Ból po jego stracie wciąż nie minął, wie, że jest blisko niej. „To była najtrudniejsza próba mojego życia”
Po śmierci ukochanego męża, Tomasza Jakubiaka, Anastazja Jakubiak buduje swoją codzienność na nowo. Mimo ogromnej tęsknoty uczy się żyć bez niego – bez łez, za to z wdzięcznością, a czasem nawet głośnym śmiechem.

Śmierć Tomasza Jakubiaka przewróciła ich świat do góry nogami. Wszystko stanęło w miejscu – czas, oddech, myśli. Dziś jego żona, Anastazja, z niesamowitą siłą opowiada o tym, jak wygląda życie po takiej stracie. W poruszającym nagraniu pokazuje codzienność pełną ciszy, w której echem odbija się tęsknota. Ale są też chwile, w których pojawia się uśmiech – ten pierwszy, który już nie boli. I wdzięczność. Za to, co było. Za to, co zostało.
Ukochany mąż, tata i waleczny człowiek
Zmarły w kwietniu 2025 roku Tomasz Jakubiak był nie tylko rozpoznawalną postacią w świecie kulinariów, ale przede wszystkim mężem, ojcem i przyjacielem. Jego żona, Anastazja, wspomina go jako człowieka o ogromnej sile ducha, który przez długi czas mierzył się z nowotworem jelita i dwunastnicy. Choć ich walka była trzymana w tajemnicy, to emocjonalny ciężar tej historii pozostaje z nią każdego dnia.
„Tęsknię bez łez, a z głośnym śmiechem” – emocje, które zmieniają się z czasem
W poruszającym nagraniu opublikowanym na Instagramie, Anastazja Jakubiak dzieli się swoimi refleksjami po stracie męża. Z niezwykłą szczerością mówi o procesie żałoby – o tym, jak z czasem nauczyła się tęsknić inaczej. Coraz częściej bez łez, a z uśmiechem i śmiechem, który przypomina jej wspólne chwile z Tomaszem.

„Bąbel” – codzienność z synem jako opoka w żałobie
Choć życie po śmierci ukochanego jest inne, nie oznacza to, że jest pozbawione światła. Ich wspólny syn, nazywany czule „Bąblem”, daje Anastazji siłę. To właśnie on często przypomina jej o obecności ojca w małych codziennych gestach, mówiąc na przykład: „Tata zjadłby to z uśmiechem”. Te słowa stają się dla niej nie tylko wzruszającym wspomnieniem, ale też punktem zaczepienia w trudnych chwilach.
"Czasami śmieję się bardzo głośno, także z niepoprawnych żartów. Czuję, że mogę szukać radości w drobnostkach i wspominać bez łez. W takie słoneczne dni jest łatwiej" - napisała.
W swoim wpisie Anastazja pisze jasno: nie wyznacza sobie daty, do kiedy „musi” się pozbierać. Żałoba nie ma kalendarza, a każda emocja – niezależnie od tego, czy jest to smutek, radość czy śmiech – jest prawdziwa. Podziękowała wszystkim, którzy towarzyszą jej w tym procesie, dając zrozumienie i obecność, które są bezcenne.

Wdzięczność zamiast rozpaczy – nauka od Tomasza
Choć tęsknota nigdy nie zniknie, Anastazja Jakubiak nie skupia się na stracie, ale na wdzięczności. To podejście wyniosła z relacji z mężem, który – mimo choroby – był pełen życia, determinacji i spokoju. Dziś, patrząc w przyszłość, nie boi się jej. Uczy się żyć na nowo – z pamięcią o Tomaszu, ale też z otwartością na to, co przyniesie każdy kolejny dzień.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Źródło: Pudelek