Reklama

W rozmowie pełnej emocji i rodzinnego ciepła, Marta Nawrocka zdradza, za czym dziś najbardziej tęskni. Opowiada o babciach, o codziennych rytuałach, które dają jej spokój, i o nowej roli, którą przyjęła z pokorą i sercem. To opowieść o życiu, które zmienia scenografię, ale nie wartości.

TYLKO W VIVIE!: Marta Nawrocka o codzienności w Pałacu Prezydenckim

– Kiedy wszystko stało się już jasne, kiedy ogłoszono wyniki wyborów i nie było żadnych wątpliwości, że Pani mąż został wybrany prezydentem Rzeczypospolitej, co Pani wtedy poczuła? Była w tym euforia? Lęk? A może spokój?

To był bardzo osobisty moment, choć wypełniony medialnym hałasem. To zaczęło się jeszcze przed wyborami, gdy złożono mężowi propozycję wystartowania w wyborach. Karol wrócił do domu i powiedział: „Musimy porozmawiać”. I że może zostać kandydatem na prezydenta. Nie zdziwiło mnie to, znałam jego charakter, jego sposób myślenia o Polsce, o wartościach, o historii. Zawsze miał w sobie ten rodzaj wewnętrznego obowiązku wobec kraju. I choć nie myślałam wtedy, że to przeznaczenie, to jednak poczułam, że to logiczny ciąg jego życia. W dniu, w którym w Krakowie, w Hali Sokół, ogłoszono kandydaturę męża, patrzyłam na niego i wiedziałam, że wygra. Nie dlatego, że jest człowiekiem, który tylko obiecuje, ale dotrzymuje słowa, a to robi różnicę. I tak jak ja nigdy się na nim nie zawiodłam, wierzę, że nie zawiodą się na nim Polacy.

– Zanim jednak pojawiła się prezydentura, miała Pani swoje życie, swoją zawodową codzienność, pracę, która dawała Pani satysfakcję. Czy trudno było się z nią pożegnać, nawet jeśli tymczasowo?

To nie była łatwa decyzja, bo przez 18 lat byłam częścią służby celno-skarbowej. Pracowałam w zespole, który był jak rodzina, z ludźmi, z którymi tworzyliśmy coś trwałego. To była praca konkretna, wymagająca, ale uczciwa. Miała sens. Jako funkcjonariusz publiczny nie mogłam angażować się w kampanię prezydencką, więc złożyłam wniosek o urlop bezpłatny. Zrobiłam to dla czystości zasad, wobec siebie i wobec służby, w której pracowałam. Nie czułam żalu, raczej poczucie odpowiedzialności. Myślę, że każdy człowiek ma w życiu taki moment, kiedy musi zrobić krok w inną stronę nie dlatego, że coś się kończy, ale dlatego, że coś nowego się zaczyna. Tak właśnie traktuję ten czas: jako inny wymiar służby. [...]

TYLKO W VIVIE!: Rozmowa jakiej nie było! Marta Nawrocka w VIVIE! o roli Pierwszej Damy, życiowych priorytetach i codzienności w Pałacu Prezydenckim

– Ma Pani w sobie szczególny rodzaj empatii do drugiego człowieka. To dzięki Pani babciom, które były przy Pani od najmłodszych lat?

Tak, bardzo dużo im zawdzięczam. Obie brały czynny udział w moim życiu od pierwszych kroków po dorosłość, pomagały moim rodzicom w opiece nade mną, później z troską opiekowały się moimi dziećmi. Nadal są, żyją, wspierają, kibicują.

– Ale nie mówią do Pani „pani prezydentowo”?

(Śmiech). Nie, ale jedna moja babcia, w momencie gdy Karol stał się głową państwa, gdy mnie widzi, wzrusza się do łez za każdym razem. I te łzy są dla mnie jak błogosławieństwo codzienności.

– A czy wciąż robi dla Pani knedle? Te słynne sierpniowe, ze śliwkami, które podobno potrafią zamknąć w jednym smaku całe lato i pół Pani dzieciństwa?

Robi. Babcia pochodzi ze Świętokrzyskiego, raz w roku, w sierpniu, są knedle ze śliwkami. W tym roku nie zjadłam ani jednego i śmiejemy się, że wszystko jeszcze przede mną, bo tradycje nie znikają, one tylko czekają cierpliwie, aż znajdziemy dla nich czas.

Marta Nawrocka, Viva! 21/2025
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 Fot. Zuza Krajewska

– W tym nowym rytmie życia brakuje Pani zwyczajności, tej prozy dnia, gotowania, prania, porządków, tej cichej pracy rąk, która w domu układa wszystko na swoje miejsce?

Brakuje, i to przyszło bardzo szybko. Po przeprowadzce do Warszawy to był szok, że ktoś, a nie ja, dba o rytuał stołu. Już po tygodniu postanowiłam, że część posiłków będę przygotowywała sama. Nie chcę zbyt często angażować obcych w naszą codzienność, lubię mieć porządek wokół siebie i lubię dbać o niego na bieżąco. Zawsze prałam sama i nadal piorę, bo lubię.

– Słucham?

Naprawdę lubię wywieszać pachnące pranie. Proszę mi wierzyć – to daje mi spokój.

– Ma Pani świadomość, że tamto, poprzednie życie już nie wróci?

Myślę, że pewien etap został zamknięty. Osiemnaście lat służby, najpierw urlop bezpłatny, a od szóstego sierpnia, wiem, jak to brzmi, ale tak jest, jestem formalnie emerytką. Więc ten rozdział już się nie otworzy, choć w sercu zostaje wszystko, czego się nauczyłam. Nie wiem, czy gdy służba mojego męża dla Polski dobiegnie końca, wrócimy do Gdańska. Życie samo pisze dalszy ciąg. Dziś skupiamy się na tym, co jest. Minęły dopiero – albo i aż! – trzy miesiące nowej rzeczywistości i nie wybiegam za daleko. Wiem tylko, że nie będę już nigdy wstawała o czwartej rano na akcje, że nie będę zwalczać nielegalnego hazardu w Trójmieście, że to zamknięta droga. Tamta droga się zamknęła, ale otworzyła się nowa. Dużo jeszcze przed nami. Niepewność to część życia każdego człowieka. Ale jedno jest pewne. Że zawsze będzie Karol, nasze dzieci, koty i ja. No i może za jakiś czas dołączy do nas… pies.

Cały wywiad dostępny w nowym numerze VIVY! Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 6 listopada.

TYLKO W VIVIE!: Ich życie całkowicie się zmieniło, a miłość pomaga przetrwać. Pierwsza Dama w VIVIE! poruszająco o rodzinie: "Jest fundamentem wszystkiego"

Marta Nawrocka, Viva! 21/2025
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 Fot. Zuza Krajewska
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 okładka
Marta Nawrocka, Viva! 21/2025 okładka Fot. Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama