W PRL-u był bohaterem na ekranie, a w życiu odrzuconym. Żona nie pozwoliła postawić krzyża na grobie
Choć zasłynął jako Jurand ze Spychowa w ekranizacji „Krzyżaków”, życie Andrzeja Szalawskiego dalekie było od filmowego heroizmu. Oskarżony o kolaborację, poniżany przez środowisko i pozbawiony szansy na rehabilitację, umarł jako człowiek złamany. Nawet na jego grobie długo nie było krzyża...

Andrzej Szalawski – dla widzów na zawsze Jurand ze Spychowa z „Krzyżaków”, dla środowiska artystycznego PRL – symbol zdrady i napiętnowania. Choć przed wojną był obiecującym aktorem, a w czasie okupacji działał w konspiracji, jedno oskarżenie wystarczyło, by zniszczyć mu życie. Skazany, upokorzony i zapomniany, przez lata nosił swój krzyż samotnie. Po śmierci jego grób przez długi czas pozostawał bezimienny, bez krzyża. Dlaczego? Odpowiedź kryje się w dramatycznych losach artysty wyklętego.
Aktor zniszczony przez wojnę i oskarżenia o kolaborację
Andrzej Szalawski rozpoczął swoją karierę aktorską jeszcze przed wojną, grając w teatrach i filmach – m.in. w „Dziewczętach z Nowolipek”. Los zmienił się dramatycznie wraz z wybuchem II wojny światowej. Początkowo walczył w obronie Lwowa, a gdy miasto zajęli Sowieci, uniknął rejestracji jako polski oficer – co, jak się później okazało, ocaliło mu życie.
W czasie okupacji niemieckiej Szalawski pozbawiony środków do życia podjął pracę jako lektor w „Die Deutsche Wochenschau” i występował w teatrach koncesjonowanych przez nazistów. Choć był członkiem Związku Walki Zbrojnej i działał w Armii Krajowej, rozpracowując niemieckich agentów, łatka kolaboranta przylgnęła do niego na zawsze.
Zakaz wykonywania zawodu i upokorzenia na Ziemiach Odzyskanych
Po wojnie Andrzej Szalawski został odrzucony przez środowisko artystyczne. Komisja ZASP odmówiła mu prawa do wykonywania zawodu. W rezultacie musiał wyjechać na Ziemie Odzyskane, gdzie pracował jako stolarz, szofer, sufler i inspicjent. Aktorka Wanda Telakowska opisała go jako człowieka w stanie depresji, wykończonego psychicznie i emocjonalnie.
Zakaz został zniesiony w 1947 roku, co pozwoliło aktorowi wrócić na scenę. Zatrudniono go w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi. Niestety, jego szczęście nie trwało długo. Już w 1948 roku został aresztowany przez UB i oskarżony o współpracę z Niemcami.

Proces, wyrok i więzienie – cena za przetrwanie
Proces trwał od 18 do 20 lipca 1949 roku. Oskarżono go o udział w niemieckiej kronice filmowej, co miało „osłabiać ducha oporu Polaków”. Skazano go na 3 lata więzienia i konfiskatę mienia. Nie pomogła nawet prośba matki aktora skierowana do prezydenta Bolesława Bieruta.
Szalawski wyszedł na wolność dopiero 1 października 1952 roku. Choć miał świadomość, że spotkała go niesprawiedliwość, nigdy nie doczekał się pełnej rehabilitacji. W 1966 roku wyrok został zatarty, ale środowisko artystyczne nadal go bojkotowało.
Czytaj także: Rola Leszka z Daleko od szosy go zaszufladkowała? Tak dziś wygląda życie Krzysztofa Stroińskiego
Powrót do aktorstwa i walka o godność
Mimo upokorzeń Andrzej Szalawski wrócił do zawodu. Występował m.in. w Teatrze Narodowym, Teatrze Powszechnym oraz Teatrze Wybrzeże. Na dużym ekranie pojawił się m.in. jako Jurand ze Spychowa w „Krzyżakach” i Herman Bucholc w „Ziemi obiecanej”. Mimo że jego talent był niezaprzeczalny, dla wielu pozostał „aktorem wyklętym”.
Jego życie prywatne również nie należało do spokojnych. Po rozwodzie z drugą żoną, Stefanią Gintel-Domańską, związał się z Izabelą Wilczyńską. To u jej boku spędził ostatnie lata życia. Zmarł 11 października 1986 roku na skutek wylewu.
Grób bez krzyża – symbol niesprawiedliwości, którą nosił całe życie
Po śmierci Andrzeja Szalawskiego jego grób na warszawskich Powązkach przez lata pozostawał niemal bezimienny. Nie postawiono na nim nawet krzyża. Decyzję tę podjęła jego żona, Izabela Wilczyńska-Szalawska, która powiedziała:
„Uważałam, że swój krzyż Andrzej nosił na barkach przez większą część życia. Nie chciałam, żeby cień krzyża padał jeszcze na jego grób.”
To symboliczne podsumowanie życia aktora, który mimo heroicznych ról i walki o prawdę, nigdy nie odzyskał dobrego imienia. Dla wielu pozostał postacią kontrowersyjną – rozdartą między bohaterstwem a oskarżeniem.

