Nie żyje Ozzy Osbourne. Legendarny wokalista przegrał walkę z ciężką chorobą
Legenda rocka, wokalista Black Sabbath i solowy artysta, Ozzy Osbourne, zmarł w wieku 76 lat, otoczony rodziną. Ostatni raz zachwycił fanów pożegnalnym występem na stadionie Villa Park w Birmingham, siedząc na tronie i dziękując za lata wsparcia. Mimo ciężkiej choroby Parkinsona i problemów ze zdrowiem, dotrwał do finału swojej muzycznej drogi.

- Aleksandra Frankowska
Ozzy Osbourne, charyzmatyczny wokalista Black Sabbath i jeden z największych symboli światowego rocka, zmarł w wieku 76 lat. Otoczony rodziną, odszedł w ciszy, zostawiając po sobie nie tylko niezapomniane przeboje, ale i serca milionów fanów na całym świecie. Jego ostatni koncert w Birmingham był pełen wzruszeń, wdzięczności i… łez.
Od chłopaka z Birmingham do króla heavy metalu
Ozzy Osbourne urodził się w 1948 roku w robotniczej dzielnicy Birmingham. Z pozoru zwyczajny chłopak, który jeszcze jako nastolatek imał się różnych prac, z czasem stał się jednym z najbardziej charakterystycznych głosów w historii muzyki. Wokalista, który nie tylko stworzył legendarny zespół Black Sabbath, ale też odważył się na solową karierę, która okazała się triumfalnym marszem przez sceny całego świata.
ZOBACZ TEŻ: To już koniec. Łzy fanów i ostatni ukłon. Chory Ozzy Osbourne z trudem pożegnał się ze sceną
Jego utwory „Iron Man”, „War Pigs”, „Crazy Train” i „Mr. Crowley” stały się hymnem kilku pokoleń. Ale Ozzy to nie tylko muzyka – to styl życia, ekscentryzm i bezkompromisowość, które uczyniły go ikoną.
Ostatni koncert: „Dziękuję za wszystko. Kocham Was.”
To był wieczór pełen emocji. W lipcu 2025 roku, na stadionie Villa Park w Birmingham, Ozzy Osbourne zasiadł na specjalnie przygotowanym tronie. Już wtedy wiadomo było, że jego stan zdrowia nie pozwala mu na chodzenie – Parkinson i komplikacje po operacjach kręgosłupa odebrały mu siły. Ale nie odebrały mu woli.
Wzruszony do łez, powiedział do tłumu: „Dziękuję za wszystko. Kocham Was.” Na trybunach płakali ludzie. Wszyscy wiedzieli, że to naprawdę koniec.

Choroba, która zabrała siłę, ale nie ducha
Diagnoza padła w 2019 roku – choroba Parkinsona. Z roku na rok stan zdrowia Ozzy’ego się pogarszał. Operacje kręgosłupa, problemy z poruszaniem się, ból i ograniczenia... A jednak on wciąż mówił o muzyce. Wciąż chciał występować. Wciąż wierzył, że wróci.
Choć nie był już w stanie chodzić, nie chciał, by fani zapamiętali go jako ofiarę. Do końca próbował być wojownikiem – takim, jakim był całe życie.
Rodzina do końca przy nim: Sharon, Kelly, Jack…
W ostatnich chwilach Ozzy Osbourne nie był sam. Towarzyszyła mu ukochana żona Sharon, z którą przeżył wiele wzlotów i upadków. Ich relacja, choć burzliwa, była jedną z najbardziej rozpoznawalnych w show-biznesie. Przy łóżku obecne były również ich dzieci: Kelly, Jack, Aimee, a także Jessica i Louis.
Rodzina była dla niego wszystkim. To właśnie dla nich zrezygnował z tras koncertowych. To dzięki nim ostatnie miesiące życia spędził w domowym zaciszu, z dala od reflektorów, ale blisko serc tych, których kochał najbardziej.
CZYTAJ TEŻ: Oddał wszystko, co miał. Ozzy Osbourne pożegnał się z fanami jednym gestem, który łamie serce
Ozzy Osbourne: więcej niż artysta. Fenomen. Symbol.
Śmierć Ozzy’ego Osbourne’a to nie tylko koniec epoki w muzyce. To strata symbolu. Ikony. Człowieka, który z chaosu stworzył sztukę. Który z własnych demonów uczynił inspirację dla innych. Który – mimo swoich słabości – był źródłem siły dla fanów na całym świecie.
Zostały jego płyty. Zostały wspomnienia. Zostały słowa, które wypowiedział na koniec: „Dziękuję za wszystko. Kocham Was.” I trudno dziś powiedzieć coś więcej.
Źródło: Plejada
