Walczyła, by spełnić marzenie o macierzyństwie, dzięki synom czuje się niepokonana. Tylko nam gwiazda TVN-u mówi o rodzinnych relacjach
Małgorzata Rozenek-Majdan w wywiadzie dla magazynu otwiera się na temat swojej drogi życiowej, która nie raz zmieniała kierunek. Największą siłę czerpie z rodziny. Prowadząca "Królowej Przetrwania" opowiada o wartościach wyniesionych z domu rodzinnego, o tym, jakim chce być rodzicem. Synowie są jej radością i spełnieniem. "Mam troje wspaniałych, wyczekanych, wystaranych, odchowanych wysiłkiem wszystkich nas dzieci", mówi.

Jej życie kilka razy wykonało woltę, ale ona się nie poddała. Zbudowała swój świat na swoich warunkach. Siłę daje jej rodzina i higiena życia. Ma jasno wytyczone cele i dobrze wie, gdzie chce być za 10 lat. Jaka naprawdę jest Małgorzata Rozenek-Majdan, sprawdzała Katarzyna Piątkowska.
Małgorzata Rozenek-Majdan w wywiadzie VIVY!:
Zacznę od prostego pytania. Masz szczęście w życiu?
Ze szczęściem jest jak z miłością. Nie można ich wypracować, nie można się ich nauczyć. Albo się je od losu dostaje, albo nie. Ja dostałam i bardzo się staram, żeby tego nie zepsuć. Urodziłam się w kochającym domu, a moi rodzice mieli stabilne życie uczuciowe i materialne. To dało mi dobry start. Ale nie mylę szczęścia z przyjemnością, z łatwością w osiąganiu celów czy w realizacji marzeń.
– Twoje życie nieraz robiło woltę…
Często na moje życzenie… Nie wpływało to jednak na moje poczucie szczęścia. Nauczyłam się akceptować fakt, że życie raz jest dobre, raz złe. Ciągle się uczę, że trudności, jakie mnie spotykają, są po coś. Moja droga do miejsca, w którym jestem dzisiaj, wcale nie była łatwa i oczywista. Najpierw była trudna szkoła. A nawet dwie, bo szkoła baletowa i studia prawnicze to jest hardcore. Potem wsiadłam do szybko jadącego pociągu o nazwie „telewizja” i praktycznie w ciągu jednego tygodnia z nieznanej osoby stałam się rozpoznawalna. W tym czasie pokonałam trudną drogę, żeby zostać mamą. Zmieniały się moje prywatne relacje, a decyzje, zarówno osobiste, jak i zawodowe, bywały niezrozumiane. Najważniejsze jest jednak, żeby iść do przodu i się nie zatrzymywać. Do pewnych podsumowań skłoniły mnie 40. urodziny. Pamiętam dobrze ten moment, bo poczułam wtedy, że stałam się tą kobietą, którą zawsze chciałam być. Piękne uczucie. Mam troje wspaniałych, wyczekanych, wystaranych, odchowanych wysiłkiem wszystkich nas dzieci. Mam wspierającego męża. Ciężko pracuję na swój sukces. Jedną z moich największych umiejętności jest nierozpraszanie się po drodze.


– Obierasz cel i dążysz do niego za wszelką cenę?
Wiem, że mówiąc tak, mogę wyjść na osobę zdeterminowaną i zafiksowaną na tym, co robię. Ale tak. A wiesz dlaczego? Bo mam przed sobą perspektywę, obraz życia, jakie chcę zbudować. Wiem, gdzie chciałabym być za 10 lat i jakim rodzicem chcę być. I po prostu konsekwentnie idę tą drogą.
– Jakim rodzicem chcesz być?
Chciałabym, żeby moi synowie wiedzieli, że jestem zawsze dla nich, i żeby mieli poczucie, że w moim życiu nie ma nikogo ani niczego ważniejszego od nich. Każdą rzecz, którą robię, robię z myślą o nich. Mam nadzieję, że nigdy nie zwątpią, że są największym szczęściem mojego życia, nawet wtedy, kiedy będę próbowała decydować za nich. Kiedy dziecko jest między szkołą średnią a studiami, dobrze jest być jego silną wolą. My, rodzice, jesteśmy bogatsi o własne doświadczenia i wiemy, że warto coś rozwijać, że nie warto zawracać w połowie drogi, bo tak jest najprościej. Tak naprawdę życie moje i Radzia, i całej naszej rodziny podporządkowane jest dzieciom. I nie ma w tym absolutnie nic złego. Taki wzór rodzicielstwa wyniosłam z domu. Z jednej strony rodzice wymagali ode mnie bardzo dużo, ale jak walił mi się świat, a walił się niejednokrotnie, bo przypominam, że trzeci ślub brałam jeszcze przed czterdziestką, to oni zawsze byli.
Czytaj też: Małgorzata Rozenek sprawdzi się w nowej roli! Poprowadzi uwielbiany program telewizyjny

