Nie było jej przy łóżku, gdy odchodził. A jednak była z nim do samego końca. Tylko w VIVIE! Anastazja Jakubiak opowiedziała o ostatniej rozmowie z mężem
Nie było jej przy łóżku, kiedy umierał. A jednak była z nim do samego końca. Anastazja Jakubiak opowiada o dramatycznych godzinach przed śmiercią Tomka Jakubiaka. Ich ostatnia rozmowa zmieniła wszystko...

Anastazja Jakubiak w poruszającym wywiadzie dla magazynu VIVA! opowiedziała o śmierci swojego męża, Tomka Jakubiaka. Zdradziła, dlaczego nie była przy nim fizycznie w chwili odejścia, ale towarzyszyła mu do samego końca – z miłości i na jego prośbę.
Anastazja Jakubiak o ostatnich chwilach męża
– Tomek zmarł w kwietniu. Zostałaś wdową. To bardzo smutne słowo.
Nie identyfikuję się z nim, bo kojarzy mi się ze starszą kobietą, a ja przecież jestem jeszcze młoda. Choć od śmierci Tomka minęło siedem miesięcy, jest mi zupełnie obce.
– Sprawdziłam jego słownikowe znaczenie – „odłączona od męża”.
Tylko że ja nie czuję się odłączona od Tomka. Zapewniam cię, że jeśli chodzi o stan psychiczny, mieszczę się w normie społecznej i nie chciałabym, żeby ktoś pomyślał, że oszalałam. A mogłabym, bo choroba Tomka i Jego śmierć była traumatycznym doświadczeniem, choć nie byłam przy Nim do samego końca.
– Dlaczego?
On tego nie chciał. Chciał, żebym zapamiętała Go takiego, jakim był przed chorobą, chociaż to nie jest łatwe, bo wciąż przed oczami mam Go z tego ostatniego czasu. Tomek był w szpitalu w Grecji i bardzo bał się zostać sam. Dlatego Jego mama, siostra i ja wymieniałyśmy się przy łóżku. Nie mogłam tam też być z naszym synkiem Tomusiem, bo nie wpuszczano dzieci do szpitala. Akurat wróciłam do Polski. Tomek zadzwonił do mnie i poprosił, żebym pozwoliła Mu odejść. Próbowałam Go przekonać, żeby jeszcze dał sobie czas, przecież nie wykorzystaliśmy wszystkich możliwości, ale chyba coś w Nim pękło. Zrozumiałam, że naprawdę potrzebuje mojej zgody… To było wbrew mnie, ale nie chciałam robić nic przeciwko Niemu. Później leżał już na intensywnej terapii w śpiączce farmakologicznej. Lekarze mówili, że za parę dni będą Go wybudzać. Ale jak przyleciała Jego mama, powiedzieli, że Tomek odchodzi.
– Poczekał, aż wyjedziesz, a przyleci mama?
Jak zawsze zrobił, co chciał. Odchodził siedem godzin. Przez ten czas byłam z siostrą Tomka na kamerce. Byłam z Nim do samego końca, choć na odległość.

Żona Tomka Jakubiaka o ostatniej rozmowie z mężem
– Gdy wylatywałaś do Polski, miałaś nadzieję, że zaraz się zobaczycie?
To było zupełnie inne pożegnanie niż wcześniej. Tomek powiedział mi, co chciałby, żebym przekazała od Niego Bąbelkowi. I po raz pierwszy mnie nie zatrzymywał. Ale byłam spokojna. Nie umiem opisać tego, co się wtedy wydarzyło i co czułam. Ale wiem na pewno, że odszedł na swoich zasadach, dokładnie tak, jak chciał. Myślę, że w ten sposób zaopiekował się mną, bo gdybym była przy Nim, umarłabym z Nim i z Nim pojechała do kostnicy.
– Nie masz do siebie żalu, że nie było Cię w tym momencie przy Tomku?
Nie mam. Bardzo świadomie rozmawialiśmy o śmierci. Rozważaliśmy wszystkie warianty tego, co może się wydarzyć, ale tak naprawdę wierzyliśmy, że Tomek wyzdrowieje.
– 30 kwietnia 2025 roku był najgorszym dniem w Twoim życiu?
Wcześniej myślałam, że najgorszy był dzień, kiedy poznaliśmy diagnozę, choć wtedy jeszcze była w nas nadzieja, że coś się wydarzy i Tomek wyzdrowieje. Przecież zakładaliśmy, że jeszcze rok ciężko popracujemy, pozwolimy, by nasze życie było przez chwilę szalone, potem… miało być już inaczej. Spokojniej. Planowaliśmy mieć jeszcze dwoje dzieci. Tomek lubił być w akcji, ale chciał już odpocząć, zostać w domu, więc z obawy przed nudą planował, że znajdzie sobie jakieś hobby. O to mam żal do losu, że zabrakło Tomka w momencie, kiedy już powoli wszystko zaczęło się dobrze układać.
[...]
Rozmawiała Katarzyna Piątkowska.
Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY!. Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 4 grudnia.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: On gasł w milczeniu, ona do końca nie traciła nadziei. Poruszająca rozmowa z żoną Tomka Jakubiaka
