Reklama

Choć świat kinematografii oklaskiwał go po premierze filmu „Dobry chłopiec” w Toronto, a Hollywood otworzyło przed nim drzwi, Jan Komasa nigdy nie przestał tęsknić za domem. W rozmowie z Beatą Nowicką dla VIVY! reżyser „Miasta 44” opowiada o blaskach i ciemnych stronach życia w Los Angeles, o pustce, jaka czai się za sukcesem, i o tym, dlaczego najważniejsze pozostają rodzina i miłość. – „Miłość to jedyna stała, reszta się zmienia” – wyznaje szczerze, podsumowując swoją drogę i życiowe priorytety.

TYLKO W VIVIE!: Dlaczego Jan Komasa nie chce mieszkać w Los Angeles?

– „Dobry chłopiec” bada granice wolności i kontroli. Stawia pytanie, co znaczy być dobrym i kto ma prawo to oceniać. Po światowej premierze w Toronto zachwyceni krytycy pisali: „Perła przekraczająca granice absurdu” i porównywali Pana film do „Mechanicznej pomarańczy” Stanleya Kubricka. Polska premiera na początku 2026 roku. Muszę zatem zapytać: Przeprowadza się Pan do Hollywood?

Od lat pomieszkuję tam przez kilka tygodni, ale to trudne miejsce do życia. Jest drogo, ludzie się nie spotykają, wszyscy spędzają godziny w samochodach. Los Angeles nieustannie się zmienia. Kawiarnie, a nawet kluby fitness, do których chodziłem w 2011 roku, kiedy tam pierwszy raz przyleciałem, dawno zniknęły. To miasto na sterydach, pędzące do przodu. Miasto, w którym 99 procent projektów się nie udaje, a ten jeden procent tak bardzo błyszczy i oślepia, że ludzie jak te ćmy zlatują się do tej lampy, żeby spalić się w jej blasku. Od czasu do czasu komuś się udaje, na przykład gościowi z Polski. „Boże Ciało” otworzyło mi tak zwane okno możliwości. To taki magiczny czas. Pięć minut, żeby sprzedać swoje pomysły. Pomysły, na które wytwórnie normalnie nie traciłyby czasu, nagle zyskują na atrakcyjności. Dzięki temu zrobiłem „Rocznicę”. Los Angeles to miejsce łapania szans.

– Nie do zamieszkania?

Chyba się z tego pomysłu wyleczyłem. Kiedyś myślałem: A może…? Ale nigdy do końca w to nie wierzyłem. Te „przenosiny” do Hollywood zawsze pachniały mi bulshitem. Ściemą. Więcej w tym PR-u niż prawdy. Domki ze sztuczną trawą z rolki czy koktajl kiwi z jarmużem można mieć tutaj i żyć dobrze, nie wydając na to fortuny. Latam do Los Angeles z konkretnym projektem i wracam. Nie chcę przenosić tam swojego życia. W centralnej Europie czuję się bezpiecznie. Uważam, że to jest jedno z najlepszych miejsc na świecie do życia i mieszkania. Tak samo myślę o Polsce. Chciałbym sobie znaleźć w Europie spokojnie miejsce z dala od zgiełku, gdzie będę mógł odpoczywać, nudzić się i ładować akumulatory. Uwielbiam Warszawę, jest fantastyczna, ale wyczerpuje akumulatory do zera. Tutaj ciągle potrzebna jest kroplówka. Poza tym nie chcę być zdesperowany. Spotykam wiele osób, które przeniosły się do Hollywood i zarzynając się każdego dnia, desperacko udowadniają sobie i innym, że było warto.

Jan Komasa, Viva! 22/2025
Jan Komasa, Viva! 22/2025 Zdjęcia zuza krajewska

– I wiedzą, że to nie jest prawda. Przypomniał mi się „Barton Fink” braci Coen. Dla głównego bohatera przeprowadzka z Broadwayu do Hollywood źle się skończyła.

