Reklama

Gdy Kasia Figura marzyła w „Pociągu do Hollywood” o wielkiej karierze za oceanem, on był jeszcze chłopcem. Dziś Jan Komasa to polski reżyser, który zrealizował film w sercu światowej kinematografii – Hollywood – zachowując pełną autorską niezależność. W najnowszym numerze magazynu VIVA! reżyser „Bożego Ciała” i „Sali samobójców” szczerze opowiada Beacie Nowickiej o swojej drodze do sukcesu, dorastaniu z odpowiedzialnością za rodzinę, pierwszych zarobkach z korepetycji, fascynacji reklamą i niezachwianej gotowości do działania. To historia determinacji, pasji i ciężkiej pracy, która pokazuje, że nawet najbardziej szalone marzenia mogą się spełnić.

TYLKO W VIVIE!: Jan Komasa o swojej drodze do Hollywood

– Gdy Kasia Figura w filmie „Pociąg do Hollywood” marzyła, żeby zostać hollywoodzką aktorką, był Pan chłopcem. Dziś jest Pan hollywoodzkim reżyserem.

Polskim, który za hollywoodzkie pieniądze zrobił film na własnych warunkach. „Rocznica” to zderzenie autorskiego pomysłu z fabryką snów. Ziścił się american dream, w którym się wychowywałem w latach 90. To przepiękne doświadczenie. Radość, że takie rzeczy są możliwe. Hollywood przyciąga tysiące ludzi z różnych części świata. Jest oceanem projektów, które nie powstały i prawdopodobnie nigdy nie powstaną. Wiele osób jest rozczarowanych. Ten system je pożera, wypluwa i zapomina. American dream pozostawił po sobie wiele ofiar.

– Jaki miał Pan dream w łódzkiej filmówce?

Bardzo prosty. Ponieważ zostałem ojcem w wieku 20 lat, miałem poczucie, że muszę stanąć na głowie, żeby pracować i zarabiać na moją rodzinę. Wiedziałem, że chcę iść do przodu, ale wtedy niespecjalnie myślałem dokąd. Po cichu marzyłem, ale też trochę bałem się tych marzeń. Marzenia mogą wywieść człowieka w pole, sprawić, że zakocha się w jakichś wiatrakach na pustyni, pobiegnie tam i zginie. Byłem na początku dorosłego życia, chciałem być odpowiedzialny. Dawałem korepetycje z angielskiego i polskiego. Nawet z pianina. Zamieszczałem ogłoszenia w prasie, że korepetytor dojedzie do ucznia. 2001 rok, moje pierwsze zarobione pieniądze.

Jan Komasa, Viva! 22/2025
Jan Komasa, Viva! 22/2025 Zdjęcia zuza krajewska

– Dzielny Pan był. A marzenia filmowe…?

Brałem kamerę i kręciłem cokolwiek: event korporacyjny, imprezę integracyjną, takie filmiki były wówczas bardzo modne. Marzyłem, żeby wejść do reklamy. Długo myślałem o sobie jako o reżyserze reklamowym. W tamtych czasach reklama zyskała status sztuki, były festiwale reklamy, nagrody i my, studenci, tym żyliśmy. W 2004 roku zrobiłem pierwszą reklamę społeczną o miejscach parkingowych dla niepełnosprawnych. To była rewolucja. Pieniądze były symboliczne, ale cieszyłem się każdą chwilą spędzoną przy tej pracy. Do dziś zrobiłem około 200 reklam i ciągle w tym siedzę. W reklamie liczy się każda klatka filmowa, bo płaci się za nią ciężkie pieniądze. Każde ujęcie jest doprecyzowane. To mnie nauczyło pewnego stylu filmowania, dyscypliny myślenia.

– Kiedy przestawił Pan zwrotnicę na kino artystyczne?

Nigdy nie przestawiałem. Mam wrażenie, że jadę na kilku torach, nie na jednym. Zawsze szukałem sposobów robienia innych form. Zdarzało mi się stworzyć teledysk. Muzyka zawsze była mi bliska, jestem po szkole muzycznej, moje rodzeństwo śpiewa. Cała rodzina żony to muzycy. Byłem w ciągłej gotowości. Gdyby pani wtedy do mnie zadzwoniła, mówiąc: „Jutro ruszamy z wielkim projektem”, 15 minut przed umówioną godziną czekałbym na miejscu. Płonąłem, żeby coś robić (śmiech). Jedna z moich etiud, które zrobiłem w szkole, zawędrowała na festiwal do Cannes, gdzie dostałem nagrodę. Na tej fali, od razu po Cannes, wspólnie z kolegą i koleżanką z roku wygraliśmy konkurs ogłoszony przez Akson Studio Michała Kwiecińskiego i zrobiliśmy „Odę do radości”, trójnowelowy film o Polsce nowej generacji. Nie śpiąc po nocach, zdążyliśmy ten film zmontować na festiwal filmowy w Gdyni. Nasz pierwszy w życiu. Wyjechaliśmy z nagrodą specjalną, czyli drugą co do ważności. To był szok.

Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 20 listopada.

Zobacz też: To hollywoodzki debiut nominowanego do Oscara Polaka. Ten brawurowy dramat już niebawem obejrzysz w kinie

Jan Komasa, Viva! 22/2025
Jan Komasa, Viva! 22/2025 Zdjęcia zuza krajewska

Co jeszcze w VIVIE! 22/2025?

Małgorzata Socha - mówi wprost o kobiecej dojrzałości i zmianach, które dają spełnienie.

Małgorzata Socha, Viva! 22/2025
Małgorzata Socha, Viva! 22/2025 Zdjęcia Łukasz Kuś

Daniel Olbrychski i Krystyna Demska-Olbrychska mówią z czułością i miłością, że są dla siebie „darami losu”.

Krystyna Demska-Olbrychska Viva! 22/2025, Daniel Olbrychski, Viva! 22/2025
Krystyna Demska-Olbrychska Viva! 22/2025, Daniel Olbrychski, Viva! 22/2025 Zdjęcia Grażyna Gudejko

W o tym się mówi. Czy brytyjska monarchia podniesie się po ciosie, jaki jej zadał „upadły książę” – Andrzej Mountbatten Windsor?

Magdalena Bogulak, właścicielka kliniki Sharley odniosła spektakularny sukces, ale wciąż szuka nowych wyzwań.

Magdalena Bogulak, Viva! 22/2025
Magdalena Bogulak, Viva! 22/2025 Zdjęcia Marlena Bielinska

W VIVIE! EXTRA: Więcej niż teatr, czyli historia Teatru Żydowskiego im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie.

A w podróżach. Dziś Jamajka podnosi się po tragicznym kataklizmie i nie traci swojego niezwykłego ducha.

okl socha
Zdjęcia Łukasz Kuś
Reklama
Reklama
Reklama