Reklama

Dzisiaj, 17 grudnia, na HBO wchodzi serial dokumentalny „Zabić Miss”, opowiadający o życiu, karierze i nieprzewidzianym, tragicznym odejściu Agnieszki Kotlarskiej, Miss Polski 1991. Kiedy zdobyła ten tytuł, wydawało się, że jej życie właśnie znalazło idealny rytm: światła reflektorów, uśmiechy, kwiaty i obietnica przyszłości, w której wszystko jest jeszcze możliwe. Miała zaledwie dwadzieścia kilka lat i wiarę, że dobro wraca, a ludzie – nawet obcy – potrafią być życzliwi. Wydawało się, że ma szczęście. W 1996 roku uniknęła tragedii – samolot, którym miała lecieć z Nowego Jorku do Paryża, rozbił się tuż po starcie z lotniska JFK. Zginęli wszyscy pasażerowie i obsługa lotu — dwieście trzydzieści osób. Ale ona do niego nie wsiadła, choć zawsze wybierała ten nocny lot. Zmieniła bilet. Szczęście? Pół roku później zginęła z rąk psychofana, stalkera Jerzego Lisiewskiego.

Agnieszka Kotlarska: stalker fantazjował o niej, chciał nagrody od królewny

Zobaczył ją w 1991 roku przez okno, w salonie sukien ślubnych Le Mirage we Wrocławiu. Była jeszcze wtedy Miss Dolnego Śląska. Nie była pierwszą kobietą, którą prześladował. Zrobiła na nim jednak piorunujące wrażenie. Jej obraz był jak grom z jasnego nieba, a ona sama jak anioł. Z notki o Agnieszce, z jednej z gazet, dowiedział się, że jest uczennicą wrocławskiego liceum. Znał jego adres. Zaczął tam przychodzić, wystawać pod bramą. Pisał do niej kartki bajkowym językiem, nazywając ją królewną, a siebie krasnoludkiem. „Królewno, patrzę na Ciebie z daleka i wiem, że jesteś stworzona do czegoś więcej”. Można to było wziąć za fascynację, szybko jednak przerodziła się ona w groźną obsesję. W wymyślonym przez stalkera świecie królewna miała nagrodzić krasnoludka.

Agnieszka Kotlarska szybko zaczęła się bać niechcianego wielbiciela. Uciekała przed nim, w ostatniej chwili wskakiwała do autobusu, kiedy nie miał już szansy za nią wejść. Ewa Wilczyńska, autorka książki o Agnieszce Kotlarskiej i współautorka dokumentu „Zabić Miss”, przytacza wypowiedź koleżanki Agnieszki z tej samej szkoły: „Wydawała się podenerwowana, ale nie mówiła, o co chodzi. W końcu zwierzyła mi się, że jest taki mężczyzna, który przedstawia się jako krasnoludek i za nią łazi. Nie umiem teraz dokładnie powiedzieć, jak długo to trwało, ale pamiętam ten narastający strach. Agnieszka była introwertyczką, rzadko się zwierzała i o nim też prawie nie mówiła. W tych jej wielkich oczach widać było jednak przerażenie. Coraz mocniej się we mnie wczepiała” — wspomina koleżanka z liceum. Agnieszka rozmawiała o tym z rodzicami, którzy poważnie potraktowali obawy córki, odwozili ją do szkoły. Nikt jednak nie zgłosił sprawy na policję. Pojęcie stalkingu było wtedy praktycznie nieznane. Zresztą dopiero w 2011 roku stalking wszedł do polskiego kodeksu karnego jako przestępstwo.

Sopot 19.07.1991. Koncert fina³owy Miss Polski 1991 w Operze Leœnej. Na zdjêciu Miss Polski 1991 Agnieszka Kotlarska.gr PAP/Cezary S³omiñski
Agnieszka Kotlarska. Sopot 19.07.1991. Fot. PAP/Cezary Słomiñski Fot. PAP/Cezary Słomiński

Kim była Agnieszka Kotlarska?

Parę słów o Agnieszce Kotlarskiej — przyszła Miss urodziła się 15 sierpnia 1972 roku we Wrocławiu. Jej mama pracowała jako konduktorka w PKP, ojciec był inżynierem w fabryce pralek. Skończyła liceum we Wrocławiu, studiowała na Politechnice Wrocławskiej. Już jako nastolatka pracowała jako modelka i hostessa. Jak twierdzi jej biografka Ewa Wilczyńska, do konkursów miss namawiała ją mama. Najpierw był konkurs na najpiękniejszą wrocławiankę, potem Miss Dolnego Śląska, wreszcie w 1991 roku – konkurs Miss Polski.

Agnieszka nie była idealną kandydatką do korony i tytułu najpiękniejszej Polki. Nie była faworytką — mówi Ewa Wojciechowska, znana dziennikarka, autorka książki „Miss Polonia. A jednak warto…”. Wspomina, że w tamtych latach cenione były blondynki, dziewczyny w typie pięknej Słowianki. Agnieszka nie mieściła się w tym kanonie urody. Na początku nikt na nią nie stawiał. Była eteryczna, powściągliwa, spokojna. "Wydawała się stworzona raczej do kariery modelki niż miss" — wspomina Ewa Wojciechowska.

A jednak wygrała. W tym samym roku w Tokio została pierwszą polską Miss International. Zaczęła też robić karierę jako modelka. Współpracowała z najbardziej znanymi projektantami i domami mody: Ralpha Laurena, Calvina Kleina, Versace, Armaniego, Max Mary i wielu innych. W Polsce reklamowała m.in. czekoladki Dove i szampony Pantene.

