Odszedł zaledwie sześć tygodni po diagnozie. Ewa Bem w szczerym wyznaniu o bólu po stracie ukochanego. "Nie radzę sobie"
Ryszard Sibilski, mąż Ewy Bem, zmarł 17 stycznia 2025 roku – zaledwie sześć tygodni po diagnozie. Wokalistka wyznała, że jego odejście to dla niej niewyobrażalny cios. W emocjonalnym wywiadzie zdradziła, jak próbuje przetrwać ten trudny czas.

Ewa Bem, jedna z najbardziej cenionych wokalistek jazzowych w Polsce, przeżywa obecnie jeden z najtrudniejszych okresów w swoim życiu. Po śmierci starszej córki Pameli artystka musiała zmierzyć się z kolejną tragedią – odejściem ukochanego męża, Ryszarda Sibilskiego. Zmarł on 17 stycznia 2025 roku, zaledwie sześć tygodni po otrzymaniu diagnozy ciężkiej choroby. W szczerej rozmowie z Joanną Racewicz Bem opowiedziała o bólu, samotności i próbach przetrwania w świecie, który nagle się zawalił.
Ewa Bem straciła męża po 42 latach małżeństwa
W rozmowie z Joanną Racewicz Ewa Bem zdradziła bolesną prawdę o śmierci swojego męża. Ryszard Sibilski zmarł 17 stycznia 2025 roku, sześć tygodni po otrzymaniu dramatycznej diagnozy. Para spędziła wspólnie 42 lata, niemal się nie rozstając.
– "To jest po prostu niesprawiedliwe, niesłuszne, a nawet głupie trochę" – powiedziała wokalistka, nie kryjąc emocji. Zaznaczyła, że jego śmierć jest dla niej ciosem, z którym nie potrafi się pogodzić.
Dramatyczne wyznanie Ewy Bem: "Pół mnie ubyło"
Wokalistka przyznała wprost: – "Pół mnie ubyło". Jak podkreśliła, nie widzi możliwości pogodzenia się z tą stratą. Próbując poradzić sobie z żałobą, intensywnie koncertuje. – "Jeżdżę na koncerty, może nawet trochę za dużo, ale one mi dają tlen" – wyznała.
W rozmowie z Joanną Racewicz Ewa Bem opowiedziała, że nie potrafi po prostu "przejść dalej". – "Są osoby, które radzą sobie z tym jakoś, ja sobie z tym nie radzę" – przyznała.
- SPRAWDŹ TEŻ: Sopot płakał razem z nią, widzowie wstrzymali oddech. Publiczność w magiczny sposób powitała Ewę Bem
Śmierć córki i powrót na scenę – trauma, która trwa
To nie pierwsza osobista tragedia, z jaką musiała zmierzyć się Ewa Bem. W wieku 39 lat zmarła jej starsza córka, Pamela – owoc pierwszego małżeństwa wokalistki. Córka odeszła 2 lata i 14 dni po diagnozie glejaka IV stopnia.
Po tej stracie Bem wracała na scenę przez prawie pięć lat. Sama przyznała, że nie zna powodu, dlaczego akurat tyle czasu potrzebowała, by znów zacząć śpiewać.
Po śmierci męża decyzja o powrocie do zawodowej aktywności zapadła znacznie szybciej. Jak tłumaczy, praca jest dla niej jedyną formą ucieczki od myśli, które ją przytłaczają. – "To jest na pewno rodzaj koła ratunkowego" – mówiła.
Znak od córki jako wewnętrzna siła – Ewa Bem o tajemniczym wsparciu
Wokalistka opowiedziała także o znaku, jaki – według niej – otrzymała od zmarłej córki Pameli. Choć nie wierzy w duchy ani misteria, ten sygnał potraktowała jako wewnętrzną mobilizację.
– "Z takiej miękkiej gąbki zaczęłam się usztywniać, łapać jakiś kształt" – mówiła. Jej codziennym rytuałem jest spoglądanie na portret córki i rozmowy z nią. Czuła, że Pamela "ma jej za złe", że wciąż się "ślimaczy", dlatego postanowiła wrócić na scenę.
Ewa Bem poruszyła również temat duchowego bólu, który nie ustaje mimo upływu czasu. – "To jest koszmar (...). Nigdy nie mogłam tego zrozumieć, żaden duszpasterz, nikt mi nigdy nie wytłumaczy, dlaczego pan Bóg zabiera osobę, która mogłaby dać światu tyle dobrego" – dodała.

Źródło: kobieta.wp.pl