebie uwagę, a po tym, jak zagrała w "Zemście", na jej świadectwie znalazło się aż jedenaście ocen niedostatecznych, na skutek czego usunięto ją z liceum. Po tym Beata trafiła do szkoły z internatem prowadzonym przez siostry niepokalanki w Szymanowie, gdzie postawiono jej jeden warunek – miała nie mówić nikomu o swoim debiucie filmowym. „...bo uczennic nie można demoralizować. Oczywiście, zaraz opowiedziałam o wszystkim koleżankom. Słuchały z rumieńcami na twarzach” – wspominała aktorka. Niestety, także pod okiem zakonnic Beacie nie udało się uniknąć problemów. Początkowo nie udało jej się zdać matury, ostatecznie powróciła do nauki i zdała poprawkę z języka polskiego na najwyższą ocenę.
Zobacz też: Dla niego ikona PRL zostawiła legendarnego reżysera. Po rozstaniu nie chciała wspomnieć o nim nawet słowem

Skandal na studiach i jej nieoczekiwany sukces
Jednak prawdziwa burza rozpoczęła się na studiach aktorskich. Zamiast skupić się na nauce, Beata Tyszkiewicz angażowała się w różne projekty zawodowe, łamiąc zasady uczelni. Jej udział w reklamach czy niezapowiedziane występy filmowe nie były dobrze widziane przez władze szkoły. Ostatecznym ciosem dla jej akademickiej kariery było narażenie się rektorowi, Janowi Kreczmarowi.
Do przykrego incydentu doszło podczas jednego z przedstawień PWST. „W przerwie spotkałam Jana Kotta, znanego krytyka teatralnego, który pamiętał mnie z Paulinum. Często przyjeżdżał tam na odpoczynek z żoną Lidią i córką Tereską. Zaproponował, żebym po przerwie usiadła obok niego, bo jego żona nie przyszła, a on miał zaproszenie na dwa miejsca w trzecim rzędzie. Kilka dni wcześniej napisał w »Przeglądzie Kulturalnym«, że gdyby obsadzał »Romea i Julię«, rolę Julii powierzyłby Beacie Tyszkiewicz. To, co miało miejsce później, miało swoje konsekwencje. Kiedy weszliśmy na salę, kurtyna właśnie zaczynała opadać. Szybko podeszliśmy do miejsc, ale jedno już było zajęte przez jakąś panią. Aby uniknąć zamieszania, usiadłam na kolanach Jana Kotta. Niestety, tuż przed nami siedział rektor Jan Kreczmar” – wspominała aktorka w książce Sławomira Kopra Gwiazdy kina PRL.
To jednak nie załamało jej kariery. Po kilku latach zrozumiała, że decyzje, które poczyniła, mogą prowadzić do sukcesu. W 1968 roku Beata Tyszkiewicz, mimo kontrowersji, zagrała w jednym z najważniejszych filmów PRL-u – "Lalka". To właśnie wówczas spotkała rektora, który wcześniej ją wyrzucił, i wyznała mu, że jest mu wdzięczna za to, co się wydarzyło. Ich spotkanie na planie filmowym było symbolicznym zakończeniem jednego etapu jej życia i rozpoczęciem kariery, która miała rozbłysnąć na dobre.
Kariera filmowa i niezapomniane role
Aktorka nie miała wątpliwości, że kino to jej prawdziwe powołanie. W ciągu swojej kariery wystąpiła w ponad stu filmach. Zagrała m.in. w "Rękopisie znalezionym w Saragossie", "Lalce" i "Wszystko na sprzedaż". Jej talent aktorski był niekwestionowany, a samą Tyszkiewicz uznawano za jeden z filarów polskiego kina PRL-owskiego. Choć rzadko pojawiała się na scenie teatralnej, nie czuła się w tym świecie komfortowo. Stwierdziła, że film to jej prawdziwa pasja, a praca w teatrze była dla niej zbyt monotonna.
Zobacz także: To dlatego Beata Tyszkiewicz odeszła z „Tańca z Gwiazdami". Po latach Iwona Pavlović ujawniła gorzką prawdę
Dziedzictwo Beaty Tyszkiewicz
Beata Tyszkiewicz przeszła przez liczne kryzysy, niejednokrotnie była poddawana publicznej krytyce, ale zawsze wychodziła z opresji silniejsza. Mimo wszystko to ona stała się symbolem elegancji, klasy i nieprzeciętnego uroku, który zapisał się na kartach historii polskiego kina. To, co kiedyś wydawało się nieosiągalne, w końcu stało się jej udziałem. Dziś, po ponad sześciu dekadach pracy aktorskiej, Tyszkiewicz może cieszyć się zasłużoną emeryturą, ale jej miejsce w historii polskiego kina jest już niepodważalne.

Źródła: viva.pl, radiopogoda.pl