Reklama

Ma zaledwie 30 lat, ale już sześć razy sięgał po tytuł żużlowego mistrza świata. Dla jednych – idol, dla innych – sportowa legenda. Dla siebie? Po prostu chłopak, który od dziecka wiedział, że jego życie będzie toczyć się na torze. Bartosz Zmarzlik to człowiek, który nie zna słowa „niemożliwe”. W szczerej i pełnej emocji rozmowie opowiada o pasji, determinacji, która pchała go do przodu, i wsparciu rodziny. Sportowiec odsłania kulisy swojego życia, codziennego ryzyka, treningów, które nie mają końca, i walki – nie tylko o medale, ale i o równowagę między pasją a codziennością.

Bartosz Zmarzlik w VIVIE!: o sukcesie, sportowych rytuałach i adrenalinie

Bartosz Zmarzlik: Jestem sportowcem „torowym” i na torach mogę się wyszaleć. Jeżdżenie motocyklem po ulicy zupełnie nie jest dla mnie. Nie daje mi to zastrzyku energii, który tak lubię. Na ulicy jestem spokojnym kierowcą, który nie ryzykuje.

– A ryzyko jest Pana zawodową codziennością.
Nie myślę o tym sporcie w ten sposób. Bardzo nie lubię rozmawiać o śmierci, o tym, że żużel jest niebezpieczny. Jest moją codziennością, tak jak pani codziennością jest na przykład przechodzenie po pasach na drugą stronę ulicy.

– Owszem, ale minimalizuję ryzyko, uważnie się rozglądając, nie wchodząc na pasy na czerwonym świetle.
Ja też je minimalizuję. Oczywiście zdarzają się dni, że pojawiają się w mojej głowie myśli o niebezpieczeństwie, o zagrożeniu. Nie lubię ich, bo moje ciało reaguje na nie w sposób asekuracyjny, a to przekłada się na wyniki w zawodach. Dlatego staram się szybko je z głowy wyrzucić.

– By sięgać po mistrzostwo, ważny jest zarówno trening fizyczny, jak i mentalny.
Bez tego nie osiągnąłbym żadnych sukcesów. Każdego dnia pracuję nad tym, żeby być coraz mocniejszy, sprawniejszy fizycznie i mentalnie dobrze przygotowany do startów. Gdybym siedział w domu i nic nie robił, a potem od razu wsiadł na motocykl i pojechał na tor, nie tylko niczego bym nie osiągnął, ale mógłbym stanowić zagrożenie i dla siebie, i dla innych zawodników.

– Znalazłam taki cytat: „Bez ryzyka nie ma zwycięstwa, a bez determinacji nie ma sukcesu”.
Cały ja (śmiech). Na szczęście żużel jest coraz bezpieczniejszym sportem, bo wprowadzane są różne innowacje, a zawodnicy są coraz bardziej świadomi, coraz lepiej wytrenowani i przygotowani psychicznie. Tory są coraz bezpieczniejsze. Otaczają je nadmuchiwane bandy, które w razie wypadku zmniejszają ryzyko poważnych kontuzji, są coraz lepsze homologowane kaski. [...]
Tylko w VIVIE!: Na torze jest mistrzem, w domu — najlepszym tatą. Tylko w VIVIE! Bartosz Zmarzlik wyznaje, jak odnajduje balans między sportem a ojcostwem

Bartosz Zmarzlik, VIVA! 23/2025.
Bartosz Zmarzlik, VIVA! 23/2025. Fot. Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab

– To chyba jest drogi sport.
Bardzo. Mam kilka motocykli. Pięć kompletnych podwozi, od 12 do 18 silników, które bez przerwy rotują, bo dobieramy je w zależności od tego, na jakim torze startuję, w jakim kraju, przy jakiej pogodzie. Zależności jest naprawdę dużo. Każdy z nich jest remontowany co 20 moich wyścigów, czyli co jakieś 20 minut. Żeby osiągnąć to, do czego dążę, czyli tytuł mistrza świata, muszę mieć jak największą kontrolę nie tylko nad sobą, swoim ciałem, swoimi myślami, ale także nad sprzętem.

