Reklama

„Pani the best”, jak żartobliwie nazywał ją Włodzimierz Szaranowicz. Prekursorka fitnessu w Polsce. Ikona zdrowego trybu życia. Ekspertka life balance. Uosobienie optymizmu. Wulkan energii. Mówi, że tę energię, „niczym z elektrowni atomowej”, daje jej także prowadzenie podcastu VIVA! Bez Tabu. Mariola Bojarska-Ferenc w rozmowie bez tajemnic z Beatą Nowicką.

Jej świat rozpadał się na kawałki, lecz nigdy się nie poddała. Mariola Bojarska-Ferenc w wywiadzie VIVY!

– Na Facebooku napisała Pani: „Podcast VIVA! Bez Tabu daje mi tyle energii co elektrownia atomowa. Mój przepis na młodość to moja dziennikarska praca”. Skąd ta nienasycona pasja życia?

Mam ją, odkąd pamiętam. Gdy po studiach zaczynałam pracę w redakcji sportowej TVP, byłam jedyną dziewczyną wśród 30 mężczyzn. Koledzy nazywali mnie Pchłą Szachrajką, bo wszędzie było mnie pełno. Czasami szybciej mówiłam, niż myślałam. W książce „Trener życia” piszę o zasadzie pięciu sekund – najpierw decydowałam się na projekt, potem zastanawiałam, jak go zrobić. Włodek Szaranowicz żartował: „O, przyszła »pani the best«”, bo w młodzieńczej szczerości mówiłam o sobie dobrze, a nawet za dobrze. „Dzień dobry, szefie, zrobiłam świetny program!”, zamiast: „Szefie, zrobiłam kiepski program, tu jest błąd, tam pomyłka…”. To była końcówka komuny, w telewizji takie zachowanie było niemodne.

– Nie tylko w telewizji…

To prawda. Dzisiaj uczymy dzieci asertywności, pewności siebie, ale wtedy to nie było oczywiste. Myślę, że tę energię dał mi sport. Dobry trener nigdy nie powie do swojego zawodnika: „Jesteś do bani. Dzisiaj przegrałeś mecz i nic z ciebie nie będzie”. Tylko: „Dzisiaj byłaś bardzo dobra, ale musimy poprawić to i tamto, żebyś była jeszcze lepsza”. Gdy poleciałam do Ameryki na pierwszy kongres fitness, pytali, z jakiego stanu przyjechałam. Dla nich byłam pewną siebie Amerykanką. Do dziś niczego i nikogo się nie boję, bo uważam, że życie jest w moich rękach. Nikt nie załatwi pewnych spraw lepiej niż ja. Nie odpuszczam, aż osiągnę cel. Jeśli nie drzwiami, to oknem, jeśli nie oknem, to przez dziurkę od klucza. W swoich książkach i wykładach zachęcam młodych ludzi, żeby się nie poddawali. Żeby mogli powiedzieć: „Zrobiłam czy zrobiłem, co w mojej mocy. Jeśli się nie udało, to znaczy, że trafiłam na mury nie do przeskoczenia. Trudno”. Staram się robić wszystko, żeby moje życie było piękne.

Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! 23/2025
Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! 23/2025 Fot. Łukasz Kuś

– Pierwszy mur, pierwsza trudna lekcja życiowa, która Panią zahartowała?

Miałam osiem lat, moja siostra cztery lata. Bawiłyśmy się w domu, w pewnym momencie do drzwi zadzwonił ksiądz. Od razu zrozumiałam, że coś się stało. Zapytał, czy może na chwilę zostać sam z tatusiem. Przystawiłam ucho do szklanych drzwi i usłyszałam: „Był wypadek. Potrąciłem pana żonę. Jest w szpitalu, nie wiadomo, czy przeżyje”. Tato zaczął płakać. Mój dziecięcy świat się zawalił. Tamtego dnia stałam się dorosłym dzieckiem.

– Parentyfikacja. Sytuacja, kiedy dziecko przejmuje obowiązki i odpowiedzialności, które należą do rodziców.

Tak było. Tato kompletnie się załamał. Pamiętam nasze dorosłe rozmowy, pytał mnie, co jemy na śniadanie, o której trzeba odebrać siostrę z przedszkola, jak się pierze… Nigdy nie zajmował się dziećmi ani domem. Musiałam pomóc ojcu i matkować siostrze. Mama miała 40 złamań, cała w gipsie, widać było tylko oczy. Kiedy przyszłam do szpitala, przeszłam obok, bo jej nie poznałam. Leżała na łóżku jak bałwanek gipsowy. Spędziła tam pół roku, po wyjściu jeździła na wózku inwalidzkim. W tamtym czasie na poważnie zaczęłam ćwiczyć gimnastykę. Dawałam z siebie wszystko, chciałam sprawić jej radość. Moje sukcesy były dedykowane mamie. Kiedy o mnie pisano, mama kupowała gazety i rozdawała sąsiadom. Była przeszczęśliwa. Miała 33 lata i postanowiła o siebie zawalczyć, choć nikt nie dawał jej szans. Po dwóch latach rehabilitacji wstała z wózka i zaczęła chodzić o dwóch kulach, potem o jednej, a na koniec samodzielnie. Wszystko było okupione potwornym bólem, po latach zmarła na raka. Ciągle powtarzała, że jestem najlepsza i najpiękniejsza. Była moim skarbem, inspiracją i pierwszym źródłem siły.

[...]


Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 4 grudnia.

Okładka VIVA 23/2025
Fot. Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab
Reklama
Reklama
Reklama