Widzowie pokochali go w Ranczu, dziś podbija Netfliksa. Mało kto wie, co naprawdę skrywa życie prywatne Bogdana z 1670
Dobromir Dymecki nie przestaje zaskakiwać. Jego kreacja Bogdana w serialu „1670” odkryła nieznany dotąd potencjał komediowy aktora. W jednym z ostatnich wywiadów zdradził kulisy pracy na planie hitowej produkcji Netflixa oraz dzieli się refleksjami na temat życia prywatnego.

Dobromir Dymecki długo czekał na swoją chwilę – i gdy przyszła, rozbłysła pełnym światłem. Rola Bogdana w „1670” przyniosła mu niesamowitą rozpoznawalność i pokazała jego komediowy potencjał. W wywiadach wspomina o swojej drodze, która nie była łatwa i o marzeniach, które pragnie zrealizować w przyszłości. Jak wygląda jego życie?
Dobromir Dymecki – tak spełnił marzenie o aktorstwie
Pochodzi z Konstantynowa Łódzkiego, miasteczka z duszą. W lokalnym domu kultury uczestniczył w zajęciach teatralnych, występował w występował w amatorskich spektaklach. Niby się bawił, ale gdzieś głęboko w środku tliło się coś więcej. Ciche marzenie: a może jednak? A może na scenie jest jego miejsce?
Czytaj też: Kultowy serial Netflix powrócił! Drugi sezon już dostępny, statystyki oglądalności biją rekordy
Do łódzkiej filmówki podchodził dwukrotnie. Za pierwszym razem oblał, za drugim… się udało. Ale zanim do tego doszło, zdawał na medycynę. To był plan B. Miał jednak ogromne wsparcie rodziny w podążaniu za marzeniami. „Marzeniem moich rodziców było to, żebym został aktorem. Bardzo mnie w tym wspierali, inwestowali pieniądze w zajęcia aktorskie. Jak zdawałem za pierwszym razem, miałem nauczone tylko trzy teksty, wpadłem właściwie z ulicy. A trzeba było umieć osiem teksów, w tym piosenkę, dodatkowo taniec”, mówił w rozmowie z magazynem Pani Monice Stukonis.
Medycyna nie była jego światem. Próbował się odnaleźć wśród anatomicznych podręczników i wykresów z biologii. Chciał złapać oddech, odnaleźć ciszę, uporządkować myśli. Ale dusza artysty nie daje się tak łatwo uciszyć. Już po pierwszym roku poczuł, że to nie jego droga. – „To trwało krótko, może pół roku”, tłumaczył. Świat filmu i teatr go pochłonął. Szkołę aktorską skończył w 2009 roku. A jego kariera nabiera niesamowitego tempa. W ciągu ostatnich trzech lat zagrał w 30 filmach i serialach. Wystąpił m.in. w produkcjach: „Porządny człowiek”, „Czarne stokrotki”, „Projekt UFO”, „Kos”, „Sezony”, „Zamach na papieża”. Nie rezygnuje jednak z kolejnych ról – wciąż bierze udział w castingach.