– Ale nie jest Pan jak zosia samosia?
Nie, bo żużel jest sportem drużynowym. Nie mówię oczywiście o tym, że ścigam się z innymi zawodnikami, ale o tym, że bez teamu, który mnie wspiera, bez mechaników, bez tych wszystkich ludzi, którzy są przy mnie niemal 24 godziny na dobę, niczego bym nie osiągnął. Ale to nie wygląda tak jak w przypadku wyścigów F1 czy WRC, kiedy ekipa danego zawodnika jest naprawdę duża. Tam kierowca ma tylko jechać. Ja muszę jechać i wszystko sam, oczywiście z pomocą tego teamu, zorganizować. Sam zbudowałem mój zespół i jestem z niego bardzo zadowolony. [...]

– Odczuwa Pan silną potrzebę rywalizacji?
Gdybym nie odczuwał, tobym się nie ścigał. Ale z biegiem czasu ta potrzeba została bardziej unormowana. Kiedyś, niezależnie od tego, czego bym się nie podjął, musiałem zrobić wszystko, żeby być najlepszy. Nawet jeśli kompletnie się na czymś nie znałem. [...]

Czytaj też: Złożył żonie obietnicę, która wydawała się nierealna. "Nie spodziewała się". Bartosz Zmarzlik tylko w VIVIE! o tym, jak zaskoczył sam siebie

– Ma Pan starszego brata. Z nim Pan rywalizował?
Kiedyś tak. Paweł również ścigał się w zawodach żużlowych. I przetarł mi szlaki, i pootwierał różne drzwi. Doceniam to, że dzięki niemu miałem w tym sporcie trochę łatwiej. Ale między nami nigdy nie było takiej rywalizacji na śmierć i życie. Dzisiaj Paweł jest cały czas przy mnie, mamy wspólne cele i gramy do jednej bramki. On ma swoją firmę, ale jest też moim menedżerem. Zajmuje się umowami sponsorskimi, ale jak trzeba, bywa też mechanikiem. Gdy jedziemy na zawody i brakuje rąk do pracy, to też pomoże, bo przecież zna ten sport i mój team od podszewki. Jest bratem od wszystkiego.

– Tuż przed startem pozwala Pan na to, by buzowały emocje, czy raczej stara się Pan je wyciszyć?
Jak każdy sportowiec musiałem znaleźć swoją drogę, by sobie z nimi poradzić. Są momenty, kiedy trzeba się pobudzić i wykorzystać pozytywny stres, jaki pojawia się przed startem. Bez niego nie obudzą się wielkie ambicje i chęć wygrywania. Z drugiej strony nie można ulec zbyt wielkim emocjom, bo może się to źle skończyć. Po prostu wszystko musi być wyważone. Jedno napędza drugie, ale wiadomo, że wszystko musi być zbalansowane. Nie można ulec zbyt wielkim emocjom i nie można też pozbyć się ich zupełnie. Oczywiście zdarzają się duże emocje, duży stres i pełno znaków zapytania.

Bartosz Zmarzlik, VIVA! 23/2025
Bartosz Zmarzlik, VIVA! 23/2025 Fot. Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab

– Ma Pan swoje rytuały, które pomagają przed startami?
Mam, ale nie zdradzam, co robię, żeby mi to pecha nie przyniosło (śmiech). Ważne jest na przykład założenie różnych rzeczy w odpowiedniej kolejności. To mi daje wsparcie psychiczne i poczucie, że robię to już któryś raz z kolei, wtedy było dobrze i teraz ma być dobrze.

– Może Pan być świetnie przygotowany, ale czasem okoliczności mogą sprawić, że coś pójdzie nie po Pana myśli.
Jest dużo takich czynników, jak choćby pogoda, które trzeba śledzić, pilnować i być przygotowanym na różne okoliczności.

– W jednym z wywiadów powiedział Pan, że poznał żonę w momencie, gdy miał czas na miłość…
Teraz nie mam na nic czasu.

– Jak wygląda codzienność żużlowego mistrza świata?
To zależy od tego, czy mówimy o okresie startów. Żyję według kalendarza sportowego i marzec–październik jest dla mnie zupełnie innym czasem niż okres pomiędzy listopadem a lutym. Dzisiaj jestem już po sezonie i po urlopie, ale za to rozpocząłem już treningi do przyszłorocznych startów.


Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 4 grudnia.

Okładka VIVA 23/2025
Fot. Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab
Reklama
Reklama
Reklama