Prawdziwa miłość Miss

Kiedy została Miss Polski, była już zakochana w jednym z organizatorów konkursu — Jarosławie Świątku. Bał się, że ludzie będą gadać, że wygrała, bo sypia z organizatorem. Dlatego ukrywali swoje uczucie. Ale wygrała, bo była piękna i charyzmatyczna. Z Jarosławem – starszym od niej o 12 lat – naprawdę szaleńczo się kochali, byli właściwie nierozłączni. Planowali, co będą robić za... 40 lat. W 1993 roku wzięli ślub. W tym samym roku Agnieszka urodziła córkę Patrycję, którą kochała nad życie. Wydawało się, że wszystko wspaniale się układa. Sukcesy i kariera Agnieszki przypominały american dream, były jednym z symboli sukcesu w Polsce czasów transformacji. I takie też pełne sukcesów wydawało się jej życie. Znowu jednak pojawił się krasnoludek… „W tamtych czasach adres i telefon można było znaleźć w powszechnie dostępnej książce telefonicznej” — przypomina Ewa Wojciechowska. Zabójca Agnieszki też nie miał z tym kłopotu.

Tamten, straszny dzień. Nigdy go nie zapomnę — mówi mąż Agnieszki Kotlarskiej

Jerzy Lisiewski — „krasnoludek” — zaczął wydzwaniać do domu Agnieszki i Jarosława, pojawiał się pod oknami. Tamtego feralnego dnia, 27 sierpnia 1996 roku, pojawił się przed domem modelki w Maślicach pod Wrocławiem. Walił w szybę samochodu, krzyczał: „Zniszczyłaś mi życie!”. Z samochodu wyszedł mąż Agnieszki, jednocześnie prosząc żonę, by nie ruszała się z auta. Kiedy napastnik zranił i powalił Jarosława na ziemię, z auta wysiadła Agnieszka, by go bronić. Dostała trzy ciosy nożem — wszystkie śmiertelne. Zmarła w karetce, w drodze do szpitala. Próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale już nie mogła.

Jerzy Lisiewski powtarzał, że zabił z miłości. Ale nie była to miłość, a raczej obsesja, oparta na tym, co psycholodzy nazywają iluzją bliskości. Był zły, że kobieta z jego fantazji nie odpowiada na próby kontaktu. Nie odróżniał swojej fantazji od rzeczywistości. Zabójca Agnieszki Kotlarskiej nie widział w niej realnej osoby z prawem do własnych decyzji. Widział „królewnę”, symbol, nagrodę za własne cierpienie i samotność. Gdy iluzja się rozpadła, pojawiła się agresja.

Śmierć Agnieszki wstrząsnęła Polską. Nagle bajkowa opowieść o Miss Polski została brutalnie przerwana, a w jej miejscu pojawiła się cisza, niedowierzanie i pytania bez odpowiedzi. Jak to możliwe, że nikt nie zatrzymał tej historii wcześniej? Czy można było ją ochronić? „Najbardziej boli to, że ona do końca była dobra” – mówili bliscy. „Nie spodziewała się zła”.

Jerzy Lisiewski dostał 15 lat więzienia, wyszedł z niego w 2012 roku. Do zabójstwa Agnieszki Kotlarskiej sam się przyznał. Powtarzał: „Zabiłem dziewczynę”. Oddał policji nóż. Jak pisze w swojej książce Ewa Wilczyńska, badająca go wtedy biegła psycholożka odnotowała, że Jerzy w trakcie badania był spokojny. „Odpowiadał rzeczowo, chwilami rozwlekle, przejawiał cechy myślenia symbolicznego, ale nie miał omamów ani urojeń”. Twierdzi, że był to nieszczęśliwy wypadek. O sprawie do dzisiaj opowiada w trzeciej osobie, jakby był świadkiem, a nie sprawcą. „Mam nadzieję, że już nigdy się nie zakocham. Nic dobrego z tego nie przyszło ani dla mnie, ani dla społeczeństwa” — stwierdził w rozmowie z Ewą Wilczyńską.

Życie po życiu

Rodzina i bliscy Agnieszki Kotlarskiej byli oburzeni niskim wyrokiem. Mąż modelki do dzisiaj wspomina tamten straszny dzień, gdy spojrzał w oczy zabójcy swojej ukochanej żony. „Tego się nie da zapomnieć. Nie da się wymazać. Zapamiętam tę scenę do końca życia” — mówił w jednej z rozmów. Próbuje normalnie żyć, choć nigdy się już nie ożenił. Po tragedii podniósł się z rozpaczy dla córki. Wiedział, że żona by mu nie wybaczyła, gdyby nie zajął się Patrycją. Córka Agnieszki Kotlarskiej, dzisiaj 32-letnia dorosła kobieta, mieszka w Kanadzie. Zajmuje się projektowaniem stron internetowych, po mamie odziedziczyła pasję do samochodów. Podobnie jak ona, jest introwertyczką. Opowiada, że ojciec miał taki uraz po zabójstwie Agnieszki, że nie pozwalał nawet zamówić do domu pizzy, bojąc się, że ktoś w ten sposób pozyska adres jego i córki. Przez wiele lat żyli z córką w cieniu tego wydarzenia.

Ich historii można posłuchać w dokumencie HBO Max „Zabić Miss” w reżyserii Macieja Bielińskiego.

Agnieszka Kotlarska. Sopot 20.07.1991.
Agnieszka Kotlarska. Sopot 20.07.1991. Fot. PAP/Cezary Słomiński
Reklama
Reklama
Reklama