Uwielbiana aktorka nie chce być ani z Polski, ani z Ameryki. Tylko nam ujawniła swoje tajemnice
O jej filmach i serialach robi się głośno jeszcze przed ich premierą. Czemu? Bo aktorka Lena Góra jest gwarantem, że na ekranie będzie się działo. W rozmowie z Wiktorem Słojkowskim wykłada wszystkie karty na stół i sama do siebie krzyczy: „Sprawdzam!”.

Nadzieja polskiego kina. Awangardowa. Szalona. Dzika. Nieokiełznana. Eteryczna. Epitetów, którymi określana jest Lena Góra, jest wiele, a zachwyty nad jej talentem i aktorskim wyczuciem nie słabną. Żyje między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Obydwa krańce świata są dla niej ważnymi miejscami, a tym samym Lena nie ma zamiaru zdefiniować się i utożsamić tylko z jednym. Jest obywatelką świata. Wychowywała się w artystycznej rodzinie na Pomorzu, potem mieszkała w Londynie, skąd zwiała do Stanów. Skończyła aktorski college w Londynie, w Nowym Jorku studiowała w American Academy of Dramatic Arts. W 2020 roku zagrała pierwszoplanową rolę w serialu „Król”, cztery lata później w filmie „Imago”, do którego napisała scenariusz i wcieliła się w nim w główną bohaterkę. Nikt inny nie mógł tego zrobić, bo film opierał się na wydarzeniach z życia jej matki Eli. Na festiwalu polskich filmów fabularnych w Gdyni rok temu za Elę właśnie dostała nagrodę w kategorii główna rola kobieca. Bywało ciężko na planie. Ale to nic, Lena nie lubi, gdy jest za łatwo. Ma być trudno. Musi być trudno. Czemu? Bo wtedy czuje, że żyje.
Lena Góra. Aktorka bez granic
Ty jesteś bardziej polska czy amerykańska?
Nijaka.
Nijaka? Bezpańska?
Bezpańska. Ekstra to powiedziałeś, muszę sobie to gdzieś zapisać. Jestem ani taka, ani taka. Jestem żadna. Lena bezpańska.
A z czego to wynika, że nie idziesz ani w jedną, ani w drugą stronę? Że nie chcesz się określać?
Ze świadomości duchowej. Najważniejszy jest dla mnie mój rozwój duchowy. W przypadku mojej bohaterki Ewy z serialu „Przesmyk” można zauważyć podobne cechy do moich. Oginiec jest bezpańska i przyjmuje różne postaci, bo łatwo jest się jej przebierać. Dokładnie z tego samego powodu jestem aktorką. Żeby się przebierać za innych. Pracuję nad rolą, wchodzę w nią, żeby się odkleić od swojego ego i żeby właśnie nadanej mi w realnym życiu tożsamości się pozbyć. Wtedy mogę dojść do fajnego duchowego stanu, w którym się nie boję, i moje ego już mnie nie prowadzi.
Nie wierzę, że nie czujesz związku z żadnym krajem. Odpowiedz szczerze: bardziej czujesz się Polką czy Amerykanką?
W tym momencie mam paszport polski i amerykański. Jak jestem w Stanach, wszyscy chcą mnie określić pod względem narodowości i większość dziennikarzy zachodzi w głowę, skąd ta Lena jest? Czy Lena jest z Hollywood? Czy nie? W Polsce też oczekują, że się konkretnie zdefiniuję. Nie rozumiem po co. Dla ludzi jest to niezmiernie ważne, żeby się konkretnie nazwać, żeby się utożsamić z czymś, bo dzięki temu inni będą mogli się czuć w twoim towarzystwie albo bezpiecznie, albo niebezpiecznie. To, co jest odległe, jest niebezpiecznie. Ogólnie powinnam w wywiadach w Polsce mówić, że jestem stąd, a za oceanem, że jestem z Ameryki. Taka lekka schizofrenia (śmiech).
[...]

Lena Góra o filmie „Imago”
Gdy pracując nad filmem „Imago”, dowiedziałaś się dużo rzeczy na temat przeszłości mamy, o których nie miałaś zielonego pojęcia, przeżyłaś szok?
Jeśli się jest córką tych ludzi, którzy są moimi rodzicami, to już mało co jest dla ciebie szokiem. Ela i Sławek, czyli moi rodzice, jak już mnie stworzyli, bardzo starali się w najcudowniejszy sposób dać mi najlepsze wychowanie na świecie.
A nie bałaś się, że ten film jest zbyt ekshibicjonistyczny? Bo Ty tam jednak odkrywasz bardzo dużo.
A zbyt dla kogo?
Dla Twojej rodziny. Pokazujesz swoją mamę, która jest kobietą bardzo ekscentryczną, wyzwoloną, szaloną, nadużywającą alkoholu, leczącą się w szpitalach psychiatrycznych…
Dla mojej rodziny? Oczywiście, że się bałam. Tylko tego się bałam przy pracy nad „Imago”. Nie bałam się, że odkrywam się za bardzo, bo ja przecież nie jestem Elą. Ja nie pokazuję w filmie siebie ani wydarzeń ze swojego życia. Zabawne jest dla mnie to, że dla wielu ludzi jestem właśnie tą bohaterką. Że to film o mnie i moim życiu. Ludzie nabierają się, bo mam po prostu dobre rzemiosło. To dla mnie wielki komplement.
Twierdzisz, że aktor powinien być rzemieślnikiem?
Tak, ale nie powinien całkiem chować się za rzemiosłem. Andrzej Seweryn jest takim aktorem, z jednej strony fenomenalny talent, z drugiej doskonale opanowane rzemiosło. W serialu „Król” w reżyserii Jana Matuszyńskiego grałam jego córkę. Gdy przyjechałam do Polski z Los Angeles, byłam jak nieopierzony kurczak. Nieobyta, nieznająca panujących tu zasad. Na zdjęciach próbnych z Andrzejem Sewerynem od razu powiedziałam do niego per ty, bo przecież jestem Lena z Ameryki, a tam wszyscy mówią do siebie w ten sposób. Pan Andrzej mocno zaznaczył, że powinnam do niego mówić per pan. Dziś już mówimy do siebie po imieniu, bez żadnego „pan”, „pani”, bo tej przysłowiowej wódki się napiliśmy. Bardzo dużo nauczyłam się od Andrzeja.
[...]
Rozmawiał Wiktor Słojkowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dwóch twardzieli polskiego kina. Reżyser i aktor ponownie połączyli siły. Mało kto zna kulisy ich niezwykłej przyjaźni