Tak było. Na drugim roku szkoły filmowej w Łodzi bardzo potrzebowałem pieniędzy. Dostałem kontakt do firmy, która organizowała wyjazd na zbieranie truskawek w Niemczech. Trzeba było wpłacić 400 złotych wpisowego i wyznaczonego dnia zgłosić się na podpisanie umowy do pokoju 21 w Hotelu Feniks w Warszawie. Wpłaciłem, kupiłem bilet, przyjechałem do Warszawy. Na parkingu przed hotelem zobaczyłem kilkadziesiąt osób z plecakami, które rozglądały się wokół, jakby na coś czekały. Zapytałem, czy jest tu jakaś kolejka. Nie było. Wszedłem do hotelu. Wytłumaczyłem recepcjonistce, że w pokoju numer 21 miałem podpisać umowę, wpłaciłem już pieniądze, a pani na to: „Przykro mi, ale w pokoju 21 nie ma żadnych gości. Stoi pusty. Już to wszystkim mówiłam. Obawiam się, że zostaliście państwo oszukani”. Wyszedłem przed hotel, zacząłem rozmawiać z ludźmi. Niektórzy płakali, bo zapożyczyli się na tę podróż. Był 2002…

– ...dwa lata przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Pamiętam, że mnóstwo było wtedy takich historii. Wszyscy goniliśmy za marzeniami…

Chciałem zbierać truskawki, a stałem jak idiota na parkingu pośród innych oszukanych. Nigdy nie zapomnę tego wstydu i upokorzenia. Po latach w Hollywood widziałem wielu „ludzi z plecakami”, którzy rozglądali się dookoła: „Ktoś nam obiecał, że tu będzie jakiś american dream. Gdzie to jest?”. Tak trochę wygląda Hollywood. Niestety w pokoju 21 nikogo nie ma. Ludzie zawsze będą potrzebowali marzeń. Ważne, żeby zrozumieć, że ten dream możesz zbudować sam u siebie. Nie musisz szukać go daleko. Może to jest kwestia wieku, ale mam silną potrzebę dzielenia się moim doświadczeniem w Polsce. Uważam, że miejscu, z którego się pochodzi, trzeba oddawać najwięcej, jak się da. Inspirować, motywować, bo to nas czyni silniejszymi. Dlatego uczę w filmówce. Wiele osób pytało: „Po co wracasz do szkoły? Zajmij się twórczością”. A mnie inspirują młodzi ludzie, którzy chcą coś robić i płoną jak ja kiedyś. Przy okazji premiery „Dobrego chłopca” na festiwalu w Toronto bardzo mi zależało, żeby zorganizować warsztat o polskości z kanadyjską Polonią. To był mój pomysł i ambasada go podchwyciła. Lubię spotykać się i dzielić doświadczeniami z Polonią na całym świecie.

– „W nieustająco zmieniającej się naturze rzeczywistości jedyną stałą jest miłość” – to Pana słowa.

Wierzę w to. Miłość to jedyna kotwica. Ludzie często myślą, że tak nie jest. Kiedyś sam tak uważałem, szukałem jakiejś stałej w pracy, w nowych projektach, wyzwaniach. Myliłem się. Jedyne, co cię wiąże, to bliscy ludzie. Wielokrotnie łapałem się na tym, że po amoku jakiejś premiery, festiwalu czy po ważnych spotkaniach na koniec dnia zostawałem sam, patrząc na różowopomarańczowe niebo nad Pacyfikiem. W Los Angeles są bajkowe zachody słońca. Łapałem za telefon, żeby zadzwonić czy napisać do mojej żony, dzieci, rodzeństwa. Leciałem nad Pacyfik, żeby poczuć, że chcę być z bliskimi. Potrzebowałem przemierzyć 12 tysięcy kilometrów, żeby to skumać.

Czytaj też: Został ojcem w wieku 20 lat, dawał korepetycje za grosze. Dziś filmy polskiego reżysera zdobywają świat

Jan Komasa, Viva! 22/2025
Jan Komasa, Viva! 22/2025 Zdjęcia zuza krajewska

Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 20 listopada.

Reklama
Reklama
Reklama