Reklama

Josh O’Connor to aktor, którego nie sposób zaszufladkować. Brytyjski romantyk z sercem artysty, który nie goni za sławą, lecz za prawdą – tą ukrytą w emocjach, niedopowiedzeniach i ciszy między słowami. Od skromnych debiutów w serialach, przez poruszającą kreację w „Pięknym kraju”, aż po międzynarodowy rozgłos jako książę Karol w „The Crown” – O’Connor nie gra, on przeżywa. I właśnie za tę autentyczność pokochał go świat. A teraz zachwyca w nowym filmie serii „Na noże”.

Droga do aktorstwa Josha O’Connora

Joshua O’Connor urodził się 20 maja 1990 roku w rodzinie o artystycznych korzeniach – dziadek był rzeźbiarzem, babcia ceramistką, a ciotka felietonistką. Jako młody chłopak był zafascynowany teatrem, chociaż przez długi czas brakowało mu pewności siebie, by w pełni wejść w świat aktorstwa. Najpierw grał w szkolnych przedstawieniach, potem studia aktorskie na Bristol Old Vic Theatre School, gdzie już na trzecim roku podpisał pierwszy kontrakt z agentem.

Pochodzę z prowincji, gdzie panuje przekonanie, że dla aktorów nie ma pracy. Kiedy chodziłem do szkoły, myślałem, że będę jeździł po kraju, grał w lokalnych teatrach i dorabiał w barach, żeby w ogóle się utrzymać”, opowiadał na łamach Zwierciadła.

Swoją drogę zaczynał bez fajerwerków – od krótkich występów w brytyjskich serialach takich jak „Lewis”, „Księga Umarłych”, „Durellowie”, „Doktor Who” czy „Peaky Blinders”. Dla wielu byłyby to zaledwie epizody. Dla niego – bezcenne lekcje pokory, cierpliwości i rzemiosła, które powoli, krok po kroku, torowały mu ścieżkę na szczyt.

Czytaj też: Gwiazdy De Su w pierwszym wywiadzie po latach. Legendarny zespół powraca ze specjalną misją. Fani nie kryją wzruszenia

Josh O'Connor, 2025
Josh O'Connor, 2025 VALERY HACHE/AFP/East News

Przełom w karierze: „Piękny kraj” i pierwsze uznanie

To był moment, który zmienił wszystko. Gdy w 2017 roku Josh O’Connor pojawił się na ekranie jako Johnny w filmie „Piękny kraj”, trudno było oderwać od niego wzrok. Jego bohater był zamknięty w sobie, pełen bólu, tęsknoty i niewypowiedzianych emocji – a O’Connor potrafił pokazać to jednym spojrzeniem. Krytycy nie mieli wątpliwości: narodziła się nowa gwiazda kina ambitnego. Rola przyniosła mu nagrodę BIFA, Empire Award oraz nominację do BAFTA dla wschodzącego talentu. Od tego momentu jego nazwisko zaczęło pojawiać się w najważniejszych rozmowach o aktorstwie.

To właśnie wtedy świat szerzej otworzył oczy – na aktora, który nie tylko gra, ale każdą rolę chłonie jak gąbka, przepuszcza przez własną wrażliwość i oddycha nią na ekranie. Francis Lee, reżyser „Pięknego kraju”, nie miał wątpliwości – porównał Josha O’Connora do samego Daniela Day-Lewisa, podkreślając jego zdolność do całkowitej transformacji i nazwał kameleonem sceny. Aktor, który znika w roli tak skutecznie, że zostaje tylko bohater.

Czytaj też: Netflix wypuścił zwiastun kapitalnego filmu! To już trzecia część najbardziej wyczekiwanego kryminału platformy

„The Crown”: światowa sława dzięki roli księcia Karola

Prawdziwy przełom nastąpił, gdy powierzono mu rolę, która mogła albo unieść, albo przytłoczyć – księcia Karola w królewskim dramacie „The Crown”. Początkowo Josh się wahał. Z dystansem podchodził do świata monarchii, a rola następcy tronu wydawała mu się zbyt chłodna, zbyt oczywista. Wszystko zmieniła jedna scena – ta, w której Karol uświadamia sobie, że jego życie nabierze sensu dopiero wtedy, gdy... odejdzie jego matka. To właśnie ten emocjonalny ciężar, skomplikowana relacja z królową, rozdarcie między obowiązkiem a własnym „ja”, sprawiły, że Josh wszedł w tę rolę bez reszty. I stworzył kreację, która przeszła do historii.