– W trosce o dzieci, o dom łatwo zapomnieć o swoich potrzebach.
Na szczęście umiem zachować balans pomiędzy pracą zawodową, życiem prywatnym a dbaniem o siebie. Chociaż dzisiaj rano miałam takie poczucie, że nie wszystko da się połączyć. Oglądałam film, który przysłał mi Radzio, i naszła mnie właśnie taka refleksja, że nawet jeśli będziemy się bardzo starać, po drodze i tak będą ofiary. Albo po stronie pracy, albo rodziny. Jednak akceptacja takiego stanu rzeczy powoduje, że nie będę się tym strasznie denerwowała, że nie było mnie w domu, gdy Heniowi wypadł pierwszy mleczak. Nawet jeśli jest to ostatni pierwszy mleczak, jaki kiedykolwiek w życiu dane będzie mi przeżyć.
– Może będziesz miała jeszcze mleczaki wnuków?
Aż tak daleko nie wybiegam w przyszłość (śmiech). Na razie próbuję rozkminić, jaką będę teściową.
– Do jakich wniosków doszłaś?
Chyba straszną (śmiech). Na razie w ogóle nie chcę być teściową i ciężko mi to sobie wyobrazić. [...]
– Nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych?
Po tym, jak mówiono mi, że nigdy nie zajdę w ciążę, a dzięki pomocy medycznej i wspaniałym lekarzom udało mi się to zrobić więcej niż trzykrotnie i urodzić troje dzieci, trochę mam poczucie, że jestem niepokonana.
– Gdzie będziesz za 10 lat?
Mam nadzieję, że tam, gdzie sobie wymarzyłam. Mam plan i kilka wariantów jego realizacji. Często myślę o tym, że mogę sobie planować różne rzeczy, ale nie mam wpływu na to, co się dzieje geopolitycznie. Wiesz, ja mam już w kalendarzu zawodowe plany na październik 2027 roku. Ale czy świat będzie wtedy taki sam jak dzisiaj? Może będę musiała plany zrewidować. Albo świat je zrewiduje za mnie. Mam tylko nadzieję, w trosce o siebie i innych, że świat trochę przyhamuje, że ten chaos się zatrzyma. Bo jeżeli o coś się martwię, to właśnie o to, choć w ogóle nie lubię się martwić. Wiesz, że cztery procent tego, czym się martwimy, nie spełnia się? Po co martwić się czymś, co na bank się nie spełni? Tylko ten świat… Ja sobie poradzę, tylko czy świat sobie poradzi?
Cały materiał dostępny w nowym numerze VIVY!. Magazyn w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 9 października.
Co jeszcze w nowej VIVIE! 19/2025?!
Hubert Urbański o tym, co przed nim i co za nim, oraz o… ciągłym ocieraniu się o banał.

W o tym się mówi: Claudia Cardinale – ikona kina, która udowodniła, że uroda to nie wszystko.
Siostra Małgorzata Chmielewska mówi: „Zawsze powtarzam, że Bóg stawia przed nami proroków. Czasem są to dzieci…”.

W Extra: Dzieje nowojorskich barów są burzliwe jak historia tego fascynującego miasta.
W podróżach: Zobaczyć surowe wrzosowiska na wzgórzach Yorkshire w północnej Anglii jak z powieści Emily Brontë…
