Wybitna pianistka wybaczyła mężowi romans. Przetrwali największe burze, byli razem do końca. Historia ich miłości porusza
Ich miłość była jak koncert – pełna emocji, napięć i zwrotów akcji. Lidia Grychtołówna, wybitna pianistka, i Janusz Ekiert, charyzmatyczny muzykolog, przeszli razem przez namiętność, zdradę i przebaczenie. Historia ich związku poruszyła całą Polskę i trwa w pamięci do dziś – niczym piękna, choć nieidealna melodia.

Namiętność, romans, walka o uczucie i cichy triumf. W ich historii miłości mieści się wszystko. Ona – wirtuozka fortepianu. On – słynny muzykolog i krytyk muzyczny. Kiedy spojrzeli sobie w oczy, czas przestał istnieć. Ale ich związek został wystawiony na próbę, której świadkiem była cała Polska.
Lidia Grychtołówna i Janusz Ekiert: historia miłości. Pierwsze spotkanie i wywiad, który zmienił wszystko
Wszystko zaczęło się w 1957 roku. Po jednym z koncertów, w którym Lidia Grychtołówna grała utwory Rachmaninowa, do jej drzwi zapukał młody redaktor Polskiego Radia – Janusz Ekiert. Miał przeprowadzić wywiad, ale zamierzał zdobyć coś więcej niż nagranie rozmowy.
Lidia była oczarowana jego głosem od dawna. „Słuchałam jego niedzielnych audycji o legendach fortepianu. Nie opuściłam ani jednej. Byłam ciekawa, jak wygląda mężczyzna, który co tydzień oczarowywał mnie swoim głosem i wiedzą” – wspominała później na łamach książki „W Metropoliach Świata. Kartki z pamiętnika”. Spodziewała się starszego pana, a ujrzała „zjawiskowo pięknego dwudziestoparolatka”. „Zakochałam się w nim od pierwszego spojrzenia”, mówiła.
Kilka dni później los znów skrzyżował ich drogi — tym razem w studiu radiowym. Rozmowa przeszła ich najśmielsze oczekiwania, oboje wyszli z niej z uśmiechami na twarzach i niedosytem. Chwilę później zasiedli przy jednym stole w kultowym wówczas Rarytasie — restauracji, o której mówiła cała Warszawa.
W 1958 roku byli już małżeństwem. Ich wspólne życie wypełniała muzyka – ona koncertowała po świecie, on pisał o niej, analizował, podziwiał. Łączyła ich nie tylko sztuka. Byli jak dwie połowy tego samego fortepianowego klawisza – czerni i bieli i harmonii. Ale nawet największa symfonia może zostać przerwana zgrzytem…
Czytaj też: Violetta Villas pisała do Janusza Ekierta: „Umieram z tęsknoty, nie mogę bez ciebie żyć”


Ten romans wstrząsnął PRL-em
W 1964 roku, kiedy Grychtołówna była za granicą, Janusz Ekiert poznał Violettę Villas. Ekscentryczną, wyzywającą, olśniewającą. Uległ fascynacji. Ich romans szybko stał się tajemnicą poliszynela. W 1965 roku pojawili się razem na otwarciu Teatru Wielkiego w Warszawie – zdjęcie Villas oparta na ramieniu Ekierta obiegło prasę.
Lidia Grychtołówna przebywała wówczas w Szwajcarii. Nie zamierzała ustępować. „To nie jest kobieta na dłużej. Pobawi się nią i wróci do domu, do mnie” – powiedziała z przekonaniem, gdy dotarły do niej plotki o romansie ukochanego. Nie obrzucała męża oskarżeniami, nie robiła scen. Czekała. Bo wiedziała też, że fascynacja przemija. Gdy Villas wsiadała do samolotu do USA, gdzie czekała na nią rewia „Casino de Paris”, była pewna, że po powrocie Ekiert będzie wolny, nie wiedziała jeszcze, że najtrudniejszą walkę stoczy nie z rywalką, ale z samą sobą – zazdrością i niepewnością. W listach do Janusza, które pisała niemal bez przerwy, przebijała się tęsknota i poczucie osamotnienia. Mimo sukcesów na scenie jej myśli coraz częściej biegły ku Polsce. Marzyła o powrocie w blasku fleszy – jako artystka spełniona, bogata, podziwiana. Chciała, by Janusz zobaczył ją taką, jaką pragnęła być – triumfującą.
Czytaj też: Legenda PRL nie mogła się uwolnić od tej miłości. Zostawił ją z niczym i wrócił do żony
Ostatecznie, w 1973 roku, Janusz Ekiert zakończył ten burzliwy związek i wrócił do żony. Po latach przyznał: „Tak musiało być, bo unieszczęśliwilibyśmy się nawzajem. Miałem z nią kolorowy fragment życia. To była wielka przygoda, i – nie da się ukryć – przerwa w moim małżeństwie”.

Lidia Grychtołówna i Janusz Ekiert Do końca razem – ostatnie lata i bolesne pożegnanie
Dla Lidii Grychtołówny był to czas pełen napięć i wewnętrznych rozterek. Choć świat znał ją jako wybitną pianistkę, artystkę o międzynarodowej renomie, za kulisami sceny rozgrywał się jej osobisty dramat. Muzyka była sensem jej życia – grała od dziecka, a fortepian stał się niemal przedłużeniem jej duszy. To właśnie pasja do dźwięków połączyła ją z mężem – uznanym muzykologiem i autorem licznych dzieł o tematyce muzycznej. Ich małżeństwo jednak nie wytrzymało próby czasu. Romans Janusza Ekierta nie tylko zabolał, ale też wywołał towarzyski szum.
A jednak dali sobie drugą szansę. Wrócili do siebie bez fanfar, ale z cichą pewnością, że to, co prawdziwe, przetrwa każdą burzę. Ona rozwijała się dalej artystycznie. Mówiła, że wiele zawdzięcza ukochanemu: „Rozwinęłam się przy nim muzycznie i intelektualnie, wspominała. To był mądry człowiek”. Trwali przy sobie do końca.
Janusz Ekiert odszedł 31 maja 2016 roku. Dla Lidii Grychtołówny, dziś 97-letniej legendy fortepianu, jego odejście pozostawiło bolesną wyrwę w sercu. Choć życie nie zawsze ich oszczędzało, łączyła ich głęboka więź. Dziś z czułością wraca do jego książek – każda strona przywołuje wspomnienia, słowa przypominają jej o wspólnych chwilach, pasji, która ich połączyła, i uczuciu, które mimo wszystko przetrwało próbę czasu.
Źródło: viva.pl, Pomponik, Dzień Dobry Tvn