Jego interpretacja księcia Karola była niczym cicha rewolucja – bez fajerwerków, ale z ogromnym ładunkiem emocji. Subtelna, introspektywna, głęboko ludzka. Josh O’Connor nie zagrał monarchy – on go przeżył. W jego oczach widzieliśmy ból niedopasowania, w postawie – ciężar obowiązku, w głosie – kruchość i bunt. Krytycy byli zgodni: to była rola na miarę epoki. Emmy i Złoty Glob przyszły szybko, podobnie jak nominacje do BAFTY. A nazwisko Josh O’Connor zaczęło pojawiać się wszędzie – od czerwonych dywanów po rankingi najlepszych aktorów dekady.

Sztuka aktorska, która angażuje emocje i wyobraźnię

Josh O’Connor to aktor, który nie szuka łatwych ról. Jego bohaterowie często zmagają się z wewnętrznymi konfliktami, lękami czy przełamaniem stereotypów dotyczących męskości. O’Connor otwarcie mówi o tym, że idea mężczyzny jako nieustannie silnego jest przestarzała, i dlatego – jak on sam – wybiera role wymagające emocjonalnej głębi.

Przygotowując się do postaci, O’Connor często pracuje z trenerami, tworzy mapy postaci pełne notatek, zdjęć i skojarzeń, a w przypadku „Pięknego kraju” spędził dwa tygodnie na farmie, by poczuć realia życia swego bohatera. Ten intensywny proces, choć kosztowny psychicznie, utwierdził go w przekonaniu, że aktorstwo to forma oddania, a nie tylko zawód.

Josh O’Connor prywatnie: spokój, sztuka i życie z dala od blasku fleszy

Spokój znajduje w tym, co proste i prawdziwe – w ogrodnictwie, ceramice, rysunku, a ostatnio także w haftowaniu. W 2024 roku porzucił zgiełk wielkiego miasta i zamieszkał na wsi, gdzie stworzył swój własny azyl: ogród pełen ziół i kwiatów oraz kameralną pracownię ceramiczną. Tam łapie oddech, tam znów staje się Joshem – nie gwiazdą, a człowiekiem.

Dla O’Connora gwiazdorstwo nigdy nie było celem. Zamiast czerwonych dywanów woli pizzę i partyjkę Fify z przyjaciółmi. Każdą rolę traktuje nie jako drabinę do sławy, lecz jako osobisty test odwagi i wrażliwości. Jak sam mówi – uwielbia tworzyć, ale równie mocno ceni sobie równowagę i zwykłe życie.

Josh O'Connor, 2025
Josh O'Connor, 2025 John Salangsang/Shutterstock/EAST NEWS

Najnowsze projekty i co dalej z karierą O’Connora

Po międzynarodowych sukcesach takich jak „Challengers” i poetycka „La Chimera”, Josh O’Connor znów przykuwa uwagę świata filmu – tym razem u boku Daniela Craiga w najnowszej odsłonie hitowej serii „Na noże”, zatytułowanej „Żywy lub martwy”. W 2025 roku zobaczymy go też w intymnym, wojennym love story „The History of Sound” oraz w oczekiwanym filmie Stevena Spielberga „The Dish”. I to dopiero początek.

Mimo coraz bardziej imponującej filmografii Josh pozostaje chłopakiem, który częściej wybiera glinę i ogród niż czerwony dywan. Nie goni za sławą, a jednak ona sama do niego przychodzi – bo dziś już wiadomo, że jego talent, wrażliwość i autentyczność czynią z niego jednego z najbardziej fascynujących aktorów nowego pokolenia.

Żywy czy martwy: Film z serii „Na noże”
Żywy czy martwy: Film z serii „Na noże” fot. materiały prasowe Netflix
Reklama
Reklama
Reklama