Reklama

Ich historia zaczęła się jak scenariusz romantycznego filmu. Stanęli na ślubnym kobiercu, doczekali się syna, wpadli w wir wspólnej codzienności. Po kilku latach rozstali się. Choć ich małżeństwo trwało tylko siedem lat, Mariola Bojarska-Ferenc i jej pierwszy mąż Paweł do dziś pozostają dla siebie ważni. W intymnej rozmowie z VIVĄ! ekspertka life balance z czułością i szacunkiem wraca do chwil, które ich ukształtowały. Mówi o wzlotach, rozstaniu i zaskakującym geście, który na zawsze zmienił jej życie...

Mariola Bojarska-Ferenc w VIVIE! o pierwszym mężu i niezależności

Mariola Bojarska-Ferenc: W prasie pisano: „Czy jednej dziewczynie uda się przebić męski mur w redakcji sportowej na Woronicza?”. Było ciężko. Etaty dostawali ludzie po linii politycznej, na przykład syn generała, totalne beztalencie. Miałam 24 lata, małego synka i żyłam ze skromnych honorariów. Któregoś dnia poprosiłam tatę, żeby pożyczył mi pieniądze na rachunek za telefon. I tato… odmówił. Uważał, że skoro urodziłam dziecko jako 20-latka, bo chciałam być dorosła, to teraz muszę ponieść konsekwencje. Poczułam się tak upokorzona, że do dziś na to wspomnienie mam łzy w oczach. Powiedziałam: „Nie to nie”. Byłam zła na ojca i na męża, że o nas nie zadbał. Wtedy postanowiłam, że już nigdy nie będę od nikogo …

– …zależna.
Tak jest! Niezależność daje mi wolność myślenia. Głośnego mówienia. Wolność robienia tego, co chcę. Nie muszę prosić mężczyzny, żeby kupił mi perfumy. Sama kupuję. Dlatego cały czas pracuję, bo chcę swoje życie przeżywać jak najpełniej. I żyć jak królowa (śmiech). Lubię celebrować każdy dzień. Moim role model zawsze była Oprah Winfrey, która – mimo że stać ją było na wszystko – nigdy nie zatrudniała asystentki, menedżerki, stylistki, agentki. Wszystko robiła sama. Uważała, że da radę spełniać się na każdym polu. Myślę podobnie. Nie jestem kotem kanapowym. Lubię wykorzystywać każdą minutę życia.

Czytaj też: Mama walczyła o życie, ona uczyła się dorosłości. Mariola Bojarska-Ferenc tylko w VIVIE! o tym, jak zawalił się jej dziecięcy świat

Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! 23/2025
Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! 23/2025 Fot. Łukasz Kuś

– Wkroczyła Pani w to życie z impetem w wieku 20 lat jako matka i żona. Skąd ten pęd do dorosłości?
Od siódmego roku ćwiczyłam gimnastykę i nie miałam dostępu do normalnego życia, jakie prowadzili moi rówieśnicy. Koleżanki szły do kina, ja na trening. Koleżanki szły na randkę, ja na trening. Na AWF-ie był taki zwyczaj, że chłopcy z czwartego roku przychodzili na basen oglądać studentki z pierwszego w strojach kąpielowych. Tam zakochał się we mnie mój pierwszy mąż Paweł. Mieszkałam wtedy w kawalerce babci, która była chora i rodzice zabrali ją do siebie. Któregoś dnia Paweł przyszedł do mnie z kolegą. Pod pretekstem, że coś zostawił, wrócił sam i powiedział: „Zabieram cię na przyjęcie do przyjaciela”. Nie chciałam. Miałam egzamin z anatomii i uważałam, że muszę się uczyć. Ale on się nie poddał: „Chodź, chociaż na godzinkę”. Drzwi otworzył nam ojciec tego przyjaciela i powiedział: „O, Paweł, jaką masz piękną dziewczynę”. „Proszę pana, ta dziewczyna za pół roku będzie moją żoną” (śmiech). Zakochaliśmy się w sobie na maksa. Wiedzieliśmy, że rodzice nie pozwolą nam na ślub – ja byłam na pierwszym roku, Paweł kończył studia – więc zaplanowaliśmy dziecko, żeby postawić ich przed faktem dokonanym.

– Taktyka ryzykowna, ale skuteczna…
Nasi rodzice nie byli zachwyceni, ale nie mieli nic do powiedzenia. Krzywili się jakiś czas, w końcu odpuścili. Tu muszę oddać hołd moim teściom, którzy bardzo nam pomogli w opiece nad Marcinem. Stworzyli nam parasol ochronny, dzięki ich wsparciu mogłam swobodnie studiować. Po siedmiu latach okazało się, że między nami nie gra. Ja byłam tą energiczną, która prze do przodu i bardzo szybko się rozwija, a mój były mąż, cudowny człowiek, ma trochę inny charakter i temperament. Rozwodziliśmy się, płacząc pod salą rozpraw. Adwokat nas strofował: „Albo zostajecie małżeństwem, albo kończycie ten związek. Przestańcie się nad sobą rozczulać i zdecydujcie” (śmiech). Rozwiedliśmy się w piątek, we wtorek poznałam obecnego męża.

Sprawdź też: Na torze jest mistrzem, w domu — najlepszym tatą. Tylko w VIVIE! Bartosz Zmarzlik wyznaje, jak odnajduje balans między sportem a ojcostwem

– Historia jak z filmu.
Przyszłam na wywiad, na którym Ryszard był ze swoim kolegą. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Po spotkaniu wracał do Poznania, gdzie wówczas mieszkał, i po drodze odwiózł mnie do domu. Zapytał, czy mam męża. Odpowiedziałam: „Trzy dni temu się rozwiodłam”. On na to: „Aha…”. Myślałam, że ma żonę, więc pozostawał poza kręgiem moich zainteresowań. Okazało się, że był wtedy w trakcie rozwodu, do czego przyznał się po jakimś czasie. Zadzwonił przed Bożym Narodzeniem z pytaniem, czy pojadę z nim do Dubaju na święta. Odmówiłam, ale… opowiedziałam o tym pierwszemu mężowi: „Wiesz, ten facet, którego poznałam, zaprosił mnie do Dubaju na święta… Powiedziałam, że nie mogę, przecież nie zostawię naszego dziecka”. Paweł na to: „A jeśli to jest miłość twojego życia? Jedź, daj sobie szansę, zaopiekuję się Marcinem”. Naprawdę bardzo mnie kochał… [...]

Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 4 grudnia.

Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! 23/2025
Mariola Bojarska-Ferenc, VIVA! 23/2025 Fot. Łukasz Kuś
Okładka VIVA 23/2025
Fot. Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab
Reklama
Reklama
Reklama