Związek legendy PRL-u zaczął się od herbatki i zdania Osieckiej. "Agnieszka była czarownicą"
Miłość Daniela Olbrychskiego i Krystyny Demskiej-Olbrychskiej to opowieść jak z filmu – zaczęła się od spotkania przy herbacie i proroczego zdania Agnieszki Osieckiej. Choć ich drogi krzyżowały się przez pięć lat, dopiero magiczny wieczór w 1993 roku odmienił ich los na zawsze.

Ich wspomnienie tamtej nocy to mieszanka przypadku, przeznaczenia i... spirytusu podanego w filiżance z cytryną. Choć Agnieszka Osiecka przez lata próbowała ich ze sobą zeswatać, prawdziwa iskra zapłonęła niespodziewanie. O tej niezwykłej historii miłości Krystyna Demska-Olbrychska i Daniel Olbrychski opowiedzieli w rozmowie z Katarzyną Piątkowską.
Zeswatała ich Agnieszka Osiecka. Tak zaczął się związek Krystyny Demskiej-Olbrychskiej i Daniela Olbrychskiego. Wywiad VIVA!
[...]
– Co Państwa połączyło?
Krystyna: Wie pani, że nie wiadomo?
Daniel: Herbatka.
Krystyna: (Śmiech). Tak myślisz? Moja przyjaciółka Agnieszka Osiecka uznała widocznie, że bylibyśmy z Danielem fajną parą. Przyjechała do Wrocławia i zadzwoniła do mnie do teatru, że natychmiast mam przyjść, bo czeka przy śniadaniu. Pojechałam do hotelu, gdzie się zatrzymała. Przy stoliku siedzieli z nią Daniel i moja serdeczna koleżanka, a Agnieszki przyjaciółka, malarka Kasia Ważyk. Agnieszka wtedy połączyła moje i Daniela ręce i powiedziała: „Przyjrzyj mu się, bo on jeszcze nie spotkał kobiety, która by na niego zasługiwała”.

– Potraktowała to Pani poważnie?
Krystyna: I tak, i nie. Od tamtego spotkania minęło pięć lat. Kilka razy w tym czasie się spotkaliśmy, ale nic się nie wydarzyło. A potem był Przegląd Piosenki Aktorskiej i moje imieniny, 13 marca 1993 roku. Wojtek Młynarski, który był u mnie w domu, o wpół do dwunastej w nocy krzyknął: „O Jezu, przecież ja za chwilę czytam werdykt! Gnamy do Klubu Związków Twórczych!”. Ruszyliśmy więc wszyscy przez mroźny Wrocław. Dotarliśmy do klubu na czas, a tam tłum. Ktoś mnie zawołał. Daniel. Akurat było wolne krzesło obok niego. Powiedziałam: „Jezu, jak mi się pić chce” i usłyszałam: „A to proszę, tu jest herbatka”. Wychyliłam to, co dostałam w białej filiżance, z plastrem cytryny, jednym haustem. To był spirytus. Tyle. Już się nie rozstaliśmy od tego wieczoru.
Daniel: Nie zabrzmiało pedagogicznie (śmiech).
Krystyna: Przez pięć lat rajfurzenia Agnieszki nic z tego nie wynikało, aż nagle wyniknęło.
– Przyszedł odpowiedni moment.
Krystyna: Widocznie tak było zapisane w gwiazdach. Strzał, wzajemna fascynacja, błysk chwili.
Daniel: Byłem już po rozwodzie.
Krystyna: I już nie było odwrotu. Umieliśmy sprowokować dalsze koleje życia.

– Pan sprowokował… spirytusem.
Krystyna: Cholera wie, czym sprowokował. Dobrze, że tak się stało, bo w końcu szkoda by było, gdyby do tego nie doszło.
Daniel: Jeśli wielka poetka była u źródeł, to nie mogło się wydarzyć inaczej.
Krystyna: Agnieszka była czarownicą. Wiedźmą, tą, która wie. Ale nigdy nie mówiła wprost. Rzucała jakieś zdanie i potem swoim sowim oczkiem obserwowała.
Daniel: A bardzo przyjaźniła się z Marylą Rodowicz i z moją poprzednią żoną też. „Nie spotkał kobiety, która by na niego zasługiwała”. Ani Rodowicz, ani Zuzia według niej nie zasługiwały…
– Co Pani ma takiego w sobie, że Agnieszka Osiecka uznała, że akurat Pani zasługuje?
Krystyna: Myśli pani, że ja wiem? Nie mam pojęcia. Jest, jak miało być. Czary. Przyroda. Los. Przeznaczenie. Mam kilka fantastycznych cech i tyle samo wrednych. Ale dobrze, że jest, jak jest.
[...]
Cały wywiad znajdziesz w nowym numerze VIVY! Magazyn dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od czwartku, 20 listopada.
