Reklama

Publiczność go uwielbia! Edward Miszczak zapytany, czy były pomysły, żeby w Polsacie „Milionerów” poprowadził ktoś inny, odpowiedział krótko: „Były. Uznałem je za głupie”. Hubert Urbański opowiada Beacie Nowickiej o czasach, kiedy w głowie miał jeszcze „zielono”, banalnej stronie życia i o wszystkim, co jest możliwe. I… niemożliwe.

– Zastanawiałam się, od czego zacząć naszą rozmowę…

…ja też się zastanawiałem, od czego zaczniesz, i ci współczułem (śmiech).

– Dowcipniś! Umówiliśmy się w Czytelniku, siedzimy przy stoliku, przy którym Konwicki z Holoubkiem rozmawiali o życiu, pochyleni nad zupą. Pamiętam ich. Dwadzieścia pięć lat temu moja redakcja była na czwartym piętrze.

Czyli jak przychodziłaś tutaj na obiady, ja od roku robiłem już „Milionerów”.

Hubert Urbański, Viva! 19/2025
Hubert Urbański, Viva! 19/2025 Zdjęcia BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

– Tak. Pamiętasz tamtego chłopca?

Nie byłem już wtedy chłopcem, ale pamiętam. Szczypior pod każdym względem, fizycznie i mentalnie. W głowie miałem zielono. Fanatycznie chciałem, żeby każdy odcinek „Milionerów” wyszedł bezbłędnie. To była głupota i wyraz krańcowej niepewności. Mieszanina wstydu i niewiary w siebie. Miałem tego wtedy w sobie strasznie dużo. Nadrabiałem właśnie takimi histerycznymi działaniami, jak oglądanie przed emisją każdego odcinka od deski do deski. Nocami, oparty o szafkę, na której stał telewizor, ze słuchawkami na uszach, żeby nie pobudzić dzieci, na kasecie VHS śledziłem każde potknięcie, każdy błąd merytoryczny. Gdy dzisiaj o tym myślę, czuję zażenowanie.

– Ja rozrzewnienie. Koniec lat 90. – fajne czasy, wydawało się, że wszystko jest możliwe. Ja, orientalistka, Ty, aktor, który z radia wylądował w telewizji.

Czasy rzeczywiście wyjątkowe. Wszystko było możliwe. A z drugiej strony, mając 30 lat, zawsze możesz wymyślać swoją przyszłość bez ograniczeń. Wierzysz, że możesz zostać himalaistą, właścicielem warzywniaka za rogiem albo firmy produkującej podkładki pod dwururkę kolektora. Ze smutkiem patrzę, jak te opcjonalne furtki z roku na rok coraz bardziej się przymykają, a niektóre zamykają na amen.

– O czym Ty wtedy myślałeś, marzyłeś, co chciałeś? Porzuciłeś aktorstwo…

…pracowałem w radio i cały czas chodziłem na castingi do reklam, programów telewizyjnych i seriali. Nigdzie mnie nie chcieli. Przegrywałem castingi do projektów, które pojawiały się na ekranie jak kometa i znikały. Miałem szczęście, bo gdy w końcu pokonałem konkurencję, to do programu, który istnieje na antenie ponad 26 lat. To jest fart.

Hubert Urbański, Viva! 19/2025
Hubert Urbański, Viva! 19/2025 Zdjęcia BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

– Fakt, ale gdy przegrywałeś te castingi, byłeś sfrustrowany?

Nie. Niosła mnie młodość. Względna młodość. Miałem żonę, małe dzieci, mieliśmy swoje troski, radości, plany, na przykład gdzie wyjechać na wakacje i czy starczy kasy na te wakacje. Pamiętam, że zagrałem w reklamie pasty do butów Kiwi, Wit Dąbal robił zdjęcia. Podpisałem umowę, zapłacili, wyemitowali. Minął rok, przyszła jesień, dzwoni moja mama i mówi: „O, znowu jesteś w tej reklamie?”. Niemożliwe, przecież miałem kontrakt na rok. Odpalam telewizor, faktycznie jestem, dzwonię do nich, a oni: „Ojej, zagapiliśmy się. Musimy podpisać nową umowę” (śmiech). Po wakacjach byłem goły i wesoły, a tu nagle spadły nam z nieba dodatkowe pieniądze za frajer. Minął rok i sytuacja się powtarza. Mama dzwoni i mówi: „Jesteś w telewizji”. „Niemożliwe”. „No to zobacz”. Bach, jestem. Znowu do nich dzwonię, a oni – jak z taśmy – puścili ten sam tekst: „Ojej, zagapiliśmy się. Musimy podpisać nową umowę”. W ten sposób pasta Kiwi utrzymywała moją rodzinę przez trzy sezony. Z dzisiejszej perspektywy ta historia wydaje mi się błaha. I taka jest. Ale wtedy byliśmy zanurzeni w naszej codzienności, raz zabawnej, czasami przygnębiającej. Czas wszystko relatywizuje. Gdy po latach spotykają się koledzy z wojska, to wspominają głównie zabawne anegdoty. Wymazują z pamięci, że w sumie to był tępy, zmarnowany czas. Usuwają ze wspomnień rdzeń dramatyzmu i zostawiają same farfocle.

[...]

Cały materiał dostępny w nowym numerze VIVY!. Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 9 października.


Małgorzata Rozenek-Majdan, Viva! 19/2025
Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/feed me lab
Reklama
Reklama
Reklama