Reklama

10 grudnia 1980 roku był jednym z najważniejszych dni w życiu Czesława Miłosza. Odebrał wtedy z rąk króla Karol XVI Gustawa najbardziej prestiżową nagrodę w świecie literatury. Wytworną galę w towarzystwie monarchy poeta zakończył jednak bardzo nietypowo. Stwierdził, że na noblowskim przyjęciu się nie najadł, więc wsiadł w limuzynę i kazał się zawieźć do… McDonalda.

Niechciany Nobel. Zamiast nagrody Miłosz wolał, by wyzdrowiał jego syn

Nie wszyscy pisarze cieszą się z Nagrody Nobla. Do grona tych, którzy uważali ją za przekleństwo, należał Czesław Miłosz. O tym, że Akademia Szwedzka wybrała właśnie jego, poeta dowiedział się 9 października 1980 roku. Od lat mieszkał wtedy w Berkeley. Wiódł tam spokojne życie –pisał, robił tłumaczenia i prowadził wykłady na miejscowym uniwersytecie.

Czytaj też: Dwie żony i wiele romansów. Kim były kobiety Czesława Miłosza?

Ten spokój przerwał telefon od szwedzkiego dziennikarza, który zadzwonił z prośbą o komentarz. W Berkeley był środek nocy. Rozbudzony poeta podniósł słuchawkę. „To nieprawda”, powiedział po chwili rozmowy, odłożył słuchawkę i poszedł spać. Dopiero rano, gdy przed jego domem kłębił się tłum dziennikarzy, zrozumiał, że to nie był żart. Naprawdę dostał literacką Nagrodę Nobla. W rozmowach żartował, że za pieniądze, które dostanie, kupi farmę i będzie uprawiał marihuanę. Ale tak naprawdę nie był zadowolony z tego prestiżowego wyróżnienia. W liście do jednego z przyjaciół pisał: „Niech Nobel mnie ominie, byleby w zamian wyzdrowiał Piotruś”. Piotruś to jego syn, który wówczas zmagał się z depresją i manią prześladowczą. Chora była też żona Miłosza, u której kilka lat wcześniej zdiagnozowano nowotwór kręgosłupa i poeta musiał się nią opiekować, bo nie wstawała już z łóżka.

Miłosz odbiera Nagrodę Nobla z rąk Karola XVI Gustawa fot. SIPA/EAST NEWS

Z królewskiej gali do McDonalda

Choć Miłosz wiedział, że Nagroda Nobla przyniesie mu gigantyczną sławę i wywróci do góry nogami jego spokojne życie, nie odmówił jej przyjęcia. Do Sztokholmu na uroczystą galę przyleciał w towarzystwie brata Andrzeja, jego żony Grażyny oraz przyjaciół - Jerzego Giedroycia, Stefana Kisielewskiego, Jane Zielonko, Stanisława Barańczaka, Mirosława Chojeckiego i prof. Aleksandra Fiuta. Ten ostatni po latach ujawnił szczegóły tego, co wydarzyło się wieczorem 10 grudnia, gdy Miłosz odbierał nagrodę. Fiut wspominał: „Na scenę wszedł król Szwecji Karol XVI Gustaw, zagrały fanfary, wszyscy wstali i zaczęła się ceremonia. Wszystko odbywało się w języku szwedzkim. Przewodniczący przedstawił Czesława Miłosza, poeta z kurtuazją kłaniał się królowi i publiczności. Wręczono mu nagrodę, Karol Gustaw uścisnął mu rękę. Pełna powaga” – mówił w „Gazecie Wyborczej”.

Zobacz również: Uwielbiała poezję, boks, palenie papierosów i... fast foody. Taka Wisława Szymborska była prywatnie

Niewiele brakowało, a doszłoby do skandalu. A wszystko przez piosenkę, którą wykonano na cześć noblisty. „Przed wejściem Miłosza na scenę zapowiedziano wykonanie staropolskiej pieśni biesiadnej. Pamiętam, że występował chór chłopców, który na widok poety zaczął śpiewać po szwedzku piosenkę „Pije Kuba do Jakuba”. Już później na bankiecie Miłosz mówi do mnie: „Z trudem wytrzymałem, żeby nie parsknąć śmiechem" – wspominał przyjaciel poety.

Choć poeta nie dał tego po sobie poznać, bankiet nie przypadł mu do gustu. Zwłaszcza serwowane tam wykwintne dania. Dlatego po uroczystej ceremonii oznajmił towarzyszącej mu rodzinie i przyjaciołom, że jest głodny. "Jego brat Andrzej zapytał: „To dokąd jedziemy?”, a Czesław na to: „Jak to dokąd? Do McDonalda!” – wspominał po latach prof. Aleksander Fiut. Jak dodał, kierowca królewskiej limuzyny, która wiozła Miłosza i jego gości, był wyraźnie zaskoczony, gdy usłyszał, gdzie ma jechać. Ale bez słowa spełnił tę ekscentryczną prośbę polskiego noblisty. A sam Miłosz, jak wspominał jego przyjaciel, jedząc hamburgera w towarzystwie rodziny i przyjaciół w końcu czuł się swobodnie.

Reklama
Reklama
Reklama