Dobromir Dymecki jako Bogdan w „1670” – rola, która wszystko zmieniła
Bez wątpienia podbił serca widzów rolą w hicie „1670”. Ale już wcześniej fani pokochali go za rolę w kultowej produkcji. To właśnie w ósmym sezonie Rancza pojawił się jako leśnik, który odwiedzał dworek Lucy i Kusego. Tamta rola, choć epizodyczna, była pierwszym sygnałem, że na ekranie pojawił się ktoś nietuzinkowy.
Dziś powraca jako Bogdan – nie jako ubogi a „bogaty i umyty” szlachcic, jak żartobliwie określa sam siebie w 2. sezonie. Z roli szwagra Jana Pawła uczynił postać kultową. Ta kreacja okazała się dla Dobromira Dymeckiego przełomowa. Sam aktor przyznaje, że właśnie ta postać odmieniła sposób, w jaki postrzegają go widzowie i odczarowała jego potencjał komercyjny. „Nagle się okazuje, że Dymecki jest śmieszny i ludzie się z tego cieszą”, mówi Monice Stukonis.
Kulisy pracy na planie 1670 i rola Bogdana
Dymecki z entuzjazmem opowiada o atmosferze na planie „1670”. Nie kryje, że z Bartkiem Topą i Andrzejem Kłakiem tworzą coś więcej niż zespół aktorów. To chemia. Trio, które się „gotuje”, jak sam mówi. – „To jest wybuchowe combo” – śmieje się, zdradzając, że przez tę atmosferę czasem trudno... dokończyć scenę.
Śmiech wypełnia plan, ale nie jest tam przypadkiem – jest efektem zaufania i zgrania. Gdy jeden się gubi, drugi rzuca tekst, trzeci przechwytuje energię. Nie ma gwiazdorstwa, nie ma udawania – jest wspólnota aktorska, jakiej dziś ze świecą szukać. „Cała ekipa ‘1670’ jest niesamowicie zgrana. Teraz kręcimy trzeci sezon i widzę, jak ta trzyletnia współpraca procentuje”, mówi Dymecki. Dodaje, że poziom porozumienia między aktorami jest tak wysoki, że aż niewiarygodny. – „Jak bardzo ludzie sobie pomagają, uzupełniają się, dbają o siebie wzajemnie, dają z siebie 200 procent. Ja czegoś podobnego nigdy wcześniej nie widziałem”, opowiada na łamach Pani.
To już nie tylko plan filmowy. To miejsce, w którym aktorstwo staje się drużyną – i gdzie rola Bogdana zyskuje jeszcze większą siłę przez relacje, które dzieją się pomiędzy słowami.

A co uważa na temat swojego serialowego bohatera? W Bogdanie nie ma nic łatwego. To postać, którą jedni chcieliby wymazać z rzeczywistości, a innych bawi bez reszty. Dobromir Dymecki widzi go takim, jakim jest naprawdę: z jego ksenofobią, rasizmem, prowincjonalnym zacietrzewieniem. I nie zamyka na to oczu. – „Widzę i rozumiem wszystkie jego wady” – przyznaje otwarcie. Bo Bogdan, choć głośny i absurdalny, nosi w sobie też coś kruchego. W drugim sezonie to już nie ten sam szlachcic, który machał szablą i krzyczał do nieba. To człowiek, który zaczyna pękać. – „W drugim sezonie jest taką postacią do przytulenia. Lekko pogubioną, nieco samotną. Szukającą miłości” – mówi Dymecki w Pani. I właśnie w tej niedoskonałości odnajduje jego prawdę.
Może dlatego tak go lubimy. Bo Bogdan to nie bohater. To ludzki cień. Odbicie tego, co w nas trudne, śmieszne i prawdziwe. I choć może nie chcielibyśmy z nim mieszkać pod jednym dachem – to jednak trudno go nie zaprosić na chwilę do własnej głowy.
Czytaj też: To on zastąpił uwielbianego aktora w produkcji Netfliksa. Niewiele osób wie, kim jest prywatnie

Życie prywatne Dobromira Dymeckiego – szczerość, spokój i odrobina niepokoju
Mimo zawodowego sukcesu, Dobromir Dymecki pozostaje człowiekiem bardzo uważnym na to, co dzieje się w jego wnętrzu. „Czuję, że jestem spełniony. Czuję, że jestem w przełomowym momencie, że przychodzą do mnie bardzo ciekawe role. Ale mam też w sobie niepokój, czy to będzie trwało, czy nie jest mnie za dużo. Nie mam poczucia, że aktorem muszę być całe życie”, mówi szczerze.
O czym marzy, gdy myśli o przyszłości? „Marzy mi się robienie dokumentów. […] Wierzę, że kiedyś się to wydarzy”, mówi w Pani.
Źródło: magazyn Pani, wywiad Moniki Stukonis
